Sytuacja na rynku trzody chlewnej nie napawa optymizmem. Zapowiadany jest, co prawda, wzrost cen żywca w okresie wiosennym, jednak to nie przełoży się na ilość hodowanych sztuk w kraju. Wręcz przeciwnie. Pogłowie ma spadać.
Od trzech lat obserwuje się spadek pogłowia trzody chlewnej w Polsce. GUS podał, że na koniec listopada 2012 roku pogłowie to wynosiło 11.127.600 sztuk. To oznacza spadek o 14,8% w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku i o 22% mniej, niż dwa lata wcześniej.
Jak stwierdzają eksperci Agencji Rynku Rolnego tendencja spadkowa ma się utrzymać. Przyczyną tego stan są niekorzystne warunki ekonomiczne tuczu. Rolnicy narzekają na zbyt niskie ceny żywca, które wynoszą około 4,90 zł/kg (kl. E). Podkreślają przy tym wysokie ceny pasz i zbóż. - Soja jest teraz bardzo droga. Jej cena w ciągu kilku miesięcy została podwyższona z 1600 zł na 2400 zł za tonę - mówi rolnik z powiatu gostyńskiego. Dodaje, że w ostatnim czasie zmniejszył hodowlę o 20%. - Stwierdziłem, że jeśli mam dokładać do tego, to lepiej w mniejszym zakresie - tłumaczy. Inny rolnik z powiatu gostyńskiego obecnie jest na etapie przekształcania gospodarstwa z chowu świń na bydło. Powód? - Rynek wołowy jest bardziej stabilny. Przede wszystkim trzoda chlewna jest skarmiana potężną ilością zboża, które jest drogie - informuje.
Nie może zrozumieć tego, jak to jest możliwe, że polskim zakładom mięsnym bardziej opłaca się przywieźć półtusze z krajów zachodnich, niż kupować je od rodzimych hodowców?
- Przecież transport też kosztuje, mimo to jeżdżą i przywożą mięso z Zachodu. Teoretycznie koszty produkcji trzody w Polsce i innych krajach Unii powinny być zbliżone, a jednak tam ta cena jest niższa. Pytam się, dlaczego? Co jest ukryte w tym zakupie, że im się opłaca to przywozić? Dodatkowe dopłaty unijne do hodowli zwierząt? Subsydiowanie paszy? Uważam, że ten problem to nie tylko kwestia ekonomiczna, ale i polityczna - zaznacza. Największy problem, o którym w tej chwili się mówi, to rezygnacja rolników z hodowli w cyklu zamkniętym na rzecz kupowania warchlaków z Zachodu. Import prosiąt, głównie z Danii i Holandii, jest duży.
- Kryzys w ostatnich latach najbardziej przełożył się na to, że nasi hodowcy wyrżnęli bardzo dużo macior i przerzucili się na tucz.
To jednak grozi uzależnieniem. Nasze polskie rasy świń są najbardziej przystosowane do warunków i to jest też nasze dobro, nasza hodowla. Jeżeli wszystko ściągniemy z Zachodu, to nie potrzebujemy naukowców i pewnego odsetka hodowców - stwierdza Michał Bartz z Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Poznaniu. O pozbywaniu się loszek mówi także Marian Kaczmarek z Pępowa (powiat gostyński), który jest przede wszystkim przetwórcą mięsnym, ale ma też kontakt z hodowlą. Tłumaczy, że w ciągu ostatnich kilku lat rolnicy należący do przyzakładowej grupy producenckiej masowo rezygnowali z chowu w cyklu zamkniętym. - Takich, co mają maciory, można na palcach policzyć.
Dlaczego pozostali to zrobili?
Z wygody i dla zysku. Kiedy koniunktura była dobra, pokupowali 300 zł za sztukę. A dzisiaj są rozczarowani, bo dodając do tego koszty paszy, wychodzą na zero, a do niektórych hodowli trzeba powoli dopłacać - mówi Marian Kaczmarek. Hodowla w cyklu zamkniętym wymaga większego nakładu finansowego i pracy.
- Potrzeba więcej pomieszczeń, wprowadzić odpowiednią technologię hodowli macior, m.in. wszystkie szczepienia zapobiegawcze czy synchronizację rui - informuje.
Jego syn obecnie posiada hodowlę liczącą 100 macior. Jak tłumaczy, zysk będzie tylko wtedy, jeśli uzyska się przyzwoitą ilość prosiąt - minimum 20 sztuk rocznie od jednej maciory. - Jeśli ma się nad tym kontrolę, prowadzi pod nadzorem lekarza weterynarii, to idzie wszystko opanować - stwierdza. Dodaje, że sytuacja na rynku trzody chlewnej poprawi się tylko wtedy, gdy odbuduje się w Polsce stado podstawowe. Pojawiły się pogłoski, że właśnie w tym celu rolnikom zaoferowana zostanie pomoc rządowa. Jednak najprawdopodobniej trafi do dużych producentów trzody. Małgorzata Książyk, dyrektor Biura Prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi tego nie potwierdza. Przyznaje jedynie, że przeprowadzone zostały prace nad opracowaniem programu pomocowego. - Powołany przy Ministrze Rolnictwa i Rozwoju Wsi zespół do spraw opracowania programu wsparcia sektora produkcji trzody chlewnej zakończył już prace. Podczas posiedzeń zespołu omówione zostały niekorzystne zjawiska, które powodują spadek produkcji wieprzowiny w Polsce, a w szczególności spadek pogłowia loch i produkcji prosiąt. Obecnie opracowywane jest sprawozdanie z prac zespołu i propozycje rozwiązań, które zostaną przedstawione kierownictwu resortu - tłumaczy Małgorzata Książyk.
Niektórzy eksperci oceniają, że na dramatyczną sytuację rynku wieprzowego mają także wpływ wymogi unijne narzucone polskim rolnikom, związane z tzw. dobrostanem zwierząt. Jednak nie wszyscy upatrują akurat w tej kwestii przyczyny złego stanu. - Sądzę, że wymogi związane z dobrostanem zwierząt jeszcze nie mają znaczenia. Ten czynnik może nas jeszcze dobić, ale w przyszłości. Słyszałem, że pierwsze kontrole już się rozpoczęły - mówi Marian Kaczmarek.
Dorota Jańczak