Pszczoły są tak cenne, że kradzione są całe ule! Hodowcy mają jednak nowy sposób na złodziei
Wraz z coraz częstszymi incydentami masowego wymierania pszczół, rośnie też liczba kradzieży niestrzeżonych pasiek. Hodowcy broniąc się przed stratami idącymi w tysiące złotych sięgają po systemy lokalizowania uli.
„W Polsce wymarło już prawie 50 proc. pszczół. To dramat dla wielu pszczelarzy
i gigantyczne straty. Muszę zabezpieczać pasiekę. Obawiam się, że moje pszczoły zostaną skradzione przez nieuczciwych, zdesperowanych hodowców z innych rejonów. Przecież nikt z lokalnych nie byłby tak głupio zuchwały” – zauważa jeden z pszczelarzy. Tego typu głosy coraz częściej słychać w branży. „Od początku mojej działalności spotykałem się z problemem kradzieży uli, jednak praktyki te nasiliły się dopiero w ostatnich latach, kiedy głośno zaczęto mówić o wymieraniu pszczół” – stwierdza wprost Zygmunt Grembowski, pszczelarz z miejscowości Karlino w województwie zachodniopomorskim. „Sam miałem taki przypadek – ktoś próbował ukraść jeden z moich uli. Na szczęście pszczoły przystąpiły do obrony pasieki. Zniechęceni tym złodzieje porzucili zdobycz kilkanaście metrów od miejsca, w którym znajdował się ul” – dodaje.
Wartość jednego ula pełnego pszczół i miodu to w jednym sezonie nawet ok. 1400 zł (biorąc pod uwagę koszt miodu, ramek, ula i owadów). Dodatkowym czynnikiem zachęcającym do kradzieży jest fakt, że rynek, w związku z malejącą liczbą pszczół, nie zapewnia odpowiedniej podaży owadów. Skuteczne zabezpieczanie pasiek przed zakusami złodziei nie jest łatwe. W grę wchodzą rozwiązania mechaniczne (od kłódek po metalowe konstrukcje zapobiegające podniesieniu daszków uli) czy fotopułapki, ale ich skuteczność jest wątpliwa. Znacznie efektywniejsze są systemy monitoringu, które pozwalają namierzyć przestępców i odnaleźć skradziony obiekt. „Takie systemy, wykorzystywane najczęściej w samochodach, przesyłkach czy kontenerach, równie dobrze sprawdzają się do zabezpieczania uli” – przekonuje Dariusz Kwakszys, IT Manager w firmie Gannet Guard Systems. „Dotarły do nas głosy zaniepokojonych hodowców szukających sposobu na zabezpieczenie swojego mienia i możliwość odzyskania skradzionych pasiek oraz pszczół. Idealnym rozwiązaniem jest w takim przypadku niewielki lokalizator GPS/GSM” – dodaje. Lokalizatory posiadają własne wewnętrzne zasilanie, pozwalające na pracę nawet do 10 lat. Oznacza to brak konieczności ingerencji w urządzenie przez dłuższy czas.
Co więcej, zostały one wyposażone w specjalną funkcję umożliwiającą monitorowanie temperatury wewnątrz ula. Informacja na ten temat wysyłana w formie raportu może mieć wpływ na zmianę warunków hodowli i lepszą kontrolę nad bezpieczeństwem oraz zdrowiem pszczół.
Na praktyczne sposoby wykorzystania monitoringu przez pszczelarzy nie trzeba było długo czekać „Myślę, że dobrym rozwiązaniem jest zakup nadajnika, wstawienie go do jednego ula, a przed pasieką postawienie tablicy: »Uwaga pszczoły! Groźba pożądlenia. Każdy ul ma wbudowany nadajnik GPS, więc nie ma sensu zabierać tych uli stąd«. Na ludzi działa samo ostrzeżenie – groźba pożądlenia, natomiast na złodziei ostrzeżenie o nadajniku, który pozwoli mi skutecznie (…) namierzyć złodzieja z ulami oraz złożyć mu wizytę razem z policją” – czytamy na jednym z forów pszczelarskich.
„Ule lokalizuje się w taki sam sposób, jak inne zabezpieczane przedmioty czy pojazdy. Każdy z modułów został wyposażony w czujnik ruchu. Gdy właściciel nada pasiece status „zablokowany”, a ul zostanie przemieszczony, automatycznie wysyłane jest powiadomienie o nieautoryzowanym ruchu wraz z koordynatami miejsca, w którym znajduje się skradziona własność. Do momentu dezaktywacji moduł stale będzie informował o swojej pozycji. Alert uruchomi się również przy próbie demontażu modułu. Gdy jednak ul zostanie odblokowany w specjalnej aplikacji, co jest czynnością bardzo prostą, będzie go można bez problemu przestawiać”– zauważa Dariusz Kwakszys.