Panie prezesie, 13 października w Bratysławie odbędzie się tzw. szczyt konsumencki, na którym obecna ma być premier Szydło. Z jakim przesłaniem powinna tam pojechać?
Szczepan Wójcik: Tegoroczny szczyt będzie przebiegał pod wymownym hasłem „For equal quality of products for all”. Będzie to pole do popisu państw Grupy Wyszehradzkiej, które sprzeciwiają się różnicowaniu składów z pozoru tych samych produktów. Chodzi o zróżnicowanie ukierunkowane na konsumentów z Europy Zachodniej i na konsumentów
z Europy Środkowo-wschodniej. Problem szczególnie oburza Słowaków i Węgrów. Mogłoby się wydawać, że to zabieg wpisany w naturę wolnego rynku. Może przecież chodzić o to, żeby uzyskać tańszy towar dla biedniejszych odbiorców. Niestety cena tych „gorszych” towarów wcale nie jest niższa. I to jest prawdziwy problem! Premier Robert Fico [premier Słowacji - przyp. red.] mówi dość takiemu traktowaniu. Twarde stanowisko zaprezentował w czerwcu tego roku w Brukseli. Zbliżający się szczyt ma być więc dobrą okazją do zaprezentowania słowackiego pomysłu na ujednolicenie składów we wszystkich częściach UE. Ponadto, Słowacy chcą nieco „uszczypnąć” tzw. starą Unię pokazując przykłady tego rodzaju okłamywania odbiorców. Co my powinniśmy zrobić? Jak zawsze, dbać o polskiego odbiorcę…
To bardzo ogólny postulat…
Szczepan Wójcik: Ogólny, bo wciąż nie wiemy, jak rozłożą się unijne siły za rozwiązaniem postulowanym przez Słowaków. Kiedy w marcu tego roku szefowie rządów państw Grupy Wyszehradzkiej gościli w Warszawie i ten właśnie temat stanął na agendzie, mówiłem, że w tej sprawie mamy nieco odmienne interesy od naszych partnerów. Nadal tak uważam…
Dlaczego?
Szczepan Wójcik: Polska sprzedaje żywność za prawie 20 mld euro, a naszymi głównymi unijnymi odbiorcami są Niemcy, Wielka Brytania, Czechy, Holandia, Włochy, Francja. To oznacza, że polscy dostawcy również nauczyli się różnicować składy swoich towarów w zależności od rynku zbytu. To normalny mechanizm. Z drugiej strony, tacy Czesi wcale chętnie nie odnoszą się do naszych produktów rolno-spożywczych. Czeska telenowela z blokowaniem naszych towarów regularnie pojawia się i znika od czasu naszej akcesji do Unii. Czesi, Słowacy i Węgrzy nie sprzedają tak wiele towarów na rynki państw Europy Zachodniej. Dodatkowo, ci „straszni i nieuczciwi” producenci żywności często mają swoje zakłady produkcyjne w Polsce. Uderzenie w nich nas kosztowałoby nieporównywalnie więcej niż naszych przyjaciół z V4. Jeżeli zatem oczekują od nas solidarności, to my powinniśmy oczekiwać jej w innych sprawach, a’jak wiadomo, z solidarności w V4 bywa bardzo różnie.
Z takim swoistym „cennikiem” powinniśmy wystąpić w Bratysławie?
Szczepan Wójcik: Oczywiście, że nie! Publicznie nie pierze się swoich brudów. Z Czechami, Słowakami i Węgrami powinniśmy twardo negocjować w kuluarach, a na zewnątrz demonstrować naszą jedność. Czy nie tak właśnie powinno się robić politykę? Nasz przekaz powinien jednoznacznie wskazywać na konieczność pełnego i rzetelnego informowania konsumentów. Odbiorcy w naszych krajach mają święte prawo wiedzieć, co kupują. Osobną kwestią jest to, czy pod tą samą nazwą w Wielkiej Brytanii kryje się coś innego niż u nas. Najważniejsze jest to, żeby w odpowiednim miejscu o tym „informować”. Zatajenie składów, co od jakiegoś czasu jest niechlubną wizytówką jednej z największych w Europie sieci hipermarketów powinno być surowo karane. Odrębną sprawą jest działanie na rzecz podnoszenia świadomości konsumenckiej…
Pamiętam, że w marcu właśnie o tym pan mówił…
Szczepan Wójcik: Mówiłem o nawykach żywieniowych i mówiłem o gustach. To one powinny determinować zmiany w na półkach sklepowych. Tylko wtedy zmiany te będą trwałe.