Panie prezesie, lada moment ruszą negocjacje na temat szczegółów przyszłego budżetu UE. Gdzie w tym wszystkim jest interes rolników?
Szczepan Wójcik: W mojej opinii dla państw tzw. starej Unii interes rolników jest na drugim planie. I to jest zjawisko obiektywne, tj. niezależne od takiego, a nie innego postrzegania Polski. Unia Europejska mierzy się z gigantycznymi wyzwaniami w dziedzinach migracji i bezpieczeństwa. Na kwestie te najprawdopodobniej będą przekazywane środki dużo większe niż dotychczas. Niewiele możemy tu zmienić, nawet przy założeniu, że będziemy bardzo umiejętnie negocjować. Poza tym jest jeszcze jeden problem natury obiektywnej.
To znaczy?
Szczepan Wójcik: Brexit. Przypomnijmy, że wyjście Wielkiej Brytanii z UE będzie równoznaczne z ubytkiem 12 mld euro we wspólnym budżecie. Trzeba być zatem bardzo naiwnym, aby twierdzić, że niezależnie od skurczenia się Unii środki na Wspólną Politykę Rolną pozostaną takie same. Nie możemy zapominać, że dla wielu państw już dostatecznym sukcesem (a dla niektórych – porażką) jest to, że przyjęliśmy, że Wspólna polityka Rolna będzie trwać i wciąż będzie finansowana ze wspólnej kiesy. Ale dziś nawet komisarz Phil Hogan przyznaje, że nie da się zachować tak potężnego budżetu dla rolnictwa bez wyraźnego podniesienia składek członkowskich. Tylko to podniesienie maiłoby się dokonać poprzez przelewanie odpowiedniej części dochodu narodowego brutto do wspólnej kasy. Nie wiem, czy państwa, które mierzą się z kryzysem uchodźczym, tj. państwa basenu Morza Śródziemnego, zgodzą się na większe składki akurat na cele rolnicze. Póki co, pozytywnie na taką propozycje komisarza Hogana odpowiedziały jedynie państwa bałtyckie, Portugalia, Słowenia, Węgry i Irlandia. To stanowczo niewystarczająca część Unii.
Wspomniał pan o problemach natury „obiektywnej”. Są inne?
Szczepan Wójcik : Oczywiście. Mamy bardzo twardy orzech, jeżeli chodzi o naciski wielu europejskich decydentów, aby w przyszłej perspektywie powiązać przyznawanie środków (m.in. na rolnictwo) z przestrzeganiem unijnych zasad praworządności. Nie jestem od tego, aby rozstrzygać, kto ma słuszność w sporze polskiego rządu z Komisją, ale wiem, kto może na tym stracić. Rolnicy! Myślę, że dla wielu z nich bezpieczeństwo ekonomiczne jest dużo ważniejsze niż to, w jakim trybie wybierani są członkowie KRS. Co najgorsze, jeżeli naszym negocjatorom nie uda się tego pomysłu utrącić już teraz, to, gdy dojdzie do ostatecznych głosowań i zakulisowych „dealów”, nawet nasi przyjaciele z Węgier podążą za tym, co im się będzie najbardziej opłacało. A z pewnością będzie im się opłacało trzymanie z Niemcami.
W takim razie na jakie sektory rolnicze powinna postawić przyszła WPR, aby jej skurczenie się najmniej oddziaływało na rolników i konsumentów?
Szczepan Wójcik: Z deklaracji Hogana wiemy, że będzie się on starał, aby zmniejszenie środków w najmniejszym stopniu dotknęło małych i średnich rolników. To szlachetny i z pewnością słuszny postulat, jednak chyba powinniśmy dostrzec rozpychające się wielkie pozaunijne gospodarki, które wymuszają na nas połączenie najlepszej jakości produktów rolnych z poszukiwaniem nisz i innowacji. Małe i średnie gospodarstwa są wielką wartością m.in. polskiej rzeczywistości. Niemniej musimy przyglądać się temu, co one produkują, i jak długo mogą pozostawać w tym konkurencyjne. Mamy przecież genialne marki rolno-spożywcze, które należy wspierać, a nie łudzić się, ze kiedyś znów będziemy hegemonem na zbożowej mapie świata lub, że nasza trzoda chlewna zdobędzie Chiny. Powinniśmy postawić na programy badawcze, które przecież nie są jedynie kwerendami w murach uczelni, a narzędziem do tego, aby w przyszłości produkować lepiej, zdrowiej i taniej. Instytut Gospodarki Rolnej podniósł ostatnio potrzebę rozpoczęcia bardzo merytorycznej debaty (w całej Unii) nad rozwojem upraw wysokobiałkowych. Ponadto, uważam, że w całym tym popłochu dotyczącym ukrócenia środków na WPR nie docenia się tych przedsiębiorców rolnych, którzy swoje biznesy zbudowali bez unijnego wsparcia, a dziś rozwijają i podnoszą standardy swoich upraw, hodowli i przetwórstwa bez żadnego wsparcia publicznego. Nie możemy o nich zapominać, bo przecież to oni są najlepszym przykładem na to, jak funkcjonować i wygrywać bez unijnych dopłat.