W tym roku sezon wiosenny na plantacjach zbóż ozimych zaczyna się od ogromnego problemu – silnego zainfekowania upraw przez grzyby rodzaju Fusarium. Eksperci z INNVIGO, prowadzący warsztaty terenowe i badania w całej Polsce, ostrzegają, że mamy do czynienia z porażeniem na niespotykaną dotąd skalę. Co należy wiedzieć o chorobach wywoływanych przez te patogeny? Jak przygotować się do ich zwalczania i jakich środków użyć?
Wiosna 2020 roku będzie dla producentów zbóż ozimych dużym wyzwaniem. Jesień kolejny raz okazała się długa i ciepła, a tegoroczna zima była nią jedynie z nazwy. Relatywnie wysokie jak na tę porę roku temperatury i brak okrywy śnieżnej sprawiają, że na polach zachodzą zjawiska szczególne, a uprawy wchodzące w kolejny etap wegetacji są silnie obciążone ryzykiem wystąpienia chorób grzybowych, przede wszystkim powodowanych przez grzyby rodzaju Fusarium. Eksperci ostrzegają, że stopień porażenia jest nadzwyczajnie wysoki, być może nawet nieodnotowany dotąd w historii. Jeżeli rolnicy nie podejmą odpowiednich działań, skutki będą bardzo negatywne. Rośliny zainfekowane już na bardzo wczesnym etapie rozwoju przez sprawców rodzaju Fusarium wydadzą też skażony plon, a ten – ze względu na obecność szkodliwych mykotoksyn – może być niebezpieczny dla zwierząt i ludzi. Ryzyko dotyczy również zboża przeznaczonego na materiał siewny. Będzie on wadliwy, ponieważ nasiona, które trafią do gleby, będą skolonizowane przez patogen obecny wcześniej na roślinach matecznych. Jak radzić sobie z tym problemem?
Zacznij od diagnozy
Aby plantator mógł zwalczyć zagrożenie, powinien przede wszystkim dowiedzieć się, z jaką grupą patogenów ma do czynienia na swoich polach. Ten krok pozwoli mu na dobranie środka, który zapewni maksymalną skuteczność w odniesieniu do sprawców danej choroby – lub pokaże, że należy zmodyfikować dotychczasowe strategie ochrony, np. w zakresie doboru stosowanych fungicydów. Oczywiście bardzo istotna jest kondycja upraw po zimie oraz lustracja zjawisk zachodzących na polu, jednak niestety nie wszystko da się zaobserwować gołym okiem, a nawet pod mikroskopem. Dlatego warto korzystać z wiedzy doświadczonych doradców, którzy dysponują zapleczem do diagnostyki mikrobiologicznej.
Firma INNVIGO od początku swojej działalności podkreśla, że stawia nie tylko na korzystne cenowo rozwiązania, ale także na wysokiej jakości serwis i opiekę merytoryczną. Jednym z przykładów takiej strategii jest wsparcie diagnostyczne, bardzo istotne u progu nadchodzącej wiosny. – Od początku roku pobieramy i badamy materiał biologiczny w celu oceny sytuacji fitopatologicznej w konkretnych gospodarstwach. Nikt do tej pory tego nie robił, jesteśmy pierwsi. Dzięki naszej metodzie identyfikacji patogenów w laboratorium oceniamy już istniejące zagrożenia, które wystąpią w danej lokalizacji, i radzimy, jak skutecznie im przeciwdziałać – mówi Andrzej Brachaczek, Dyrektor ds. badań i rozwoju w INNVIGO. – Analiza jest bardzo prosta, niedroga i przebiega naprawdę szybko. Odbywa się w aseptycznych warunkach laboratoryjnych – w komorach laminarnych w pracowni in vitro, gdzie hodowane i oceniane są próby z poszczególnych lokalizacji. Rolnik nie przeprowadzi tego samodzielnie, a my dysponujemy takimi rozwiązaniami i oferujemy tego typu serwis naszym klientom. Uważam, że każde większe gospodarstwo, w którym koszty pierwszego zabiegu wynoszą przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych, powinno zlecić tego typu analizę o tej porze roku, żeby mieć uzasadnienie dla wyboru optymalnego środka ochrony. Po pierwsze: diagnostyka, po drugie: rozwiązanie. To podstawa odpowiedzialnego i precyzyjnego rolnictwa.
Skąd taka skala porażenia?
Wielu rolników zastanawia się, dlaczego skala porażenia sprawcami chorób fuzaryjnych jest tak ogromna. Prawdopodobnie są dwie przyczyny. Pierwsza to warunki pogodowe, które sprzyjały infekcjom tymi patogenami: długość jesiennego etapu wegetacji, znaczna wilgotność i dość wysokie temperatury zimą.
Natomiast drugi czynnik, który ewidentnie miał wpływ na rozmiar problemu, to obecne w glebie i na resztach pożniwnych patogeny, których zarodniki są źródłem pierwotnych infekcji. Z pewnością sprzyja temu zmieniający się sposób przygotowania gleby do siewu, w tym coraz powszechnej stosowany system uprawy bezorkowej, ograniczonej czy też pasowo-rzędowej, w których w zasadzie nie niszczy się ścierni, tylko zachowuje się ją nienaruszoną lub frezuje, a w większości wypadków tylko mulczuje i pozostawia w warunkach tlenowych w górnej warstwie gleby. Eksperci oceniają, że tego typu zabiegi doprowadzają do obciążenia pola potężnym bankiem patogenów, które zagrażają nie tylko danemu stanowisku uprawnemu, ale również sąsiadującym obszarom. A zatem intensywna kolonizacja zbóż ozimych przez grzyby rodzaju Fusarium, jaką właśnie obserwujemy, jest również skutkiem obecności patogenów na ubiegłorocznych resztkach pożniwnych.
Prawidłowość tę potwierdzają realizowane w INNVIGO badania, które obejmują nie tylko rośliny aktualnie znajdujące się na polach, ale także materiał biologiczny zebrany w poprzednim sezonie ze ściernisk w poszczególnych gospodarstwach. Analiza fragmentów roślin – systemu korzeniowego, węzła krzewienia, podstawy źdźbła i pierwszego segmentu źdźbła – pozwala jednoznacznie określić, że źródło inokulum znajdowało się właśnie w resztkach pożniwnych. Struktura porażenia była podobna zarówno na roślinach żywych, jak i na materiale biologicznym pochodzącym z poprzedniego sezonu wegetacyjnego.
Dlaczego grzyby rodzaju Fusarium dominują?
Wyniki analiz próbek pobieranych na terenie całej Polski dowodzą, że choroby fuzaryjne w zbożach ozimych są obecnie powszechne i występują w ogromnym nasileniu. Już obserwacje makroskopowe i mikroskopowe pokazują, że te grzyby skolonizowały pochewki liściowe, korzenie, a także węzły krzewienia. Natomiast jedynie badania prowadzone w laboratorium umożliwiają potwierdzenie, że to właśnie konkretne patogeny rodzaju Fusarium są powodem nekrozowania roślin. Ponadto obrazują, jak bardzo silnie skolonizowały one praktycznie wszystkie organy rośliny – także młode liście, co jest niezwykle groźne. Na liściach porażenie nie jest widoczne nawet pod mikroskopem, ponieważ grzyby znajdują się obecnie w fazie latentnej. Dopiero metoda screeningowych testów szalkowych pozwala ocenić ich zainfekowanie i niejako wyprzedzić pojawienie się objawów oraz przygotować się do ich zwalczania.
Jak wynika z obserwacji prowadzonych przez specjalistów z INNVIGO, problem porażenia fuzaryjnego zbóż ozimych jest powszechny, przy czym jego występowanie nie zależy istotnie od posianej odmiany. Co więcej, nie można go całkowicie uniknąć nawet dzięki zastosowaniu dobrych zapraw. Dowodzą tego wyniki badań, z których wynika, że mimo prawidłowego zaprawienia, czyli dobrego pokrycia nasion odpowiednim środkiem, nie stwierdza się grzybów rodzaju Fusarium na ziarniakach, korzeniach czy na podstawach źdźbła, ale martwe i żywe liście tych samych roślin są już niestety silnie porażone przez te fakultatywne patogeny. Ich występowanie na liściach wiąże się z ograniczonym w czasie działaniem zapraw.
Zagrożenie jest tak duże również z tego powodu, że grzyby rodzaju Fusarium mają przewagę nad innymi patogenami. Charakteryzują się bardzo szybkim tempem wzrostu i rozwoju – w warunkach laboratoryjnych w ciągu zaledwie kilku dni przerastają szalkę o średnicy 9 cm. Ponadto są to grzyby niezwykle łatwo dostosowujące się do niekorzystnych warunków środowiska, w jakich funkcjonują, również do wysokiej temperatury czy do suszy. Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem presji selekcyjnej na adaptację do zmieniających się warunków klimatycznych. W Polsce odnotowuje się obecność patogenów pochodzenia obcego, które wcześniej nie występowały w uprawach rolniczych w naszej szerokości geograficznej, np. Fusarium pseudograminearum.
Najkorzystniejsze rozwiązanie
Chociaż choroby pochodzenia fuzaryjnego atakują rośliny w każdej fazie rozwojowej i o każdej porze roku, to obecna skala tego zjawiska jest zatrważająca. Zwykle wczesną wiosną zdarzało się niewielkie porażenie zbóż ozimych w obrębie systemu korzeniowego, które było związane z niedostosowaniem rodzaju zaprawy bądź jej nieprawidłową aplikacją. Jednak dotychczas nie stwierdzano aż tak silnego porażenia liści. – Nasza ocena odnosi się w zasadzie do całego terenu Polski. Prowadzimy badania w gospodarstwach, których pola znajdują się różnych powiatach, a nawet w innych województwach. Obecny stan możemy uznać za krytyczny – podkreśla Andrzej Brachaczek. – Należy na niego zdecydowanie zareagować zabiegami interwencyjnymi.
W większości przypadków rolnicy mają świadomość, że niezbędne jest wykonanie zabiegu w terminie T0, ale nie wiedzą, jakiego środka użyć. – Obserwacje i wyniki badań, którymi dysponujemy, pozwalają na wybór takiego fungicydu, który będzie skutecznie kontrolował zarówno wysokie porażenie grzybami fuzaryjnymi, jak i porażenie np. rdzą żółtą. Dobór właściwego środka jest kluczowy. Jeżeli skupimy się np. na ograniczeniu występowania mączniaka prawdziwego, którego grzybnię w badaniach co prawda widzimy na roślinach, jednak jest ona w dużej części martwa, to nie poradzimy sobie z fuzariozami – przestrzega ekspert z INNVIGO. – Kiedy zaistnieją warunki do wykonania zabiegu w terminie T0, proponuję skorzystać z produktu zawierającego tebukonazol. Koszt jest niewielki, poniżej 30 zł/ha, a skuteczność wysoka. Taki zabieg pozwoli wyeliminować rdzę i skontrolować choroby pochodzenia fuzaryjnego, które zasiedliły już rośliny.
W zaleceniach dotyczących stosowania preparatów opartych na tebukonazolu optymalną temperaturą, w której środek wykazuje działanie fungistatyczne, jest 12 stopni Celsjusza. Jednak na takie warunki pogodowe należałoby czekać zapewne do końca marca, na co w obliczu istniejącego zagrożenia plantatorzy nie mogą sobie pozwolić. Tymczasem kluczowe są warunki, w jakich zachodzi absorbcja substancji aktywnej poprzez kutikulę liścia. Dzieje się tak już wtedy, gdy przez 4 godziny dziennie utrzymuje się temperatura 8 stopni Celsjusza. Wraz z ociepleniem do ok. 10 stopni substancja aktywna zaczyna krążyć w roślinie, koncentrować się wokół patogenów, a przy 12 stopniach wykazuje wobec nich aktywność. Dlatego zabieg T0 można wykonać wcześniej, żeby wykorzystywać krótkie okresy wyższych temperatur, które zdarzają się w ciągu dnia.
Gdyby natomiast wietrzna pogoda czy brak możliwości wjazdu na pole nie pozwalały na przeprowadzenie zabiegu T0, należy zaplanować zabieg zasadniczy w terminie T1, najlepiej środkiem trójskładnikowym, zawierającym dwie substancje o działaniu antyfuzaryjnym.
Jak ograniczać grzyby rodzaju Fusarium w systemach uprawy bezorkowej?
W związku z rozpowszechnianiem się nowoczesnych technologii bezorkowych, ograniczonych czy pasowo-rzędowych rolnicy powinni zdawać sobie sprawę, że ochrona przeciwgrzybowa tak prowadzonych upraw będzie trudniejsza i droższa. Na polach, gdzie ściernisko czy rozdrobniona słoma nie zostały przyorane, resztki pożniwne pozostają na powierzchni i stają się groźnym źródłem pierwotnych infekcji chorobami fuzaryjnymi – co potwierdzają wyniki badań laboratoryjnych realizowanych przez INNVIGO. Należy zatem powstrzymać zjawisko rozwoju patogenów na martwych tkankach roślinnych z poprzedniego sezonu, żeby ograniczyć zagrożenie dla roślin następczych, a także dla upraw z nimi sąsiadujących. Rozwiązaniem, które będzie pomocne w takich sytuacjach, nie są jednak fungicydy, a preparaty bakteryjne o działaniu fungistatycznym, aplikowane bezpośrednio na ściernisko. Sprawdzonym sposobem jest dołączenie do pełnego programu ochrony plantacji środka BaktoKompleks, stosowanego po zbiorze dla przyspieszenia rozkładu resztek pożniwnych. Znajdujące się w preparacie przetrwalniki bakterii rodzaju Bacillus (5 szczepów, koncentracja: 1 miliard bakterii / 1 ml) m.in. przyśpieszają mineralizację materii organicznej w glebie i ograniczają presję chorób roślin, wypierając ze środowiska glebowego czynniki patogenne.