Żniwa jęczmienia ozimego w praktyce już się zakończyły. Wysokie temperatury oraz brak opadów powodują, że kolejne gatunki zbóż będą gotowe wkrótce do zbioru. Plony jęczmienia, według danych zbieranych przez nasze biura powiatowe wahały się pomiędzy 4 a 8 t z hektara, co oznacza, że susza w tych plantacjach nie była aż tak dokuczliwa. Gorzej sprawa wygląda z ceną, bo ta z czasem i napływem ziarna zaczęła znowu spadać, i w niektórych skupach wynosi poniżej 600 zł/t. Rolnicy i eksperci zastanawiają się co będzie dalej. Na rynek obecnie ma wpływ kilka zasadniczych czynników:
- Zakaz wwozu zbóż z Ukrainy do krajów przyfrontowych, który obowiązuje do 15 września
- Zerwanie przez Rosję umowy „tureckiej”
- Rządowe dopłaty do zbóż
- Stany magazynowe w Polsce
- Przebieg pogody w Polsce i w innych krajach
- Spadek produkcji zwierzęcej w Europie, w tym w Polsce
Od rozwoju sytuacji w zakresie wyżej wymienionych czynników zależeć będzie kształtowanie się cen zbóż w drugim półroczu 2023 r. To dla naszych rolników ma kapitalne znaczenie co do podejmowania decyzji sprzedażowych. Tych czynników jest tyle i są tak nieprzewidywalne, że nikt odpowiedzialnie nie wskaże jaka będzie w najbliższym, czasie tendencja cenowa. Możemy jedynie kreślić pewne scenariusze.
Widzimy, na przykład, że zerwanie umowy transportowej przez Rosję przyniosło w efekcie niewielką zwyżkę ceny pszenicy na Giełdzie MATIF. Jest to jednak zaledwie kilka Euro, co oznacza, że rynek oczkuje na ile jest to faktyczne zerwanie tego porozumienia a na ile Rosja chce negocjować korzystniejsze dla siebie warunki. Osobiście stawiam na ten drugi scenariusz, czyli eksport drogą morską zostanie jednak uruchomiony a niskie ceny zbóż utrzymane. Jeśli jednak będzie odwrotnie to światowe ceny zbóż pójdą w górę ale Polska stanie się znowu korytarzem logistycznym dla ukraińskiego zboża. Co to oznacza, dobrze wiemy i skutki tego odczuwamy do dzisiaj.
Bardzo groźnie dla naszego rynku brzmią zapowiedzi, które płyną z Komisji Europejskiej o nieprzedłużaniu zakazu wwozu zbóż do krajów przyfrontowych po 15 września. To może mieć dla naszego rynku katastrofalne skutki. Musimy jako kraj upominać się o strategiczne i dalekosiężne podejście Komisji do włączania Ukrainy w struktury UE z uwzględnieniem konsekwencji dla europejskiego rynku spożywczego i producentów rolnych. Skutki tego zbliżenia widzimy w wielu segmentach tego rynku takich jak zboża, rzepak, owoce mrożone czy drób. Jako Polska musimy wypracować nową strategię dla rozwoju tego sektora, która uwzględni konkurencję ze strony rolnictwa ukraińskiego.
Rządowa pomoc dla rolników ma ciągle charakter chaotycznych, podejmowany z dnia na dzień decyzji. Obecne spadki cen skupu to jeden z jej efektów. Rolnik czuje się zagubiony jakie wnioski i na co ma składać i kiedy sprzedać, żeby dostać najlepszą dopłatę.
Na ceny skupu zbóż będą miały również wpływ stany magazynowe. Przy czym nikt chyba nie wie, ile dokładnie one wynoszą. Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Pan Robert Telus ogłosił sukces i przekazał, że nie mamy już nadwyżek zboża. Co innego mówią rolnicy, którzy ciągle zboża nie sprzedali.
Długofalowo, zagrożeniem dla producentów zbóż jest spadek produkcji zwierzęcej w Polsce a szczególnie produkcji trzody chlewnej. To zmienia strukturę wykorzystania wyprodukowane w Polsce zboża, a na rynku światowym, przy niskich cenach możemy jeszcze długo nie być konkurencyjni.
Wracając zatem do tytułowego pytania – kiedy sprzedać zboże? Chyba najlepszym rozwiązaniem jest uważna obserwacja rynku i jego sprzedaż partiami. Jeśli całą produkcją zaryzykujemy sprzedając teraz lub czekając to możemy dużo zyskać ale też dużo stracić. Niestety nikt tego dylematu za rolnika nie rozwiąże.