Krowy w oborze i w... domu
Połączyć pasję z pracą nie jest łatwo, szczególnie żyjąc na wsi. Udało się to Maciejowi Pohlowi z Krotoszyna. Ten młody rolnik od kilku lat jest jednym z najlepszych hodowców w Wielkopolsce. Wydajność jego stada mieści się w czołówce regionu, a jałówki zdobywają nagrody na wielu wystawach m.in. w Sielinku i Pudliszkach.
Krowy w gospodarstwie państwa Pohlów były hodowane już przed II wojną światową, jednak obecny właściciel nie planował przejąć rodzinnej schedy. - Owszem robiłem szkołę rolniczą, jednak nie chciałem wiązać z tym swojej przyszłości.
Dopiero praktyki w Holandii, pomiędzy IV i V klasą technikum, przekonały mnie do hodowli krów – wspomina Maciej Pohl. Po powrocie z wyjazdu rolnik zaczął snuć plany i wprowadzać je w życie. - Fundamenty pod nową oborę kopaliśmy w momencie, gdy zdawałem maturę, w niecały rok od powrotu – opowiada. W 2001 roku został współwłaścicielem gospodarstwa, a od 2010 roku właścicielem. Nowa obora została zasiedlona w 2002 roku przez 40 krów, które posiadali wcześniej rodzice gospodarza. Dokupiono jedynie 10 jałówek. - Wychodzę z prostego założenia: najlepsze jałówki zostawia się do dalszej hodowli, a przeważnie to te najsłabsze się sprzedaje, dlatego wolałem zostać przy swoich sztukach – podkreśla Maciej Pohl. Obecnie stado liczy 230 sztuk: jałówek, byków oraz krów dojnych, których jest 86. Dobry doradca to podstawa Od samego początku hodowca współpracuje z tym samym doradcą żywieniowym Mieczysławem Rejkiem, weterynarzem Zbigniewem Augustyniakiem i inseminatorem Pawłem Butą. - Postawiłem na tych samych ludzi. Przez te wszystkie lata się sprawdzili – stwierdza rolnik. Jak sam przyznaje, na samym początku było mu bardzo trudno. - Nie potrafiłem dobrze ustawić dawek, kupowałem niepotrzebnie dodatki, które jak się później okazywało, w składzie się pokrywały – wspomina. 12.204 kg mleka
Pod względem wydajności w roku 2011 krowy hodowcy uzyskały średnio 12.204 kg mleka, co daje III miejsce w Wielkopolsce, pierwsze w powiecie krotoszyńskim i jedno z pierwszych w Polsce. - Wydajność stada wzrasta sukcesywnie od 2005 roku. W 2010 roku z wydajnością 13.376 kg udało mi się być na szczycie rankingu - było to II miejsce w Polsce. Z krowami jednak jest różnie, poszczególnych lat nie da się ze sobą porównać – podkreśla Maciej Pohl. Na takie wyniki składa się wiele czynników, prawidłowe żywienie, zdrowotność, ale również odpowiednio dobierane genetycznie sztuki. Pasze są komponowane i mieszane specjalnie dla rolnika przez firmę paszową. W oborze wolnostanowiskowej podstawą są zdrowe racice, których korekcje przeprowadzane są od razu, gdy krowy zaczynają nieprawidłowo chodzić, kuleć lub utykać. - To jest często pierwsza oznaka jakiś braków w dawce żywieniowej, co potem da się zauważyć w spadku wydajności – przyznaje hodowca. Dój odbywa się w hali udojowej. - Jak budowałem oborę, marzyłem o robocie udojowym. Teraz już bardziej sceptycznie podchodzę do tego pomysłu – wspomina Maciej Pohl. Mleko odstawiane jest bezpośrednio do Danona. Problemy są podobne jak wszędzie: ze zdrowotnością, szczególnie racic, z zacielaniem i pojawiającymi się wysokimi ilościami komórek somatycznych w mleku. - O problemach nie rozmawiajmy, zawsze może być gorzej. Holendrzy nauczyli mnie, że do życia trzeba podchodzić pełnym optymizmu, nie warto narzekać. Należy myśleć, że będzie lepiej, nie gorzej – podsumowuje hodowca.
Wystawy - reklama gospodarstwa Sztuki z hodowli Macieja Pohla biorą udział w wielu wystawach, zarówno tych o znaczeniu lokalnym, regionalnym, jak i ogólnokrajowym. Tytuł championa, po raz pierwszy, uzyskała roczna jałówka na wystawie w Sielinku w 2009 roku. - To był dla mnie wielki sukces. Wciągnąłem się w to. W tym roku byłem nawet na wystawie na Podlasiu. Generalnie sami przygotowujemy sztuki, jedynie strzyc przyjeżdżają profesjonaliści – podkreśla rolnik. - Jest to świetna reklama gospodarstwa. Nie jest najważniejsze to, żeby wygrać. Po prostu warto się pokazać, mam sztuki takie a takie i nie wstydzę się ich pokazać - dodaje.
Pasja - „Mam więcej krów w domu niż w oborze”
Rolnik nie tylko hoduje krowy, ale zbiera wszystko, co ma z nimi jakiś związek. Część kuchennej ściany zajmuje pokaźna kolekcja kubków i innych kuchennych bibelotów. Oprócz tego na każdym kroku w domu czy obejściu można napotkać interesujące, często zabawne dowody pasji hodowcy. Wiele jest też unikatowych przedmiotów. - Pasją zbieractwa zaraziłem się od Holendrów. Ja mam tych gadżetów trochę więcej niż oni mieli, gdyż na chwilę obecną jest ich około 300 – śmieje się pasjonat.
Magdalena Teodorczyk