Przedstawiamy gospodarstwo państwa Jarosława i Moniki Tymczyszyn z Olbrachcic.
Pan Jarosław jest aktywnym członkiem Wschowskiej Rady Powiatowej LIR. Posiada rozległą i fachową wiedzę rolniczą, którą pogłębia i dzieli się ją na wszelakich spotkaniach branżowych. Małżonka Monika, która wspiera działania podejmowane przez pana Jarka, a także akceptuje częstą jego nieobecność w domu, widzi z jakim zaangażowaniem i pasją mąż prowadzi gospodarstwo, dlatego ciężko wyobrazić go sobie w innej roli. Jedynie co chciałaby zmienić, to wydłużyć czas, jaki mogliby spędzać rodzinnie wraz z dwiema córeczkami.
Proszę opowiedzieć jak to się stało ze został Pan rolnikiem, jaka jest geneza gospodarstwa?
Generalnie uważam siebie za człowieka twardo stąpającego po ziemi, jednak to, że jestem rolnikiem było chyba moim przeznaczeniem. Czasem myślę, że zostałem stworzony do tego zawodu. Od małego interesowałem się rolnictwem. W 1978 r. rodzice zbudowali kurnik i dalej poszli w produkcję drobiarską; wtedy gospodarstwo liczyło około 15 ha. Jak tylko nauczyłem się chodzić, to zacząłem biegać za pługiem. Sukcesywnie kiedy dorastałem rodzice pytali co chcę w życiu robić, kim chce być w przyszłości, do jakiej szkoły dalej?, stwierdziłem bez zastanowienia, że chce zostać rolnikiem i wybrałem technikum rolnicze w Lesznie. Technikum oczywiście ukończyłem, jednak w związku z natężeniem prac w gospodarstwie, edukacja typowo szkolna na tym etapie została zakończona. Rodzice kupili drugie gospodarstwo po byłym PGR, w którym było bardzo dużo do zrobienia, zarówno na zaniedbanych polach jak i w zdewastowanych upływem czasy budynkach. Pomoc w doprowadzeniu gospodarstwa do używalności pochłonęła mnie całkowicie. Gospodarstwo, można śmiało powiedzieć, że jest gospodarstwem rodzinnym. Prowadzimy je wspólnie z bratem i mamą. Obecnie liczy360 haw tym 290 gruntów ornych, pozostałe to lasy, łąki i nieużytki. Około 95% stanowią grunty własne, szczęśliwie zlokalizowane w pobliżu siedziby gospodarstwa. Bonitacja gleb jest zróżnicowana od III do VI klasy, przeważają jednak grunty klasy IV i V. Część najsłabszych gruntów zalesiliśmy. Wiadomo na dobrych glebach, można powiedzieć, że wyrośnie wszystko, natomiast na tych słabszych trzeba już większych nakładów. Ale i tak uważam że nie jest najgorzej. Średnio uzyskujemy 5-9 ton zbóż z ha.
Jaki wygląda produkcja w gospodarstwie?Od 1993 roku przeszliśmy na profil stad rodzicielskich – reprodukcja ras mięsnych kur i do dnia dzisiejszego ten temat kontynuujemy. Produkujemy jaja wylęgowe, z których lęgną się brojlery kurze. Jaja od nas trafiają do wylęgarni. Generalnie są dwie rasy, które od lat dominują na rynkach światowych, są to Cobb i Ross. W chwili obecnej w hodowli mamy 35 tyś kur niosek, jesteśmy też na etapie inwestycji – budujemy odchowalnie o pow. ok. 4000 m2. Dzisiaj żeby prawidłowo funkcjonować ilość musi być ściśle powiązana z jakością; są to dwa nierozłączne elementy. Produkcja roślinna jest ściśle powiązana z produkcją zwierzęcą. Tylko rzepak i żyto konsumpcyjne sprzedajemy, natomiast pozostałe zboża, pszenica pszenżyto, owies i kukurydzę zużywamy na paszę Posiadamy własną mieszalnie pasz, własne silosy i magazyny zbożowe. Jeśli chodzi o park maszynowy, można powiedzieć, że jest to wiadro bez dna. W nim ciągle się coś dzieje. W zasadzie od pełnych trzech lat stosujemy system uprawy bezorkowej. Wiadomo każde gospodarstwo jest zróżnicowane pod względem zwięzłości gleby, dlatego na części gruntów stosujemy ciężki kultywator zamiast pługa, a na pozostałych siewnik talerzowy, co oczywiście pozwala obniżać koszty zabiegów uprawowych. Nie widzimy wad tego sposobu uprawy, stąd decyzja o przestawieniu się na system bezorkowy. Dodatkowo od 7-8 lat stosuje użyźniacze glebowe, gdyż istotna jest dbałość o środowisko bakteryjne w glebie.
Doskonale orientuje się pan w najnowszych trendach rolniczych, skąd ta wiedza?
Rolnictwo rozwija się w błyskawicznym tempie, niezwykle dynamicznie, dlatego ciężko jest nadążyć za nowinkami technicznymi, czy technologicznymi. Nawożenie, ochrona, technologia uprawy czy sprzęt rolniczy; tego jest naprawdę sporo. Staram się być ze wszystkim w miarę możliwości na bieżąco. Stosujemy np. systemy satelitarne gps w opryskiwaczach, czy systemy do jazdy równoległej w ciągnikach, żeby nie robić tzw. nakładek. Precyzyjne zabiegi obniżają koszty produkcji, a także wpływają, zwłaszcza przy stosowaniu środków ochrony roślin na ochronę środowiska, dlatego tam gdzie jest to uzasadnione stosujemy nowe technologie. Oczywiście wspomagamy się również wiedzą zewnętrzną. W miarę możliwości uczestniczymy w różnych warsztatach polowych, szkoleniach, konferencjach, spotykamy się z innymi rolnikami wymieniając doświadczenia, dzięki czemu staramy się dorównać kroku z tym co się dzieje w branży. Organizuję także dni pola w moim gospodarstwie współpracując z firmami proponującymi rozwiązania technologiczno – odmianowe, które mogę wypróbować na moich gruntach. W tym roku współpracując z firmami: Osadkowski SA, DuPoint i Timac AGRO mogliśmy porównać kombinacje technologii upraw dwóch odmian pszenżyta ozimego: Cultivo i Adverdo. Tego typu spotkania są najlepszym źródłem informacji, co najkorzystniej uprawiać na danym gruncie, jakie stosować normy wysiewu i dawki środków ochrony roślin oraz nawożenia, aby uprawa była jak najbardziej uzasadniona ekonomicznie. Dodatkowo fajną sprawą jest podzielenie się tymi danymi z innymi rolnikami prowadzącymi uprawę w podobnych warunkach.
To w takim razie jak wygląda sytuacja rolnictwa na tym terenie, tak naprawdę rolniczym, czy dużo rolników mieszka w Olbrachcicach?
Tak, teren na którym się znajdujemy to teren rolniczy, tylko z biegiem czasu charakter rolnictwa nieco się zmienił. Te gospodarstwa które inwestowały, stawiały na rozwój i odważnie poszły do przodu jeszcze w latach 90, powiększając areał i hodowlę, dzisiaj nadal z powodzeniem funkcjonują. Natomiast ci, którzy zatrzymali się, nie inwestowali, mają dzisiaj niejednokrotnie problem, aby utrzymać się z rolnictwa. Kiedyś w Olbrachcicach, jak na przysłowiowej Arizonie, główną drogą pędzono bydło, bo prawie każdy miał krowy. Wszyscy też hodowali trzodę chlewną, w mniejszym, bądź większym stopniu. Dzisiaj w rozmowach z rolnikami często słyszy się, że nic się nie opłaca. Podobna tendencja widoczna jest w naszym sektorze tj. jaj wylęgowych. Musieliśmy postawić przede wszystkim na jakość produktu, aby dzisiaj prawidłowo funkcjonować. Wylęgarnie płacą nam , nie tyle za samą sztukę jajka, co za sztukę o określonych parametrach biologicznych. Im lepsze uzyskują wylęgi z jaj tym więcej płacą za sztukę.
Jak wygląda zbyt jaj, czy są problemy ze sprzedażą?
Nie da się ukryć, że są pewne obawy związane ze sprzedażą jaj, choćby ze względu na sporą nadprodukcję krajową. Natomiast produkcja jaj wylęgowych jest produkcją na tyle trudną i specyficzną, że podstawą są umowy kontraktacyjne i takie też posiadamy.
Czy korzystaliście państwo ze środków UE na rozwój gospodarstwa?
Oczywiście wspomagaliśmy się środkami pochodzącymi z różnych programów UE. Żeby gospodarstwo miało rację bytu musi się rozwijać. Żeby mogło się rozwijać musi inwestować. Żeby inwestować musi pozyskać fundusze i zazwyczaj są to kredyty lub środki pomocowe z programów unijnych. Skorzystałem z programu SAPARD na wyposażenie kurników w automatyczny sprzęt do zbioru jaj, dzięki czemu można było ograniczyć ilość osób obsługujących zbiór oraz poprawić dobrostan zwierząt, aby kury miały jak najlepsze warunki. Również korzystaliśmy z PROW 2004-2006 i 2007-2013, gdzie realizowaliśmy zakup sprzętu, aby dostosować park maszynowy do prowadzonej produkcji roślinnej. Korzystaliśmy również z kredytów preferencyjnych.
Ile osób pracuje w gospodarstwie?
Produkcja zwierzęca trwa cały rok. Zmieniają się cykle, wychodzą kury, po których sprzątamy hale do następnego wstawienia, dlatego niezbędne są osoby do tych czynności. 9-10 osób pracuje na stałe.
Czy pełni pan jakieś funkcje społeczne?
Oprócz bycia członkiem Wschowskiej RP LIR, jestem także członkiem rady sołeckiej w Olbrachcicach. Staramy się w związku z tym realizować różne zadania, jednak uważam, że z roku na rok jest to coraz trudniejsze. Mieszkańcy mniej się angażują, pieniędzy także jest coraz mniej, co nie wpływa korzystnie na podejmowanie inicjatyw. Mam głęboką nadzieję, że w niedalekiej przyszłości to się zmieni.
Jest pan członkiem grupy producenckiej, proszę powiedzieć o tym więcej.
Założyliśmy w 2013 roku grupę producentów jaj. Ponadto w tym roku otrzymaliśmy pozytywną decyzję od Marszałka Województwa Lubuskiego o rejestracji grupy o profilu produkcji ziarna zbóż. Na razie są to początki funkcjonowania grupy, jednak bardzo się cieszę, że znaleźli się chętni do jej założenia. Myślę że rokowania są dobre, gdyż członkowie są osobami aktywnymi, chętnymi do podejmowania działań. Zauważyłem, że w społeczeństwie polskim wszelkiego rodzaju spółki funkcjonują nie najlepiej, dlatego między innymi decyzja o założeniu GP. Uważam, że zrzeszanie się rolników to naturalna kolej rzeczy, jakby kolejny etap w rozwoju gospodarstwa, który z powodzeniem funkcjonuje na świecie. Decyzję tą oczywiście ułatwia wsparcie przewidziane na funkcjonowanie grup, jednak głównym zamysłem było podniesienie konkurencyjności poszczególnych gospodarstw. Jak wspomniałem na razie są to początki, ogólna koncepcja działania już jest, teraz musimy to sobie wszystko poukładać.
Czy tutejsi rolnicy borykają się z jakimiś problemami w swojej pracy i jak to wygląda w Pana gospodarstwie?
Oczywiście tak jak w innych rejonach i tu napotykamy na różne problemy. Największym problemem są oczywiście szkody łowieckie. Na naszym terenie najwięcej szkód powodują dziki i jelenie, których populacja w ostatnim czasie znacząco wzrosła. Nie ma złotego środka, żeby istotnie ograniczyć szkody, w końcu zwierzyna też chce żyć. Natomiast uważam ,że bolączką jest ”dziurawa” ustawa o szkodach łowieckich i często brak dobrej woli pomiędzy kołami łowieckimi a rolnikami. Piętą Achillesową są również melioracje. Urządzenia melioracyjne są zaniedbane i nieutrzymywane od wielu lat i żeby doprowadzić je do pełnej funkcjonalności potrzebne są przede wszystkim pieniądze oraz mądre i racjonalne zarządzanie, nad czym pracujemy.
Czy widziałby się pan w innym zawodzie, jeśli tak to w jakim?
Uważam, że jeśli ktoś chce pracować, to znajdzie pracę gdziekolwiek i ja chyba należę do takich osób, jednak mam gdzieś zakorzenione zamiłowanie, może nie zupełnie do samego rolnictwa, bo faktycznie jest to praca, która wymaga wielu wyrzeczeń, ale ogólnie do przyrody. Naturalnie, cieszą mnie efekty i osiągnięcia w pracy w gospodarstwie, ale również napawa mnie radością np. budząca się do życia przyroda. Lubię patrzeć na roślinny, na drzewa, niesamowicie uspokaja mnie woda. Koło domu jest pokaźny staw z wysepka na którą prowadzi mostek. Pierwotnie miało to być małe oczko wodne. Staw pewnie byłby jeszcze większy jednak działka ma niestety ustaloną powierzchnię. W stawie pływają różne gatunki ryb również te bardziej egzotyczne, jak karpie Koi, które są przyzwyczajone do widoku ludzi i jedzą „z ręki”. Piękno przyrody naprawdę mnie uspokaja, dlatego czasami lubię np. położyć się w zbożu i posłuchać szumu wiatru, co komuś może wydać się bardzo dziwne.
Czy w związku z charakterem produkcji jest czas na dłuższy odpoczynek, na zainteresowania?
Uważam, że przy tak intensywnym zaangażowaniu w pracę wręcz musi być jakieś hobby albo jakaś odskocznia od codziennych stresów, wysiłku itp. Kiedyś często jeździłem na motorach krosowych, tym bardziej że niedaleko jest tor motokrosowy. Jednak ilość kontuzji, która ograniczała albo uniemożliwiała prawidłowe wykonywanie zawodu zmusiła mnie do zaniechania uprawiania tego sportu . Za to teraz nurkuje. Mam uprawnienia do 30 m i w miarę możliwości jeżdżę i poznaje świat z drugiej strony tafli wody.
Dziękuję za rozmowę.
Paweł Sas
Źródło
Lubuska Izba Rolnicza
http://lir.agro.pl/