Ponad 50 tys. miejsc pracy, wartość dodana do gospodarki krajowej na poziomie 1,3 mld zł, 4 proc. udziału w łącznej wartości eksportu polskich produktów rolno-spożywczych – to tylko niektóre ze wskaźników prezentujących ekonomiczną rolę hodowli zwierząt futerkowych w Polsce i wpływ tej branży na krajową gospodarkę.
W ostatnim czasie temat nowelizacji ustawy O ochronie zwierząt ponownie stał się przedmiotem dyskursu politycznego. W myśl przepisów proponowanych przez parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt, hodowla zwierząt na futra miałaby całkowicie zniknąć z gospodarczej mapy kraju. Mimo że na razie są to tylko zapowiedzi i plany, warto podkreślić istotną rolę, jaką pełni w polskiej gospodarce branża hodowców zwierząt futerkowych. Kluczowe w tej sprawie są kwestie społeczne (likwidacja hodowli oznaczałaby utratę wielu miejsc pracy na polskiej wsi) oraz rachunek ekonomiczny, który bezwzględnie staje po stronie samych producentów.
Według szacunków Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, na które powołuj się raport PWC "Wpływ ekonomiczny branży hodowli zwierząt futerkowych na gospodarkę Polski", polskie gospodarstwa hodowlane przyczyniają się do zatrudnienia około 50 tys. osób. Należy dodać, że często na terenach dotkniętych znacznym bezrobociem (szczególnie w miejscach funkcjonowania dawnych PGR), co przekłada się bezpośrednio na znaczny wzrost poziomu życia ludności zamieszkującej tereny, na których ulokowane zostały fermy futrzarskie. Oprócz zatrudnienia w samym sektorze produkcyjnym i przetwórczym, należy wziąć pod uwagę podstawowe znaczenie branży dla całego łańcucha produkcyjnego i transportowego (czyli – mówiąc wprost – jej wpływ na inne gałęzie gospodarki).
W myśl ogłoszonego w ubiegłym roku przez Mateusza Morawieckiego planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, rodzima gospodarka ma obrać kurs na eksport i budowanie marki "Polska" na rynkach wewnętrznym oraz zewnętrznym. Hodowla zwierząt futerkowych zajmuje ważną pozycję szczególnie w tym drugim przypadku. Polska jest obecnie drugim producentem skór w Europie i eksportuje przeszło 90 proc. swoich produktów, co przekłada się na imponujący wskaźnik 4 proc. udziału w całości polskiego eksportu rolno-spożywczego i około 7 proc. eksportu produktów rolnictwa, leśnictwa i rybactwa. Nasza rodzima branża futrzarska odgrywa istotną rolę w kształtowaniu handlu towarami luksusowymi z tak kluczowymi rynkami jak Chiny czy Kanada. GUS wyliczył, że w samym tylko 2013 roku wartość eksportu skór zwierząt futerkowych wobec eksportu wieprzowiny czy świń żywych wyniosła około 22 procent, zaś wobec eksportu drobiu na poziomie – 24 procent.
Według danych pochodzących z raportu PWC "Wpływ ekonomiczny branży hodowli zwierząt futerkowych na gospodarkę Polski", branża ta ma również znaczący wpływ na dochody państwa. Wartość wpływu ekonomicznego wygenerowana w ciągu roku dzięki działalności ferm hodowlanych wynosi ponad 1,7 mld zł, co stanowi ok. 2,5 proc. łącznej wartości wytworzonej rocznie w polskim rolnictwie. Warto dodać, że raport ten pochodzi z 2014 roku, więc wobec dynamicznego rozwoju branży w ostatnich latach należy spodziewać się, że przedstawione w nim dane są na dzień dzisiejszy znacząco zaniżone. W latach 2009–2013 branża hodowli zwierząt futerkowych odnotowała ponad 8-krotny wzrost wartości sprzedaży, wynikający zarówno z dynamicznego przyrostu liczby sprzedawanych skór, jak i z osiąganych cen. W samym tylko 2013 roku bezpośrednie wpływy do budżetu szacowane były na poziomie 291 mln zł i opierały się głównie na dochodach podatkowych i płatnościach składek społecznych. Same fermy wypracowały w tym zestawieniu ponad 90 mln zł, co przełożyło się na niemal 1 proc. dochodów budżetowych Polski!
Ponadto, hodowle zwierząt futerkowych hamują także ekspansję na rynek polski zagranicznych firm utylizatorskich, które mają chrapkę na produkty uboczne produkcji drobiu czy przemysłu rybnego. Jak podaje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w 2015 roku popularne w Polsce hodowle norek zutylizowały około 320 tys. ton odpadów z produkcji rybnej oraz przeszło 400 tys. ton odpadów pochodzących z produkcji zwierzęcej. Przykładowo więc np. producenci drobiu – zamiast płacić utylizatorom za odebranie od nich produktów ubocznych – sami zarabiają pieniądze, sprzedając je hodowcom zwierząt futerkowych.
Wobec zakazu hodowli zwierząt futerkowych, który wprowadzony został w Holandii, będącej jednym z głównych producentów skór na świecie, oraz choćby w Austrii czy Wielkiej Brytanii, na rynku europejskim powstaje nisza, która w naturalny sposób wypełniona winna zostać przez producentów futer z Polski. A wzrost wartości produkcji futrzarskiej przekłada się, oczywiście, na dochody budżetowe. W przypadku wprowadzenia całkowitego zakazu hodowli, który proponowany jest w projekcie nowelizacji ustawy O ochronie zwierząt przygotowywanym przez parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt, polska hodowla załamałaby się. Ponadto, średnio- i długoterminowa tendencja do przenoszenia ferm z Europy Zachodniej na obszar Europy Wschodniej niewątpliwie zmieniłaby kierunek, z dużą dozą prawdopodobieństwa w stronę produkcji w Chinach, a warto zauważyć, że już w roku 2012 łączna wartość produkcji skór zwierząt futerkowych wyniosła tam ponad 2 mld euro, co stanowiło niemal 37 proc. produkcji globalnej i 80 proc. w stosunku do produkcji europejskiej. W świetle licznych, alarmujących raportów na temat stanu ferm w Chinach istnieją uzasadnione obawy dotyczące zachowania przez tamtejszych hodowców odpowiednich przepisów i standardów, mających na uwadze dobrostan zwierząt, które obowiązują w Europie.
Zakaz hodowli zwierząt futerkowych w Polsce oznaczałby, że ponad 50 tys. osób z obszarów szczególnie dotkniętych bezrobociem straciłoby pracę. Likwidacja tej branży byłaby odczuwalna nie tylko dla polskich rolników i mieszkańców wsi, lecz także miałaby fatalne skutki dla rozwoju krajowej gospodarki, która zostałaby pozbawiona gigantycznych wpływów do budżetu. To piękne i godne pochwały, że parlamentarzyści, w tym czołowi politycy partii rządzącej, chcą dbać o dobrostan zwierząt. Szokujące jest natomiast, że przedstawiciele partii, która mieni się dbającą o polską wieś, chcą zabić jedną z najprężniej rozwijających się gałęzi naszego rodzimego rolnictwa i pozbawić pracy dziesiątki tysięcy Polaków. Jeśli hodowla w Polsce zniknie, to lukę po niej wypełnią być może nasi sąsiedzi ze Wschodu czy wspomniani wcześniej Chińczycy, którzy nie zagwarantują swoim zwierzętom warunków na tym poziomie, który gwarantują hodowcy polscy. Hodowla na futra – wbrew marzeniom tzw. przyjaciół zwierząt – nie zniknie. Po prostu zarobią na niej inni rolnicy i inne państwa. Czy tego chcą "przyjaciele zwierząt" z parlamentarnego zespołu?
Fundacja Wsparcia Rolnika
POLSKA ZIEMIA
Chcesz ratować zwierzęta? Weź psa ze schroniska. Utrzymuj go. Wpłać pieniądze na utrzymanie schronisk. Ale pamiętaj NAJPIERW SĄ LUDZIE! Tak ci się serce kroi? Tak współczujesz zwierzątkom? Ale głodnemu człowiekowi pomogłeś kiedyś? Człowieka to byś zniszczył bo źle zaparkował albo miejsca nie ustąpił. Wstyd.