O ponad złotówkę spadły ceny wieprzowiny w skupie w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Rosja i Białoruś wstrzymały import wieprzowiny z całej Unii Europejskiej. - To jest tragedia i bankructwo - mówi poirytowany rolnik z powiatu rawickiego.
- W Polsce spada cena tucznika, a w Niemczech stoi - ubolewa duży producent świń z powiatu rawickiego. - Mam jeszcze do zbycia taką resztkę 30 sztuk i zastanawiam się, czy mam co sprzedawać. Tydzień wcześniej sprzedałam za duże większe pieniądze 50 sztuk - za 4,50 zł. To jest tragedia i bankructwo - utyskuje hodowca. Rosja i Białoruś wprowadziły embargo 29 stycznia, po tym, jak na Litwie wykryto niebezpieczny dla trzody chlewnej wirus afrykańskiego pomoru świń (ASF) u dzików. Z danych Instytutu Rozwoju Rolnictwa wynika, że oprócz Litwy, obecnie ogniska ASF występują na terytorium Federacji Rosyjskiej. W 2012 r. takie przypadki były na Ukrainie, w 2013 r. - na Białorusi i co najgorsze, w ubiegłym tygodniu stwierdzono dwa przypadki choroby u padłych dzików, które znaleziono na terenie województwa podlaskiego. Zakaz eksportu do Rosji i Białorusi z Unii Europejskiej to cios dla polskich rolników i przetwórców wieprzowiny.
Na reakcję rynku nie trzeba było długo czekać. Z dnia na dzień spadają ceny w skupie. - Ubojnie zyskają na tym, a ludzie w mieście nie. Cena spadła prawie o 1 zł, a w sklepach nic nie tanieje. Za ile będziemy oddawali te tuczniki. Kto się bogaci? Tylko ubojnie. Ludzie biedni, tak samo w mieście, jak i na wsi, muszą kupować drożyznę - irytuje się rolnik z gminy Żerków. Podobnie wypowiada się gospodarz z Twardowa, który zauważa jednocześnie, że w ostatnim czasie cena na wieprzowinę w skupie nie była zadowalająca. - Za świnie 100 kg dostaje się 400 zł, a prosię kupi się za 200 zł, to przy tych cenach jest nieopłacalne całkowicie.
U nas szybko idzie na dół, a wolno do góry. Będę sprzedawał dopiero w marcu, a to będzie bliżej świąt wielkanocnych, liczę, że cena podniesie się. Na pewno nie będzie to cena zadawalająca - uważa Zdzisław Wodniczak. Rolnicy z Wielkopolski za pośrednictwem zarządu Wielkopolskiej Izby Rolniczej bombardują pismami premiera, ministrów rolnictwa, gospodarki i finansów, aby podjęli pilne działania w tej sprawie. „ Z rozeznania Wielkopolskiej Izby Rolniczej w terenie wynika, że cena trzody na wielkopolskich skupach wynosi obecnie średnio 3,60- 4,00 zł za 1 kg wagi żywej (w woj. kujawsko-pomorskim notowane są już ceny 3,20 zł)” - czytamy w stanowisku WIR-u. Jej eksperci oszacowali, że producenci trzody chlewnej tracą w tych warunkach 120-150 zł na 1 tuczniku, a Wielkopolska jest regionem, w którym hodowla trzody chlewnej jest dominującym kierunkiem produkcji.
„Z Wielkopolski pochodzi ok. 30% krajowej produkcji wieprzowiny. Problem nieopłacalności produkcji trzody chlewnej dotyka więc znaczną część gospodarujących na naszym terenie rolników. Uwarunkowania te sprawiły, że sektor produkcji trzody chlewnej stał się dla Wielkopolski „sektorem wrażliwym” - czytamy w piśmie z 20 lutego. Samorząd rolniczy liczy, że Unia Europejska zdecyduje o wprowadzeniu dopłat do przechowywania - mrożenia - wieprzowiny. Zarząd WIR postuluje uruchomienie przez Agencję Rezerw Materiałowych zakupu nadwyżki półtusz wieprzowych. Czy ceny nadal będą „leciały w dół”? - W moim przekonaniu ta cena już spadła na tyle istotnie, że nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby jeszcze dalej poleciała. Pewnie ona szybko nie podskoczy, nawet jeśli te mechanizmy interwencyjne zostaną wdrożone i na pewno nie powróci do poziomu sprzed kryzysu.
Niemniej jakiś ruch cen w górę jest spodziewany - uważa Kornel Pabiszczak z działu ekonomiki i marketingu WIR w Poznaniu. W jego ocenie na rynku wieprzowiny mamy bardzo głęboki kryzys. - To się zbiega bardzo niekorzystnie z programem odbudowy trzody chlewnej w Polsce. Od dwóch lat jest ten program wdrażany, a tutaj taki cios rynkowy, a jednak rynek najbardziej decyduje, ile rolnicy tych świń utrzymują albo czy w ogóle je utrzymują - mówi ekspert WIR-u.
Z kolei Andrzej Frąckowiak, członek Krajowej Rady Izb Rolniczych, przewodniczący funduszu promocji polskiej wieprzowiny zauważa, że embargo jest poważnym problemem dla Polski, która jest jednym z większych eksporterów mięsa wieprzowego na bardzo duży rynek zbytu, jakim jest Rosja.
- Zainwestowaliśmy sporo pieniędzy, aby wejść na ten rynek, pokazać, jak dobre są polskie wyroby czy mięso wieprzowe. Jeżeli będzie to długotrwałe, to odbije się na produkcji świń, o którą tak zabiegamy w nowym Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich, aby wesprzeć rolników, którzy chcieliby produkować mięso wieprzowe, zająć się produkcją macior. To jest jeden z priorytetów w nowym rozdaniu PROW-u - podkreśla Frąckowiak. Zaznacza, że sam jest hodowcą trzody chlewnej, ma stado zarodowe i jeszcze półtora miesiąca temu obserwował bardzo duże zapotrzebowanie na loszki hodowlane.
W związku z wykryciem nieopodal granicy z Białorusią wirusa ASF u dwóch padłych dzików, Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek wydał we wtorek decyzję o wstrzymaniu praktycznie całego eksportu produkcji zwierzęcej do krajów spoza Unii Europejskiej. Zakaz eksportu odczuwają dotkliwie również podmioty zajmujące się handlem żywymi zwierzętami. Firma Agro-Transhandel Sp. z o.o. z miejscowości Szewce (gm. Buk) sprowadza warchlaki z Danii, a pośredniczy w skupie tuczników dla Pini Polonia Kutno.
- Lobbujemy, aby podzielić Polskę na strefę buforową i wydzielić te powiaty, które są zagrożone ASF i tam wprowadzić zakaz eksportu mięsa i zwierząt. Natomiast całą pozostałą część Polski uwolnić od tego zakazu. Tylko eksport pozwala nam osiągnąć normalne ceny sprzedaży tucznika, czyli takie ceny, na których rolnik zarabia. Oczywiście dla rolników z zagrożonej strefy potrzebna jest pomoc, ale na dziś trzeba przede wszystkim uwolnić eksport i pozbyć się nadwyżek mięsa. Tylko to zatrzyma dalszy spadek cen - mówi Sławomir Włoszczyk, przedstawiciel handlowy z Agro-Transhandel, który jest jednym z pięciu największych dostawców świń do ubojni w Kutnie i każdego dnia skupuje od 1.200 do 1.400 sztuk zwierząt. - Zakład w Kutnie prowadzi ubój na niezmienionym poziomie, bo chce się wywiązać z tych zobowiązań, które z nami podpisał.
Odbiera od nas surowiec w niskich cenach, ponieważ musi go lokować w kraju. Bardzo dużo mięsa zalega mu w portach w kontenerach, które czekają na wysyłkę na zrealizowanie swoich umów współpracy z rynkami dalekowschodnimi - Chiny, Japonia, Korea - wyjaśnia pracownik Agro- Transhandel. Dodaje, że aktualnie (21 lutego) spółka za kilogram tucznika płaci 4 zł, a w styczniu kupowała nawet po 5,50 zł. Trzy miesiące temu dostarczając rolnikowi warchlaki oferowała, że tuczniki kupi na wagę ciepłą poubojową za 6,70 - 6,80 zł, a aktualnie nabywa je za 5,20 zł. - Za tydzień mamy odbierać zwierzęta, na które gwarantowaliśmy, że rolnik dostanie nie mniej niż 6,80 zł.
Hodowca, który zdecydował się wydać 300 zł netto na warchlaka, to wiedział, że za trzy miesiące przyjedzie firma i odbierze te zwierzęta i co najmniej 30 zł od sztuki zostaje mu na tuczu, a jak będzie dobra koniunktura, to zarobi po 150 zł. Tucz zwierząt w takiej formie to jest normalna gałąź produkcji, która teraz jest mocno zagrożona. Rolnikowi przy obecnych cenach z pewnością zabraknie na zapłatę za warchlaki lub paszę albo raty kredytu. Nie można do tego doprowadzić przez opieszałość urzędników i brak decyzji na szczeblu ministerialnym - mówi Sławomir Włoszczyk.
Na razie nie ma przełomu w rozmowach z Rosją w sprawie zniesienia embarga. Ministerstwo Rolnictwa nie odpowiedziało jeszcze na pismo WIR.
Afrykański pomór świń to szybko szerzący się wirus, na który chorują świnie domowe oraz dziki. ASF nie stwarza w żaden sposób zagrożenia dla życia ludzkiego oraz nie wywołuje negatywnego wpływu na bezpieczeństwo zdrowotne.
Elżbieta Rzepczyk