Tegoroczne odłowy karpia będą nawet o 35-40 proc. mniejsze niż w ubiegłym roku. To zła wiadomość dla smakoszy tej wigilijnej ryby. W praktyce oznacza to, że konsumenci zapłacą od 10 do 15 proc. więcej niż rok temu. Tak duży wzrost cen wynika m.in. z braku kroczków do zarybienia stawów wiosną oraz niesprzyjających warunków pogodowych.
- Produkcja karpia w Polsce nie należy do najłatwiejszych. Zmiana prawa wodnego nałożyła na producentów dodatkowe opłaty, których wielu nie będzie mogło pokryć, szczególnie ze względu na ograniczenie rekompensat wodno-środowiskowych w pierwszej połowie roku. Utrata rekompensat może przyczynić się do zamknięcia wielu stawów hodowlanych. Jeśli do tego dojdzie może się okazać, że za kilka lat na wigilijnym stole będzie królował karp z sąsiednich krajów, którego już jest coraz więcej na polskim rynku – komentuje Rafał Kamiński, dyrektor produkcji De Heus, prywatnie wędkarz.
Długa zima i deszczowa jesień zahamowały wzrost karpia. Trudne warunki pogodowe sprawiły, że większość ryb nie zdążyła osiągnąć wymaganej wagi lub latem, kiedy wody w zbiornikach było mniej – zostały zjedzone przez dzikie ptactwo. To nie jedyny problem producentów karpia. W tym roku musieli zapłacić więcej także za zboże, które stanowi ważny element diety karpia. - I choć ryba ta jest wszystkożerna, nie należy karmić jej byle czym. Od tego, jaką paszę przyjmuje oraz oczywiście od warunków środowiska, zależy jej smak – dodaje Rafał Kamiński.
Potencjalnym zagrożeniem dla karpia może być również coraz mniejsze spożycie ryb słodkowodnych. Ich miejsce zajmują ryby morskie takie jak łosoś czy dorsz. – Rzeczywiście zmiana jest zauważalna. Uważam jednak, że mimo wszystko żadna ryba nie jest w stanie zastąpić karpia na wigilijnym stole. Oczywiście, bardziej świadomy wybór konsumentów mógłby przyczynić się do wyrównanej walki pomiędzy polskim karpiem a norweskim łososiem – dodaje Kamiński.
Z badań przeprowadzonych na zlecenie firmy De Heus wynika, że ponad 90 proc. Polaków uważa polską żywność za smaczną. Cenią jej świeżość, jakość i walory smakowe. Jak zatem przekonać Polaków do rodzimych ryb? – Karp to jedna z najlepszych jakościowo ryb hodowlanych dostępnych w Polsce. Wynika to m.in. z wymagającego trzyletniego cyklu hodowli. W jego trakcie nie stosuje się polepszaczy czy stymulatorów wzrostu. Pod koniec chowu karp pobiera wyłącznie ziarna zbóż – mówi dyrektor produkcji De Heus.
- Oczywiście, zamiast ziarna mogą też spożywać lepiej odpowiadającą im paszę. Tak karmione ryby rosną o wiele szybciej, ale dzięki odpowiedniemu zbilansowaniu karmy, są zdrowsze. Taką paszą karmimy np. nasze ryby, w naszych przyzakładowych stawach, ale one nie wylądują na talerzach, gdyż za bardzo się z nimi zaprzyjaźniliśmy – wyznaje Rafał Kamiński.
Mięso karpia jest delikatne i zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe Omega oraz łatwo przyswajalne białko. Dodatkowo stanowi bogate źródło witamin B1, B6, B12, PP i makroelementów, np. magnez, potas, fosfor.
Po czym poznać smacznego karpia? Dobry karp to taki, który został zakupiony ze sprawdzonego źródła. Szczególną uwagę należy zwrócić na warunki, w których jest trzymany, a także na oczy i skrzela. Ryba nie może być poobijana ani mieć plam. Jej skrzela i łuski powinny lśnić i ściśle przylegać do tuszki. Świeża ryba musi mieć skrzela o intensywnej czerwonej barwie, a ciało powinno cechować się sprężystością i po naciśnięciu wracać do pierwotnego kształtu.