„Słaba wydajność hodowli trzody chlewnej to przede wszystkim efekt złej organizacji rozrodu” - tłumaczył dr Aleksander Skoracki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Na jednym z tegorocznych wykładów przekonywał o ogromnym znaczeniu rytmicznej produkcji jednolitych grup prosiąt.
Kilka lat temu wielu rolników zrezygnowało z hodowli trzody chlewnej w cyklu zamkniętym na rzecz kupowania warchlaków z: Danii, Holandii czy Niemiec. Aby zlikwidować ten trend, do produkcji prosiąt powinni wrócić polscy hodowcy. Ale jak to zrobić, aby się opłacało? Porad w tej kwestii udzielał na targach rolniczych w Łodzi dr Aleksander Skoracki z Katedry Weterynarii UP w Poznaniu. Jego zdaniem opłacalność i skala produkcji trzody w Polsce spadają, między innymi dlatego, że polskie rolnictwo ma do czynienia z przestarzałymi obiektami i rozdrobnioną produkcją. - W krajach takich jak: Niemcy, Dania, Holandia czy Hiszpania o opłacalności produkcji decydują nowe technologie i sposoby zarządzania, prowadzące do znacznie większych wydajności niż w Polsce. (...) Niestety, niewiele naszych gospodarstw, zajmujących się produkcją trzody chlewnej, wykorzystało unijną pomoc, na przykład na modernizację budynków i ich wyposażenie. Łatwiej było wziąć pieniądze na traktor czy kombajn - stwierdził naukowiec.
Wyrównane pod względem wieku i masy
Aleksander Skoracki zauważył, że polska produkcja trzody chlewnej będzie miała szansę na rozwój wtedy, gdy hodowcy zainwestują w rytmiczną produkcję jednolitych i odpowiednio licznych grup prosiąt. - Tylko zdrowe i wyrównane pod względem wieku i masy ciała grupy prosiąt są solidnym budulcem dla grup tworzonych w okresie odchowu i tuczu - tłumaczył dr Skoracki. Wyjaśnił, iż profesjonalna produkcja musi oferować około 100 prosiąt i to w określonym rytmie produkcji. - O to właśnie chodzi, żeby uzyskać rytm produkcji. Aby na rynku uzyskać odbiorcę, z którym dany producent prosiąt będzie mógł współpracować. Aby to nie była sytuacja jednorazowa i przypadkowa, tylko żeby to były konkretne umowy między producentem prosiąt a odbiorcą warchlaków do tuczu - zaznaczył. Jak to zrobić? Należy przede wszystkim skupić się na większych partiach świń o wyrównanym wieku i masie ciała. - Jeżeli ktoś ma przygotowaną porodówkę na 10 sztuk, to powinno się w niej 10 loch prośnych znaleźć w jednym czasie, a nie tak, że raz będzie ich siedem, a raz 12. Z tego względu, że to całkowicie zaburza taką produkcję i tego niestety trzeba się nauczyć. To wymaga podziału stada na grupy, aby te grupy liczyły tyle sztuk, ile mają liczyć. Aby te grupy były prowadzone w konkretnym rytmie. Jeżeli chodzi o gospodarstwa rodzinne, w których możemy się spodziewać stada podstawowego o wielkości od kilkudziesięciu do 200, 300 czy 400 loch, ta produkcja musi być nastawiona na maksymalne wykorzystanie czasu, środków i nakładu pracy - zaznaczył naukowiec z UP w Poznaniu. Lochy w tym samym czasie powinny wchodzić w ruję, zostać pokryte i wyprosić się. - Później te prosięta będą równe pod względem wieku i grupowane w zależności od ich stanu zdrowia oraz wagi - dodał. Przekonywał, że dzięki zastosowaniu cykliczności, można zaoszczędzić czas na pobycie w chlewni, przeznaczając go na np. prace polowe. - Gospodarstwa, które muszą obsłużyć zwierzęta i areał, mogą ustawić pracę tak, że wszystko będzie odpowiednio zaplanowane i będzie przypadało w tym, a nie innym okresie czasu - przekonywał.
Weterynarz instruktorem
Podstawą produkcji w grupach technologicznych jest dostosowanie całej organizacji do rytmu biologicznego loch, wyznaczonego poprzez ich cykl rozpłodowy. - Jeżeli będziemy mieć 10 loch w grupie i wprowadzimy je w jednym czasie do porodówki, średnio dadzą nam 10 prosiąt. W związku z tym możemy liczyć, że co trzy tygodnie będziemy mieli grupę 100 warchlaków do zaoferowania na rynku. I to można wprowadzić tylko wtedy, jeśli rozrodem odpowiednio się pokieruje - wyjaśnił dr Skoracki. Niezwykle ważna, jak tłumaczył, jest znajomość cyklu płciowego. Te tematy będą hodowcy znane tylko wtedy, gdy zawiąże ścisłą współpracę z weterynarzem. - Musi on być instruktorem i dokładnie pokazać, na czym polega sterowanie rozrodem oraz pomoże korygować błędy do czasu pełnego opanowania tej sztuki przez rolnika - zaznaczył.
Techniki sterowania rozrodem
Istnieje kilka instrumentów sterowania rozrodem (synchronizacja rui, indukcja rui, indukcja owulacji, indukcja porodów), które związane są z podawaniem świniom hormonów. Jak wyjaśnił lekarz weterynarii, stosowanie hormonów w sterowaniu rozrodem umożliwia efektywne wprowadzenie loszek lub loch do grup technologicznych, produkcję według metody „całe pomieszczenie pełne - całe pomieszczenie puste” i odsadzenie jednolitych pod względem wieku, wagi i regularności grup prosiąt. Opracowanie programu kierowania reprodukcją jest zadaniem weterynarzy. Jednak właściciele bądź inne osoby odpowiedzialne za produkcję trzody, powinni się z nim szczegółowo zaznajomić. Ważne jest, by mieli pełną wiedzę na temat możliwości swojego stada i mogli sami stosować produkty lecznicze. - Zadaniem lekarzy weterynarii sprawujących nadzór nad stadem jest także udzielenie wskazówek co do przechowywania preparatów oraz sprawowanie kontroli - dodał.
W sterowaniu rozrodem stosuje się następujące hormony i substancje:
gonadoliberyny GnRH:
analogi GnRH stymulują wydzielanie gonadotropin FSH i LH przez przysadkę mózgową,
peforelina - wybiórczo stymuluje wydzielanie FSH przy niezakłóconej produkcji mLH,
gonadorelina - indukuje komórki gruczołowe przysadki mózgowej do syntezy i uwalniania LH. Efektem takiego działania, podobnie jak w fi zjologicznym przebiegu cyklu jajnikowego, jest stymulacja wyrzutu endogennego LH powodującego owulację;
gonadotropiny
eCG - działa jak folitropina, stymuluje wzrost pęcherzyków jajnikowych,
hCG - działa jak lutropina w celu indukcji owulacji, analogi prostaglandyn, w tym indukcji porodu;
substancje o działaniu gestagennym
- działania zbliżone do progesteronu
- powoduje hamowanie rozwoju i wzrost pęcherzyków jajnikowych (synchronizacja rui).
Dorota Jańczak