W ostatnich dniach pojawiła się informacja o projekcie rozporządzenia, na mocy którego osoby poszkodowane w „aferze tytoniowej” mogą ubiegać się dochodzenie swoich należności. Przypomnijmy, że „afera tytoniowa” dotyczy oszustwa na wiele milionów złotych, których nie otrzymali producenci tytoniu, którzy zgodnie z zawiązanymi umowami dostarczyli towar do skupu. Projekt rozporządzenia znajduje się w fazie konsultacji społecznych.
Interwencje w tej sprawie od kilku lat podejmuje Poseł Norbert Kaczmarczyk (Kukiz’15). „Afera tytoniowa” to nie jest nowy problem. To dziesiątki pism i dokumentów, interpelacje poselskie, godziny rozmów z poszkodowanymi i wiele trudnej pracy nad poszukiwaniem rozwiązania tego problemu. Dziś wiemy, że jest szansa na sprawiedliwość – na odzyskanie utraconych pieniędzy.
Poseł Kaczmarczyk zorganizował konferencję prasową, aby nagłośnić tę sprawę. Aby dobre informacje o tym, że jest szansa na odzyskanie pieniędzy dotarła do jak najszerszego grona producentów poszkodowanych w „aferze tytoniowej”. Posłowi Kaczmarczykowi towarzyszyli rolnicy, którzy ponieśli straty w tym procederze.
Poseł na Sejm RP, Norbert Kaczmarczyk: „Tytoń to jest coś co produkuje się cały rok. To nie jest tak, że to się sadzi i za chwilę urośnie i dostanie się pieniądze. Pielęgnacja, opieka, suszenia – pracochłonne rośliny. Godziny ciężkiej pracy, za którą wydawałoby się można oczekiwać uczciwej zapłaty. W przypadkach, dla których się tutaj zebraliśmy było to najpierw 30 dni, później 60 dni, na końcu 90 dni,
a naprawdę pieniędzy nie wypłacono… do dziś. To już kilka lat.
W jednej z firm zostało zabezpieczone ponad 33 miliony złotych w gotówce, więc chciałbym uspokoić, że te wypłaty to nie jest coś specjalnego dla rolników, że rolnicy „znów” coś dostaną. Nie drodzy państwo, rolnicy nic nie dostaną, odzyskają swoje pieniądze, te pieniądze są zabezpieczone. Będą przekazane na specjalny fundusz odszkodowawczy dla rolników. Producenci stracili różne sumy. Od 1 tysiąca, do 200 tysięcy złotych.
To nie jest przecież nic dziwnego, że rolnicy upominają się o swoje i ja bym pragnął, aby wszyscy rolnicy przyłączali się do tych apelów. Aby była pełna konsolidacja. Kiedyś były tu plantacje tytoniu, teraz jest ich coraz mniej. Także nie ma już dużych hodowli. Zaraz tu nic nie zostanie. A to najlepsza ziemia
w Polsce. Czarnoziem Proszowicki – ewenement w skali całego kraju. Na tej ziemi powinno się produkować żywność dla miast i zabezpieczać żywność, bo za chwilę zaleje nas pszenica zza granicy.
Wielopokoleniowe rodziny zajmujące się produkcją tytoniu utraciły dorobek życia. Radzili sobie jak mogli. Często zaciągali kredyty na podtrzymanie produkcji. Należących się im pieniędzy nie było i nikt się tym nie przejmował.”.
Mateusz Gajda [Radny Miasta Proszowice, Dyrektor Biura Poselskiego Norberta Kaczmarczyka]: „Projekt rozporządzenia jest na etapie konsultacji społecznych. Ten projekt to ogromna nadzieja dla producentów, którzy stracili duże pieniądze w związku z tym, że nie otrzymali zapłaty za tytoń. Będziemy monitorować losy tego rozporządzenia, bo szczegóły mogą ulegać zmianie. Wnioski o wypłatę należnych środków będzie można zgłaszać do 30 listopada. My jako biuro poselskie będziemy państwu w tym pomagać, bo po to jesteśmy. Będziemy w kontakcie z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, aby koordynować działania. Jako Radny Miasta Proszowice i Dyrektor Biura Poselskiego zobowiązuję się do pomocy państwu w kwestiach formalnych.”.
Poseł na Sejm RP, Norbert Kaczmarczyk: „Drodzy Państwo, nie bójcie się mówić o swojej sytuacji. Trzeba powiedzieć wprost: złodziej to złodziej. Zostaliście Państwo okradzieni. Nie macie tych pieniędzy.
A coraz mniej tych upraw tytoniu w regionie. Bo trzeba sobie też jasno powiedzieć, że kiedy polskie zakłady tytoniowe były w polskich rękach, to w każdym tutaj gospodarstwie był tytoń. Dzisiaj nie ma. Mówi się o wolnym rynku, natomiast przy tak ważnym dla budżetu państwa surowcu nie może to być
w rękach „szarlatanów”. Muszą to być firmy z dużym zabezpieczeniem, z dużym kapitałem, a nie wydmuszki, które naciągną rolników na miliony, naobiecują, a potem państwo musi interweniować. Podobna sytuacja była z polskimi cukrowniami, które były likwidowane po wejściu do UE, bo polski cukier „szkodził”. Dziś okazuje się, że nie szkodzi, cukier sprowadza się zza granicy, ale odbudować polskie cukrownie będzie bardzo trudno. Nie tak dawno chciano zlikwidować hodowle zwierząt futerkowych
w Polsce. Niemalże doszło do zniszczenia kolejnej gałęzi polskiego rolnictwa. Nikt nie rozumiał, że hodowle zostaną wchłonięte przez kraje wschodnie, gdzie nie przestrzega się standardów humanitarnych,
a Polsce są one na bardzo wysokim poziomie.
Jestem bardzo zadowolony z decyzji Ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Już w 2015 roku apelowaliśmy jako radni miejscy razem z panem Mateuszem Gajdą o zajęcie się tą sprawą. Kontynuowałem tę pracę jako poseł. I te mrówcze starania przyniosły efekt. Zostały one w pewnym sensie docenione. Oddaję głos poszkodowanym, aby naświetlili oni swoje sytuacje. Aby pomóc lepiej zrozumieć problem. Bo to jest 5 lat nierównej walki o swoją własność.”.
Pani Marzena Halik: „Pracowaliśmy na to cały rok. Zostaliśmy sami. Musiałam wziąć kredyt. To jest bezczelność ze strony firm skupujących tytoń. Tak się nie robi. To zniewaga i upodlenie rolnika za tę ciężką całoroczną pracę. Dziękuję Panu Posłowi i wszystkim, którzy nam pomagają odzyskać te pieniądze.”
Pan Robert Sowa: „Przykro o tym mówić, bo zawarliśmy umowy. My się do nich dostosowaliśmy. Zgodnie z umową dostarczyliśmy tytoń, a nie mamy pieniędzy. Ja miałem do tego taką sytuację, że spaliła mi się stodoła. Nie wiadomo było za co się wziąć, a firma do tej pory nie daje znaku. 30, 60, a potem 90 dni czekaliśmy. A pieniędzy nie ma do dziś.”.
Pan Andrzej Garbecki: „Media przekazywały ile zabezpieczono tytoniu, surowca i papierosów. Gdzie to wszystko jest przez tyle lat? Tu trzeba naprawić system. Tyle lat nie mamy za co żyć. Ciągle na te pieniądze czekamy. Oni to powinni wypłacić maksymalnie do roku.”.
Pan Paweł Grzesikowski: „Moja rodzina uprawia tytoń od lat. Tak jak moi pradziadkowie
i dziadkowie tak i ja uprawiałem tytoń. Ale przez tę firmę, która nie wypłaciła nam pieniędzy zrezygnowałem z uprawy tytoniu, bo nie widziałem w tym dalszego sensu.”.
Pani Teresa Kozioł „Co znaczył kontrakt kiedyś, a co znaczy dziś? Dawniej dostawaliśmy jakąś zaliczkę. Teraz oddajemy surowiec i nie dostajemy nic. Nasze dzieci i młodsi rolnicy nie chcą i nie będą uprawiać już tytoniu. Niestety nie widzą żadnej przyszłości w uprawie tytoniu.”.
Pani Magdalena Sowa: Dla mnie cała ta sytuacja to jest bardzo kuriozalna sprawa, bo kto z państwa chciałby codziennie chodzić do pracy i nie dostać wynagrodzenia za cały rok? Rolnicy to też rodzice, którzy chcą wychować swoje dzieci, wykształcić je – posłać na studia, ale mimo, że mieszkamy niedaleko Krakowa, to jednak koszta utrzymania są duże. Rolnik też musi być wykształcony, aby pracować na roli, trzeba się przecież na tym znać. Dla osób, które mieszkają w mieście ta sytuacja jest pewnie trudna do zrozumienia, że po całym roku ciężkiej pracy nie otrzymaliśmy za nią zapłaty. Niestety obawiam się, że za kilka lat wieś będzie wyglądać jak opustoszałe miejscowości.
Poseł na Sejm RP, Norbert Kaczmarczyk: „Jak Państwo widzą – ciężka praca nie jest dziś w cenie.
W cenie jest dziś złodziejstwo i oszustwo. Trzeba piętnować złodziei, a pokazywać i doceniać ciężką pracę.”.