Rodzina Consonni znana była w dziewiętnastowiecznym Mediolanie z produkcji i handlu jedwabiem. Firma prosperowała nieźle, a właściciele strzegli rodzinnego majątku nie zamierzając go uszczuplać. W trudnej sytuacji znalazł się wówczas jeden z ich synów – Francesco, którego wybranką serca została pochodząca z ubogiej rodziny Ernesta. Ożenek oznaczał rezygnację z udziału w rodzinnej fortunie i poszukiwanie własnego pomysłu na życie. Młodzi małżonkowie otworzyli zatem w Lombardii własną piekarnię i sklep spożywczy, z biegiem czasu powiększając swoją ofertę o kanapki, sery i obowiązkowo - kawę. Następne dziesięciolecia to stały rozwój rodzinnego przedsięwzięcia. Powstaje cukiernia, lodziarnia, a wszystko w oparciu o tradycyjne receptury i urządzenia. Dobrą markę firmy podtrzymują następne pokolenia Consonnich. Tak było do 1982 roku, kiedy to dzieci ówczesnych właścicieli po skończonych studiach podjęły pracę w innych zawodach, a ich rodzice postanowili zostać przykładnymi dziadkami. W tej sytuacji działalność firmy wstrzymano. Nie od dzisiaj wiadomo, że pełni temperamentu Włosi gustują w pięknych Polkach. Taki przypadek z ołtarzowym finałem zdarzył się i w rodzinie Consonnich. Syn ostatnich praktykujących właścicieli firmy – Giovanni, inżynier z zawodu, poślubił Grażynę – Polkę, absolwentkę Columbia University w Nowym Jorku rozpoczynającą naukową karierę w dziedzinie genetyki. Młoda pani Consonni ma dwie siostry. Jedna z nich – Halina Bartelak wraz z mężem Zdzisławem odwiedzają w 1991 r. włoską rodzinę przywożąc ze sobą propozycję uruchomienia piekarni i lodziarni w Polsce.
Z ziemi włoskiej do Polski
Zdzisława Bartelaka mocowanie z życiem uodporniło na przeciwności losu. Rocznik 51., urodzony na poddaszu domu w podczęstochowskim Kamyku, samodzielnie radzić sobie musiał uczęszczając do technikum mechanicznego przy Hucie Warszawa. Stolicę przeniesiono z Krakowa do Warszawy, Bartelak powędrował w górę Wisły do Krakowa, gdzie na tamtejszej Akademii Górniczo-Hutniczej został inżynierem energetykiem, specjalistą od gospodarki cieplnej. Wkrótce potem w Częstochowie budował i uruchamiał największą ciepłownię w mieście awansując na dyrektora w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej. Jednakże ówczesny system zarządzania, odporność kadry na technologiczne nowinki i kumoterstwo sprawiły, że po roku uznał, iż do układu nie pasuje i odszedł, rozpoczynając współpracę z duńskim koncernem produkującym rury preizolowane. Instynktownie czuł jednak, że to nie jest to co mu pachnie profesjonalnym zaangażowaniem. Za sprawą rodzinnych powiązań zapachniały mu ciasteczka i lody…
I tak mając 42 lata Zdzisław Bartelak został czeladnikiem w jednej z cukierni w Mediolanie. Widać dziadkowie Mariuccia i Francesco Consonni uwierzyli w entuzjazm Zdzisława i jego żony, bowiem na dobry początek przekazali małżeństwu bezcenną rodzinną pamiątkę – kajet z przepisami. W ten sposób marka Consonni zagościła w Polsce. I jak pokazuje historia - na dobre.
Słodki Kamyk
Siedzibą Consonni w Polsce została rodzinna miejscowość Zdzisława Bartelaka – Kamyk. Dziś fronton firmowej cukierni zdobi balansująca rzeźba cyrkowca autorstwa Jerzego Kędziory. Przytulne, wręcz familijne wnętrze to sprawa małżonki właściciela. Pani Halina, architektka i malarka, absolwentka krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych czuwa nad wizerunkiem firmy. Opakowania i etykiety jej projektu to prawdziwe cacka. Tuż za cukiernią pełniącą również rolę mini delikatesów ze zdrową żywnością pełną parą idzie produkcja słodkich delicji i wyborowych wypieków. Wszystko pod czujnym okiem gospodarza, który z zadumą wspomina trudne początki.
Jak wiele polskich sukcesów, tak i ten rodził się w… garażu. Tu wstawiono pierwsze, ściągnięte z Włoch maszyny zakupione za zarobione w USA dolary i kredyt wzięty pod zastaw domu. I jak wtedy bywało, przywiezione do kraju na samochodowej przyczepce. Dzięki temu Bartelakowie mogli na ubogi polski rynek lodów wprowadzić nie kilka, a 30 różnych smaków. Zaskoczenie było pełne. Przed lodziarnią ustawiły się kolejki smakoszy. I tak pozostało do dziś. Do Kamyka przyjeżdżają goście z całego regionu. Inżynier Bartelak, teraz w roli mistrza lodziarza, cukiernika i piekarza z zapałem zabrał się za szkolenie załogi. Postawił na ludzi młodych, dających się bez uprzedzeń wprowadzić w arkana cukierniczej profesji. Za swój sukces uważa wyzwolenie w pracownikach pasji i zaangażowania. Nie ma ludzi złych. Zły może być ich przewodnik, mówi z przekonaniem o swojej blisko 100-osobowej załodze.
Czas sukcesów
Firma pracuje pełną parą. Dowozi kilkadziesiąt rodzajów produktów do sklepów i cukierni w wielu regionach kraju. Trafiają one na stoły smakoszy m.in. z Częstochowy, Wrocławia, Krakowa, Bielska Białej, a także stolicy i mieszkających w Polsce Włochów. Consonni słynie z produkcji ciasta drożdżowego maślanego, którego wypiek możliwy jest dzięki drożdżowej „matce” przywiezionej z Włoch, a liczącej sobie ponad 80 lat! Wyrobienie i wypiek tego ciasta trwa 72 godziny. Nic też dziwnego, że zakład pracuje na okrągły zegar, spełniając przy tym wymogi HACCP i GMP.
Ciasto drożdżowe maślane wyróżnione zostało w ubiegłym roku znakiem „Jakość i Tradycja”. To kolejny tytuł w bogatej kolekcji otrzymanych dotąd nagród. Te najbardziej prestiżowe to I Nagroda w Ogólnopolskim Konkursie Pieczywa, Polski Producent Żywności, Najciekawszy Wyrób Spożywczy, Godło Teraz Polska. Consonni jako pierwszy producent wyrobów cukierniczych w Polsce został członkiem ogólnoświatowej organizacji Slow Food.
W ślady rodziców poszli również ich dwaj synowie. Starszy – Filip jest światowym znawcą kawy ze znakiem Q Grader, młodszy – Dominik to podróżujący po świecie poszukiwacz regionalnych produktów sprzedawanych w delikatesach kolonialnych, posiadający akredytację Slow Food.
Jak każda firma z tradycją, Consonni występuję pod własnym logo charakteryzującym historię firmy. Występujące w nim trzy postaci to polskie siostry z symbolami włoskich lodów, polskich ciast i amerykańskich ciasteczek. Jednym słowem - słodka rodzinka pod kuratelą mistrza Zdzisława.
Tradycja goni tradycję
Tradycja odmieniana przez wszystkie przypadki wygląda z każdego zakątka słodkiego królestwa Consonni. Również ze stanowiącego jego nieodłączną część Folwarku Kamyk. To mały skansen, oczko w głowie gospodarza, pieczołowicie przez niego rozbudowywany. Zamierzeniem twórcy skansenu jest, aby jego goście mogli z bliska przyjrzeć się powstawaniu tradycyjnych potraw, a nawet w tym procesie uczestniczyć, by potem spróbować swoich sił w domu. Tu piecze się różne rodzaje chlebów, wędzi ryby i kiełbasy, kisi warzywa. W sąsiedztwie stylowych chat znajdują się częściowo zarybione stawy z ciekawymi okazami wodnej roślinności. Wśród nich bije źródło czystej wody. Uwagę przykuwa też galeria starych maszyn i urządzeń rolniczych oraz wiekowe wyposażenie wiejskich domostw. Taka historia wsi polskiej w pigułce. Na terenie skansenu znajduje się amfiteatr udostępniany gospodarzom dożynek i innych wiejskich uroczystości. Na najmłodszych czeka plac zabaw. Myśli się także o dachu nad głową dla większej ilości gości, niebawem ma tu powstać duży dom biesiadny.
Przyjeżdżajcie, zachęca Zdzisław Bartelak nie kryjąc zadowolenia z dotychczasowych dokonań. To taki polski sukces z włoskim paszportem, dziś już wreszcie niepotrzebnym, rzuca na pożegnanie.
Tekst: Piotr A. Kruk