W Europie Południowej zapanowały niespotykane dotąd upały, a Parlament Europejski przegłosował niewielką większością głosów (336 do 300), ustawę o odbudowie zasobów przyrody. Warto dodać, że w trakcie prac nad tą ustawą znacząco zredukowano jej znaczenie. To znaczy, że nowe prawo nie narzuca tworzenia nowych obszarów chronionych kosztem rolnictwa.
Źródło: shutterstock.com
Nowe rozporządzenie zakłada natomiast że do 2030 roku co najmniej 20 proc. lądów i mórz Unii Europejskiej, a do 2050 roku - 100 proc. zdegradowanych ekosystemów ma zostać poddanych działaniom naprawczym. Jest to niewielkie, ale jednak zwycięstwo racjonalnego podejścia do dylematu pomiędzy zabezpieczeniem produkcji wystarczającej ilości żywności dla rosnącej liczby populacji naszego globu a zatrzymaniem zmian klimatycznych. Jedno i drugie jest ważne i dlatego potrzebna jest tu bardzo precyzyjnie i racjonalnie wyważona równowaga celów. Osiągnięty kompromis, sądząc po komentarzach prasowych nikogo nie zadowala. Organizacje pozarządowe związane z ochroną przyrody i dbałością o klimat są rozczarowane małą skalą wprowadzanych zmian a organizacje rolnicze upatrują w nowym prawie problemów dla rolników i produkcji żywności w Europie. Kraje Unijne będą miały teraz dwa lata na przygotowanie konkretnych celów naprawczych w stosunku do zniszczonych ekosystemów.
Nowe prawo w Polsce powinniśmy wykorzystać przede wszystkim do retencji wody. Jak pokazują doświadczenia ostatnich lat, mamy do czynienia z suszą i wysokimi temperaturami oraz nawalnymi deszczami, z których wody nie potrafimy zatrzymać w celu produkcji rolniczej. Uregulowana melioracja oraz wybetonowane rzeki w błyskawiczny sposób odprowadzają tę wodę do zlewni morza Bałtyckiego. Odbudowa zasobów przyrodniczych ma polegać przede wszystkim na odbudowie bagien i torfowisk oraz na deregulacji rzek. Te dwa zadania, odpowiednio zaplanowane i dofinansowane pozwolą nam na retencję wody. To jest strategiczne zadanie na kolejne lata. Pozwoli ono osiągnąć cele nowego rozporządzenia, przyczynić się do łagodzenia i zahamowania zmian klimatycznych z jednej strony oraz pozyskania wody dla produkcji rolniczej z drugiej strony.
W ostatnim czasie powstały lokalne partnerstwa dla wody, których Wielkopolska Izba Rolnicza jest uczestnikiem. Są one jednak pozbawione formy prawnej oraz środków finansowych. Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, które od 1 stycznia 2018 jest roku głównym podmiotem odpowiedzialnym za krajową gospodarkę wodną skupia się głównie na pozyskiwaniu różnego rodzaju opłat. Jest ono mocno scentralizowane, co nie sprzyja racjonalnej gospodarce wodnej na szczeblu lokalnym. Mamy zatem bardzo dużo do zrobienia na wszystkich szczeblach rządu i samorządu, aby racjonalnie podjeść do odbudowy zasobów przyrodniczych w taki sposób, aby służyły one również rolnictwu, które jako pierwsze jest zagrożone poprzez zmiany klimatyczne.
Przy okazji wdrażanie nowych regulacji toczy się również dyskusja o przyszłej perspektywie finansowej i środkach przeznaczonych na rolnictwo. Zdaniem Wielkopolskiej Izby Rolniczej, biorąc pod uwagę nowe zobowiązania, które musi od tego roku wypełniać rolnik, budżet Wspólnej Polityki Rolnej powinien być zwiększony. Podobne stanowisko zajął publicznie Komisarz Janusz Wojciechowski. Tym czasem Wice Przewodniczący Komisji, Frans Timmermans, oświadczył kilka dni temu, że nie widzi potrzeby zwiększania tego budżetu, ponieważ obecne środki są źle wydawane a rolnicy nie potrzebują więcej pieniędzy na wdrożenie nowych regulacji. Ten dwugłos w Komisji Europejskiej świadczy o braku spójnej wizji, jak europejskie rolnictwo ma zachować swoją konkurencyjność i rozwijać się w dobie zmian klimatycznych. Naszym zdaniem powinno to być tematem ogólnoeuropejskiej debaty rolników, organizacji rolniczych, organizacji pozarządowych związanych z walką ze zmianami klimatycznymi, ekspertów i rządów.