Większe przyrosty trzody chlewnej, wykorzystanie tanich, ale pełnowartościowych produktów odpadowych i zaoszczędzenie na paszy zbożowej - to zalety żywienia płynnego.
Rolnicy Grzegorz i Eugeniusz Lis z Pierstnicy koło Milicza (powiat milicki) system skarmiania płynnego stosują od dwóch lat. Zdecydowali się na niego przed budową chlewni. - Zastanawialiśmy się czy dalej skarmiać na sucho czy na mokro. Objechaliśmy trochę Polski i nawet w Niemczech byliśmy, żeby obejrzeć różne chlewnie. Uznaliśmy, że skarmianie płynne jest tańsze i przyrosty są lepsze - wyjaśnili. Pan Grzegorz wraz z ojcem, od którego otrzymał gospodarstwo, posiadają 28 macior w cyklu zamkniętym i około 300 tuczników. Obsiewają 90 hektarów. Część tych gruntów należy do nich, natomiast pozostały areał dzierżawią. - Uprawiamy zboża, w tym: żyto, pszenżyto, różnego rodzaju mieszanki. Wszystko jest wykorzystane jako pasza dla trzody - powiedział Grzegorz Lis.
Paszą płynną rolnicy z Pierstnicy skarmiają zwierzęta na etapie tuczu. Loszki przebywają w innej chlewni, gdzie pozostał stary system podawania suchej paszy. Państwo Lis zdecydowali się na podawanie tucznikom sfermentowanego produktu płynnego, gdyż, ich zdaniem, jest to korzystniejsze. - Widzimy, że zużywamy o 40% mniej zbóż niż wcześniej - zaznaczył pan Eugeniusz. W płynnym żywieniu stosują wywar gorzelniany i chleb z pobliskiej piekarni, co stanowi 60% składu pokarmu dla świń. Reszta to koncentraty i zboża. - Miesięcznie wykorzystujemy 12 tys. litrów wywaru, za co płacimy 120 zł. Jeśli chodzi o stare pieczywo, to tygodniowo kupujemy 2 tony. Jedna kosztuje około 350 zł. Cena zmienia się, jest adekwatna do ceny zboża - dodał pan Grzegorz.
Bardziej strawna i smakowita pasza
Za 118 tys. zł rolnicy zakupili i zainstalowali system Pellon, który w części sfinansowali ze środków unijnych. Jest to mieszalnik połączony z rurami, które rozprowadzają pasze do koryt. Umożliwia on kontrolowaną fermentację paszy. - Dzięki fermentacji pasza nabiera nowej wartości: jest naturalnie zakwaszona, bardziej strawna i smakowita. Bez działania procesu fermentacji nie mówimy o paszy płynnej, a o mieszaninie składników - wyjaśnia Józef Homanowski z firmy Pellon, która zajmuje się dystrybucją systemów skarmiania płynnego. Pasza zadawana jest na „długie koryto”. Dzięki temu wszystkie świnie jedzą jednocześnie, między posiłkami w chlewni panuje spokój. Poza tym w czasie karmienia wszystkie zdrowe sztuki powinny stać przy korycie i pobierać paszę, co znacznie ułatwia obserwację.
Prócz tego świnie każdorazowo wyjadają paszę do końca, więc nie ma problemów z czyszczeniem koryta – niewyjedzona pasza jest pierwszym symptomem zmian w statusie zdrowotnym. Warto wspomnieć, że jednoczesne karmienie całych grup, zawsze o tej samej porze, sprawia, że dobowe pobranie jest większe niż przy karmieniu „do woli”. - Przy tym żywieniu pasza nie jest ciągle w korycie. Między odpasami koryto musi być czyste. Świnia ma poczucie, że musi się najeść, bo potem nie będzie pokarmu. Ona nauczy się tego bardzo szybko. Rolnik może to obserwować bądź wykorzystać czujniki, które będą mierzyć czas wyjadania. Zakładamy, że koryto po około pół godzinie od odpasu powinno być czyste. Jeśli to trwa za długo, to znaczy, że za dużo świnie dostały pokarmu, a jak za krótko, to za mało - mówi Dariusz Półgęsek z firmy Pellon. W ten sposób można wpływać na przybieranie na masie świń. - Chodzi o to, żeby tucznik najadł się do syta. Jeśli jest większe pobranie dobrze zbilansowanej paszy, to równa się lepszemu przyrostowi - tłumaczy Dariusz Półgęsek. Specjaliści zauważyli, że gdy są wysokie temperatury, w przypadku paszy suchej, spada ilość spożytego jedzenia. Nie jest to tak widoczne w skarmianiu na mokro. - Nie ma tzw. upałowego dołka przyrostów. Podczas gorących dni świnie stoją przy smoczkach i piją wodę, a tutaj jednak z wodą pobierają paszę z koryta - zapewnił przedstawiciel firmy Pellon.
Wszystko pod kontrolą
Rolnicy z Pierstnicy stosują zasadę „zawsze pełny rurociąg”, dzięki temu nie muszą myć rurociągów oraz nie mają problemu ze zużyciem wody po myciu rurociągu (pasza nie musi być z konieczności technologicznej nadmiernie rozcieńczana). - Mamy także możliwość dostarczenia paszy na dowolny punkt karmienia - powiedział Grzegorz Lis. Rolnicy są zadowoleni z dość nowego nabytku również z tego względu, że mogą mieć cały czas kontrolę nad zwierzętami, zaworami, komponentami, mieszankami, grupami żywieniowymi i obiegami paszy. A to dzięki specjalnemu programowi komputerowemu, który monitoruje pracę systemu i ustala automatyczne procedury żywieniowe. Dzięki temu hodowca może w dowolny sposób komponować paszę. Najprostsze rozwiązanie, to jedna gotowa pasza w silosie i woda. System pozwala na komponowanie paszy z wielu składników znajdujących się w oddzielnych silosach i zbiornikach na pasze płynne np.: śruta sojowa, makuch rzepakowy, mieszanka paszowa uzupełniająca (prefiks), śrutowane ziarno jęczmienia, śrutowane ziarno pszenżyta, śrutowane kiszone ziarno kukurydzy, płynny wywar gorzelniany, serwatka i woda. Możliwe są inne zestawy składników lub rozwiązania pośrednie.
Oszczędności na chlebie i wywarze
System płynnego skarmiania trzody chlewnej w Polsce jeszcze tak bardzo się nie upowszechnił. Nasi rolnicy dopiero przekonują się do niego. Sytuacja wygląda inaczej na Zachodzie. Z badań przeprowadzonych w 2000 roku wynika, iż w Finlandii paszą płynną skarmiano 80% trzody, w Irlandii - 60%, w Danii - 55%, w Holandii - 50% i w Niemczech - 45%. - Od zawsze wiadomo, że gdy zalejemy suchą paszę wodą w celu rozmięknięcia i pozwolimy popracować nad nią bakteriom kwasu mlekowego, to zużycie paszy spada o około 10%. Daje to dodatkową oszczędność w tuczu wynoszącą około 25zł/szt. Dalsze korzyści można osiągnąć stosując w żywieniu uboczne produkty przemysłu spożywczego.
Samo zastosowanie serwatki, po odliczeniu kosztów transportu, daje już oszczędności około 50zł/ szt. Zastosowanie kiszonego ziarna kukurydzy i innych surowców z przemysłu spożywczego może dać oszczędności dochodzące do 100 zł/ szt. - wyliczał Józef Homanowski z firmy Pellon. Dariusz Półgęsek dodał, że zastosowanie tego systemu w obecnej sytuacji, gdzie ceny na rynku zbóż i trzody są niestabilne, powinno być tym bardziej zasadne. - Do naszych rozwiązań klientów coraz częściej przekonuje ekonomia. Gdy nie zarabia się na sucho, to szuka się innego sposobu. Ale nawet, jeśli teraz będzie tendencja taka, że cena żywca się utrzyma, a ceny pasz spadną, to ci ludzie, którzy poznali ten kierunek, raczej z niego nie zrezygnują. Nawet ci, którzy są w planach inwestycyjnych, skorzystają z niego, bo mają świadomość, że rynek nie jest stabilny. I to jest sposób na zabezpieczenie się przed tymi huśtawkami cenowymi - wyjaśnił. Zniechęca kosztowna instalacja Gospodarzy odstraszać może dość wysoka cena zamontowania systemu. Nie każdego stać na tak drogą inwestycję. - Jednak koszt ten zwraca się. Zastosowanie tego systemu w produkcji powoduje, że staje się on niewspółmiernie tani po uwzględnieniu wartości zaoszczędzonej paszy - zapewnił Józef Homanowski. Rolnicy często podkreślają, że jest problem z dostępem do spożywczych produktów ubocznych.
Jednak znalezienie odpowiedniego towaru nie jest wcale trudne.
- Prawda jest taka, że tam, gdzie ludzie żyją, tam są te produkty i zawsze będą. I my to szczególnie widzimy, bo firmy, które chcą się ich pozbyć, już jakby zauważyły, że rynkiem zbytu są producenci, którzy skarmiają na mokro. Dzwonią do nas z prośbą o kontakt do tych rolników - powiedział Dariusz Półgęsek. Dodał, że rynek odpadów w Polsce, póki co, nadal nie jest należycie wykorzystywany. - Na Zachodzie jest tak, że to firmy zwracają się do potencjalnych odbiorców i oferują produkt, a wraz z nim kartę produktu. Klient wie, co w tym produkcie jest. U nas pierwszy krok często musi wykonać rolnik. To on musi znaleźć źródło zaopatrzenia w towar. Jeśli jednak producent i hodowca wejdą we współpracę, taka utylizacja, na zasadzie której skarmia się trzodę, jest na pewno najtańszym i najprostszym sposobem - stwierdził Dariusz Półgęsek.
W chlewni państwa Lisów znajdują się: „kuchnia paszowa” (do niej należy zbiornik z mieszalnikiem oraz elektronicznym sterownikiem) oraz rurociągi, przez które transportowana jest pasza do każdego z kojców. Pasza zadawana jest dwa razy dziennie. Trzoda znajduje się na rusztach. Wcześniej świnie przechowywano na ściółce. „Wtedy jeden człowiek nie wychodził stamtąd przez cały dzień, żeby to ogarnąć. Teraz tej chlewni poświęcamy dwie godziny dziennie. Trzeba ześrutować chleb i zboża oraz zapodać je do zbiorników. To jest bardzo duże ułatwienie dla nas. Jeszcze wcześniej trzeba było chodzić z wiadrami i oprzątać. A teraz to jest wszystko zautomatyzowane” - opowiadał rolnik
Dorota Jańczak