Za nami rok 2024. W artykule, który znajdziecie Państwo tutaj, przedstawiamy jego podsumowanie. Pytanie zatem brzmi, co nas czeka w 2025 roku. Poniżej nasza analiza, tego co się może wydarzyć. Myślę, że jest kilka zasadniczych czynników, które będą miały wpływ na rolnictwo, które opisujemy poniżej.
Presja tanich producentów żywności
Produkcja rolna bardzo mocno się dzisiaj rozwija w tych miejscach, w których ma do tego najlepsze zasoby i brak ograniczeń legislacyjnych. To są kraje Ameryki Południowej, Oceania (Nowa Zelandia, Australia), Stany Zjednoczone, Ukraina czy Rosja. Te kraje zaczynają coraz mocniej dominować na światowych rynkach rolnych. Temu rozwojowi sprzyja również obecna polityka Unii Europejskiej, która chcąc eksportować technologie wpuszcza na nasz rynek produkty rolne w ramach umów o wolnym handlu. Cały czas nie są znane losy umowy z krajami Ameryki Południowej (Mercosur). Polski i francuski sprzeciw może nie wystarczyć, aby tę umowę zablokować. W kolejce do Unii Europejskiej czeka Ukraina z olbrzymim potencjałem w zakresie produkcji rolnej, globalnymi Agro holdingami i kapitałem gotowym zainwestować jeszcze więcej w branżę rolno-spożywczą. Ta presja będzie powodowała obniżenie cen światowych na płody rolne i produkty spożywcze, co bardzo mocno uderzy w polskie rolnictwo nastawione dzisiaj na eksport. Pierwszy przykład z brzegu to wołowina. Musimy wyeksportować aż 80% jej krajowej produkcji. O ile nie ma niebezpieczeństwa, że ten produkt, pochodzący na przykład z Brazylii zaleje rynek polski, to na pewno zacznie wypierać naszą wołowinę z rynków UE lub rynków trzecich. Podobnie zagrożony jest rynek i nasza produkcja drobiu. W tym przypadku, nie tak bardzo ze strony Brazylii, bo stamtąd musi przyjechać mrożony, ale głównie ze strony Ukrainy, która ma już sieć ubojni i zakładów rozbiorowych na Słowacji i jest w stanie zaopatrywać sieci detaliczne w świeżego fileta. Kolejnym zagrożonym rynkiem są zboża. Nasza nadwyżka w ostatnich latach wzrosła z 4 do 13 mln ton. Tykle dzisiaj musimy wyeksportować po cenach światowych, które są niższe od naszych kosztów produkcji, ale zupełnie satysfakcjonujące dla producentów z Ukrainy, Rosji czy Stanów Zjednoczonych. Opisana tu presja może powodować, ze produkcja rolna będzie się przenosiła z Europy do innych krajów, pomimo, że zagraża to naszemu bezpieczeństwu żywnościowemu. Wydaje się, że dla polityków w Unii Europejskiej, a co gorsza dla konsumentów to hasło już nie działa. Gospodarki unijne są w kryzysie a realne dochody konsumentów zagrożone. W takiej sytuacji klienci kierują się ceną a nie jakością czy krajem pochodzenia.
Presja globalnych korporacji
Rolnik jest najsłabszym ogniwem w łańcuchu spożywczym i jego pozycja będzie ulegała pogorszeniu w kolejnych latach. Udział surowca rolnego i rolnika w cenie produktu spożywczego na półce spada i jak podają amerykanie wynosi dzisiaj zaledwie około 11%. Pozostała część tortu to rosnące koszty transportu, energii, polityki klimatycznej, pracy oraz marże licznych i bardzo silnych pośredników. Od wielu miesięcy, z zażenowaniem obserwuję wojnę cenową pomiędzy dwoma sieciami dyskontowymi w Polsce. Ta wojna potwierdza moją tezę, że większość klientów kieruje się ceną, pomimo zupełnie odwrotnych deklaracji oraz, że dyskonty chcąc się rozwijać i zarabiać będą dalej wywierały olbrzymią presję cenową na pozostałych uczestników rynku, w tym rolników. Konieczna jest zmiana mentalności i reset w zakresie systemu wsparcia grup producentów rolnych. Dotychczasowe mechanizmy nie przyniosły spodziewanych efektów. Dotacje dla grup zostały skonsumowane, a w ich efekcie nie powstały trwałe, rynkowe podmioty zarządzane przez rolników w celu poprawy ich pozycji rynkowej i finansowej w dłuższej perspektywie czasu. Jeśli to się nie zmieni, to rolnicy będą dalej ogrywani finansowo przez duże korporacje. O tych kwestiach mówił Prezes WIR - Mieczysław Łuczak podczas ostatniego Forum Rolników i Agrobiznesu. Prezes porównał dobrze zorganizowaną spółdzielczość mleczarską, gdzie rolnik ma jakiś wpływ na cenę mleka, a poza wypłatami za surowiec, rośnie jego kapitał udziałowy w firmie. Na drugim biegunie są producenci trzody chlewnej, którzy stali się w większości pracownikami w systemach tuczu nakładczego lub muszą akceptować bardzo niskie ceny oferowane przez pośredników. Klucz do zmiany sytuacji leży w rękach samych rolników oraz doradztwa rolniczego. Rolnicy, jeśli chcą więcej zarabiać na każdej złotówce wydawanej przez konsumenta na żywność muszą z sobą współpracować na wielu etapach. Począwszy od wspólnych zakupów środków produkcji czy technologii, a kończąc na wspólnej sprzedaży tego co wyprodukują.
Wspólna Polityka Rolna
Obecna jej forma będzie funkcjonowała do 2027 roku. Dzięki strajkom rolników z początku 2024 r. udało się znieść najbardziej dotkliwe ograniczenia dla działalności rolniczej, w tym obowiązek odłogowania. 2025 rok nie przyniesie wielkich zmian, poza pewnymi modyfikacjami w zakresie ekoschematów i niestety obniżeniem ich stawek. Dużo do myślenia dają natomiast wskazania wynikające z Dialogu Strategicznego. Ten raport ma być podstawą do reformy WPR po 2027 roku. Zawiera on tezy dotyczące kontynuacji, a nawet pogłębienia pomysłów na rolnictwo zawartych w Zielonym Ładzie jako jedynego możliwego kierunku rozwoju rolnictwa w Europie. Co prawda Raport wskazuje na konsumenta i przemysł jako źródła finansowania drogiej żywności, ale Komisja Europejska nie ma żadnych narzędzi, żeby to zagwarantować, ma natomiast narzędzia aby nałożyć na rolników jeszcze większe ograniczenia. Zaczynają się pojawiać w przestrzeni publicznej tezy o zbyt ambitnym podejściu Komisji Europejskiej do klimatu, co podnosi koszty działalności przedsiębiorców i rolników w krajach UE i przekłada się na spadek konkurencyjności gospodarki unijnej. Liczymy na to, że polska prezydencja, która zacznie się 1 stycznia 2025 r. będzie jednak punktem zwrotnym w tym zakresie. Jako WIR będziemy, jak to robimy od kiedy tylko pojawiły się pierwsze projekty Zielonego Ładu, dalej analizować te kwestie i argumentować na rzecz bezpieczeństwa żywnościowego i dochodów rolników. Cele klimatyczne mogą być realizowane przez rolnika tylko na zasadzie dobrowolności oraz godziwego finansowania.
Klimat
Od wielu lat daje nam się we znaki. Zdaniem klimatologów te niekorzystne zmiany będą się tylko nasilać, abstrahując od tego, co jest ich przyczyną. Na marginesie, większość naukowców zgadza się z tezą, że jednak to człowiek i nadmierna emisja gazów cieplarnianych są powodem zmian, które widzimy gołym okiem. Poza glebą to woda jest najważniejszym, naturalnym zasobem niezbędnym do produkcji rolnej, a to z nią mamy dzisiaj największy problem. Mamy coraz dłuższe okresy bez opadów, a jak już przyjdą to przybierają formę deszczy nawalnych, które niszczą uprawy. Do tego mamy najniższy w Europie procent retencji wody opadowej. Zatrzymujemy jej tylko około 7%, przy czym średnio w Europie jest to około 25%. W kolejnych latach musimy skupić się na działaniach, które ten bilans poprawią. Wielkopolska Izba Rolnicza opracowuje program walki z suszą rolniczą dla naszego województwa. Będziemy go prezentowali podczas nadchodzących forów rolniczych. Potrzebne są działania na każdym szczeblu według zasady myśl globalnie działaj lokalnie. Czas na te działania powoli się kończy. Koszty ich zaniechania będą olbrzymie.
Rynki Rolne
Trudno w dobie wielu kryzysów, wojny i globalizacji przewidzieć do końca, co się wydarzy na konkretnych rynkach rolnych. Poniżej kilka bardzo subiektywnych prognoz, które można podsumować hasłem – stabilizacja na niskim poziomie.
Rynek zbóż – tu od dłuższego czasu mamy największe problemy z cenami i opłacalnością produkcji. Polska musi eksportować rosnącą nadwyżkę, która wynosi już około 13 mln ton, na rynek światowy, po niskich, światowych cenach. W tym samym czasie znacząco wzrosły koszty produkcji zbóż, co spowodowało sytuację, w której producenci ponoszą straty. Nie inaczej może być w roku 2025. Póki co ruch w skupach jest niewielki, a eksport zboża w Polski prawie w ogóle ustał. Oznacza to, że rolnicy magazynują zboże i czekają na lepszą cenę. Czas leci bardzo szybko i może okazać, się, że żniwa rozpoczniemy z niskimi cenami i pełnymi magazynami. Ostatnio pojawiły się informacje o nienajlepszej kondycji zbóż ozimych w Rosji i redukcji podaży z tego kierunku, co może mieć niewielki ale pozytywny wpływ na ceny. Długofalowo, biorąc pod uwagę nasze zasobu naturalne oraz wielkość gospodarstw rolnych powinniśmy jak najwięcej zboża i kukurydzy zagospodarować na rynku krajowym poprzez produkcję zwierzęcą oraz produkcję energii.
Rynek buraka cukrowego – na tym rynku zaczyna się realizować czarny scenariusz. Spółki cukrowe zaproponowały obniżki cen do poziomu nie gwarantującego opłacalności tej uprawy. Warto tu przypomnieć, że w ostatnich dwóch latach, ta uprawa była jedną z bardziej opłacalnych i utrzymywała na powierzchni gospodarstwa parające się wyłącznie produkcją roślinną.
Rynek trzody chlewnej – to dzisiaj w Polsce dwa rynki. Rosnący rynek tuczy nakładczych oraz malejący rynek niezależnych producentów. Ten pierwszy daje pewną stabilizację rolnikom, gnojowicę, której wartość jest dzisiaj nie do przecenienia oraz zwalnia grunty z produkcji pasz dostarczanej przez organizatora tuczu. Niezależni producenci wystawieni są na ryzyko cenowe oraz to związane z epidemią ASF. Jesteśmy uzależnieni od importu warchlaków z Danii, co powoduje, że premię za wartość hodowlaną i know-how przejmują Duńczycy. Skomplikowane procedury budowlane zniechęcają rolników do inwestowania. W tym sektorze potrzebne są pilne działania rządu oraz samych rolników. Podejmowane są kolejne próby stworzenia programu odbudowy pogłowia, z których póki co niewiele wynika, a Polska pozostaje największym importerem wieprzowiny w Europie. Rok 2025, moim zdaniem, nie przyniesie przełomowych zmian na tym rynku. Młodzi rolnicy są raczej zniechęceni do kontynuacji tego kierunku produkcji uważając go, i słusznie, za jeden z najbardziej ryzykownych. Prawdopodobnie, i piszę to z mieszanymi uczuciami, polski sektor wieprzowiny podąży w kierunku rozwiązań hiszpańskich czyli całkowitej dominacji modelu tuczu nakładczego.
Rynek wołowiny – to od lat jeden z bardziej stabilnych rynków i dużego udziału Polski w europejskiej produkcji wołowiny. To, moim zdaniem, nie zmieni się w roku 2025 pomimo ognisk choroby niebieskiego języka czy też podpisania umowy Mercosur. Mamy swoje rynki zbytu, które niekoniecznie będą chciały importować wołowinę z Brazylii czy Argentyny.
Rynek mleka – to zdecydowanie najjaśniejszy punkt na mapie polskiego rolnictwa i w kontekście rentowności produkcji rolnej w naszym kraju. Mamy ciągle silny, krajowy przemysł mleczarski i to w dodatku o charakterze spółdzielczym, na czym korzystają polscy rolnicy. Wahania cenowe oczywiście będą miały miejsce ale w dłuższej perspektywie czasu, warunki ekonomiczne produkcji mleka w Polsce będą korzystne. Sektorowi sprzyjają dodatkowo dopłaty dobrostanowe. To producenci mleka i wołowiny złożyli najwięcej wniosków w ramach odpowiednich ekoschematów. Rok 2025 nie powinien przynieść drastycznych zmian na tym rynku. Cena skupu będzie oscylowała wokół kosztów produkcji i to od wiedzy i umiejętności rolnika będzie zależał końcowy efekt ekonomiczny. Warto tu pamiętać o starej zootechnicznej zasadzie, że krowa pyskiem doi. Naszym zdaniem kluczowa dla ekonomiki produkcji będzie jakość pasz objętościowych produkowanych w gospodarstwie.
Rynek drobiu – polskie drobiarstwo należy do najsilniejszych i najbardziej konkurencyjnych w Europie. Jesteśmy największym producentem i eksporterem drobiu spośród państw unijnych. To, pomimo zagrożeń ze strony Ukrainy czy Brazylii daje solidne podstawy do rozwoju sektora w 2025 roku. Rzecz jasna, że obecność tych państw na rynku światowym nie pozwoli na wzrost cen, ale dalej będziemy korzystać z pozycji lidera w branży.
Co zatem może i powinien zrobić rolnik w kontekście opisanych powyżej trendów i prognoz?
Po pierwsze powinien przyjść na nasze fora rolnicze, które jak co roku, WIR będzie organizował począwszy od końca stycznia. Podczas tych forów będziemy prezentowali najnowsze informacje i analizy dotyczący branży rolnej Anno Domini 2025 w naszym województwie i w każdym powiecie. Szczegółowy harmonogram znajdziecie Państwo wkrótce na naszej stronie internetowej.
Po drugie, konieczna jest zmiana mentalności i podejmowanie współpracy gospodarczej pomiędzy rolnikami. Organizacja samych protestów nie wystarczy. Bez współpracy gospodarczej, pojedynczy rolnik będzie wystawiony na działanie globalnych korporacji i żaden polityk go nie obroni.
Po trzecie, każde gospodarstwo musi mieć swoją, indywidualną strategię rozwoju opartą na analizie własnych zasobów i możliwości. Dla jednych będzie to oznaczało konieczność zwiększania skali produkcji, a dla innych zwiększanie jej wartości dodanej poprzez na przykład przetwórstwo i sprzedaż bezpośrednią. Dla wielu rolników wyjściem będzie podejmowanie pozarolniczej działalności gospodarczej czy zawodowej. Szczególnie w przypadkach, kiedy powiększanie gospodarstwa nie jest możliwe i bardzo kosztowne.
Po czwarte, wiedza i innowacje, które dzisiaj stają się jednym z najważniejszych zasobów produkcyjnych. Niezbędne do tego jest silne, niezależne doradztwo rolnicze, blisko rolnika i nie koncentrujące się wyłącznie na wypełnianiu wniosków. Potrzebne jest też finansowanie, którego bardzo brakuje w obecnym Planie Strategicznym czy Krajowym Planie Odbudowy.
Opracowanie:
Andrzej Przepióra
Źródło
Wielkopolska Izba Rolnicza
http://www.wir.org.pl/