W ostatnim okresie czasu uczestniczyliśmy w dwóch wydarzeniach – V Forum Rolnictwa i Agrobiznesu Top Agrar oraz Agroakademii 2020 BNP Paribas. Oba wydarzenia były poświęcone między innymi bardzo trudnej sytuacji w branży mięsnej. Patrząc na ten rynek, w każdym jego sektorze mamy do czynienia z sytuacją kryzysową. Ceny skupu trzody chlewnej notują historycznie niskie poziomy a odbiorcy ograniczają zakupy tuczników. Rekordowo niskie są też ceny żywca drobiowego a popyt na to mięso zdecydowanie ograniczony. Ceny skupu wołowiny, chociaż stabilne to od dłuższego czasu pozostają na bardzo niskim poziomie. Te trzy sektory, to obok produktów mleczarskich filary polskiego eksportu. W przypadku wołowiny aż 82% tego mięsa trafia na rynki zagraniczne. Warto też wspomnieć, że Polska jest znaczącym producentem w skali Unii Europejskiej w zakresie drobiu i wołowiny. W przypadku wieprzowiny raz jej więcej eksportujemy a innym razem importujemy. Przyczyny kryzysu są w części wspólne ale w części różne dla tych branż i podobnie jest z perspektywami ich rozwoju. Niewątpliwie wszystkie branże odczuwają skutki pandemii koronawirusa i ograniczenia gastronomii. Trzeba bowiem wiedzieć, że polskie mięso trafia głównie na ten rynek.
Najbardziej skutki pandemii odczuwa drobiarstwo. Ten surowiec króluje dzisiaj w sieciach gastronomicznych. Na kryzys w branży wpływ na również ptasia grypa, której bardzo duże ognisko zlokalizowano ostatnio w okolicach Wolsztyna. Zagrożeniem dla tej branży jest napływ taniego surowca z Brazylii na rynek europejski. Pomimo trudnej sytuacji, należy spodziewać się prędzej czy później odbicia w tej branży. Optymizm autora wynika z kilku czynników. Po pierwsze konsumpcja drobiu w Polsce i w Europie stale rośnie. Konsumenci postrzegają białe mięso pozytywnie w odróżnieniu od mięsa czerwonego. Jakość i parametry produkowanego w Polsce drobiu jest różna i preferowana przez przetwórców w porównaniu z mięsem drobiowym sprowadzanym z Brazylii. Polska branża drobiarska jest bardzo dobrze zorganizowana i zintegrowana. Większość obrotu odbywa się na zasadzie kontraktacji i ścisłej współpracy rolników i przetwórców. W polski sektor drobiarski zainwestowały największe koncerny światowe, które będą chciały dalej realizować zwroty z inwestycji. Branża posiada swoje biura handlowe w wielu miejscach Świata. Należy spodziewać się, że jak pandemia odpuści to sytuacja w branży wróci do normy, a zagrożenie importem z Brazylii nie będzie wcale tak duże jak nam się dzisiaj wydaje. Branża pójdzie w kierunku jeszcze większej koncentracji i ściślejszej współpracy rolników z ubojniami oraz przemysłem paszowym. Być może nie będzie już miejsca na pojedyncze podmioty, niepowiązane i sprzedające drób w sposób okazjonalny.
W przypadku trzody chlewnej przyczyną kryzysu jest również ASF, który trafił do Niemiec i zablokował eksport wieprzowiny na rynek chiński. W Europie mamy do czynienia z nadwyżką mięsa wieprzowego na poziomie 170% popytu wewnątrzunijnego. Ta nadwyżka jest zazwyczaj eksportowana do Chin i innych krajów azjatyckich. Te niestety zablokowały import z Niemiec. Dobre ceny żywca wieprzowego w Polsce, na przełomie 2019/2020 wynikały z faktu uzupełniania na rynku europejskim wieprzowiny eksportowanej przez inne kraje unijne na rynki azjatyckie. Polscy producenci korzystali na tej sytuacji. Niestety pandemia a potem ASF w Niemczech spowodowały to co mamy dzisiaj czyli nadwyżkę tuczników i rekordowe spadki cenowe. To wiemy, natomiast nie wiemy do końca czy jest to sytuacja przejściowa czy raczej trwała sytuacja kryzysowa. Niestety w tym przypadku, trudno zdobyć się dzisiaj na optymizm. Z Chin napływają informacje o odbudowie pogłowia trzody chlewnej i budowaniu samowystarczalności w tym zakresie. Poza tym Chińczycy dogadali się z amerykanami i zaczęli importować duże ilości taniej wieprzowiny z tamtego kierunku. Polscy producenci wieprzowiny przegrywają walkę konkurencyjną z europejskimi liderami w branży, czyli Hiszpanią, Belgią, Danią (wyspecjalizowaną w produkcji warchlaka) czy Niemcami. Wiele gospodarstw kupuje drogie, duńskie warchlaki i nie mieści się w kosztach produkcji przy wahaniach cenowych. Spożycie wieprzowiny w Polsce i w Europie spada. Pomimo dużej liczby zawiązanych grup producentów, rolnicy nie są zorganizowani. Grupy trwają, dopóki płynie dotacja a później wegetują lub ulegają likwidacji. To fakty, które źle rokują na przyszłość. Prawdopodobnie branżę zdominuje w przyszłości model tuczu kontraktowego. Już bardzo wielu rolników w taki sposób funkcjonuje. To rozwiązanie wygodne dla rolnika, który dysponuje odpowiednimi pomieszczeniami. Nie musi ryzykować środków finansowych w celu zakupu pasz i warchlaków. Nie ponosi ryzyka rynkowego. Dodatkowo otrzymuje dochody z własnej produkcji polowej, którą wcześniej musiał przeznaczać na paszę. Otrzymuje stabilny dochód za swoją pracę i pomieszczenia. Kluczem do sukcesu jest oczywiście wybór dobrego zleceniodawcy, najlepiej na trwale związanego z zakładami ubojowymi. To jest droga, którą z sukcesem przeszli producenci drobiu, decydując się na bardzo ścisłą współpracę z sektorem ubojowym. Jeśli nie tucz kontraktowy to pozostaje produkcja w cyklu zamkniętym, z podwyższonym standardem dobrostanu, za który są dopłaty. Dodatkowo skracanie łańcucha spożywczego i docieranie bezpośrednio do konsumenta. No i oczywiście tworzenie grup producentów, dobrze zarządzanych i tworzących silne związki, które będą miały szansę negocjować z przetwórstwem czy sieciami detalicznymi oraz będą miały możliwość promować polską wieprzowinę na rynku krajowym. Jeśli tucz otwarty to przy założeniu dużego ryzyka rynkowego, które można zniwelować ponownie przez współpracę w grupach i tworzenie funduszy stabilizacyjnych, wspomagających rolników w okresie niskich cen.
Trzeci sektor – produkcja wołowiny, na dzień dzisiejszy w miarę stabilny ale mający jedną podstawową słabą stronę. To jest całkowite uzależnienie się od eksportu i słaba pozycja polskiego rolnika na rynku eksportowym. Nad branżą dodatkowo wisi ciągle zagrożenie wynikające z procedowanej jeszcze niedawno ustawy o ochronie zwierząt, w myśl której zabroniony byłby ubój halal, a na ten właśnie rynek trafia większość eksportowanej z Polski wołowiny. Branża znajduje się również pod presją ekologów, ze względu na wydzielany przez bydło metan, przyczyniający się do ocieplania klimatu. Produkcja wołowiny to ważna gałąź produkcji dla wielu małych i średnich gospodarstw w Wielkopolsce. Warto pomyśleć o lepszej promocji tego mięsa na rynku krajowym oraz skracaniu łańcucha poprzez rzeźnie rolnicze i docieranie bezpośrednio do konsumentów. Takie działania mogą uniezależnić branżę od eksportu i presji cenowej na rynkach światowych.
Na wszystkie powyższe analizy, musimy jeszcze nałożyć nowe podejście do Wspólnej Polityki Rolnej w powiązaniu z europejskim zielonym ładem. Realizacja ambitnych celów środowiskowych i klimatycznych bez wątpienia uderzy w producentów żywca poprzez wzrost kosztów produkcji. Zasadnicze pytanie brzmi, na ile taki wzrost będzie skompensowany przez programy unijne oraz chęć konsumentów do płacenia wyższych cen za mięso, pod warunkiem, że jest ono produkowane w podwyższonym standardzie dobrostanu. Na te pytania nie ma jeszcze odpowiedzi. Komisja Europejska ustalił 2-letni okres przejściowy dla WPR 2021-27. W tym czasie zaplanowane będą szczegółowe rozwiązania.
Z punktu widzenia rolnika dwie rzeczy wydają się niezbędne. Po pierwsze współpraca z innymi rolnikami oraz przemysłem przetwórczym a po drugie wdrażanie innowacyjnych rozwiązań pozwalających na redukcję kosztów. Takie innowacyjne rozwiązania w zakresie produkcji zwierzęcej w oparciu o użytki zielone znajdziecie Państwo na stronie internetowej projektu Inno4grass, którego Wielkopolska Izba Rolnicza była partnerem ( https://www.inno4grass.eu/pl/, www.encyclopediapratensis.eu ). W ramach tego projektu zidentyfikowane szereg innowacyjnych praktyk i rozwiązań stosowanych przez rolników w 7 krajach europejskich.
Z autorem można skontaktować się poprzez adres email: a.przepiora@wir.org.pl
Andrzej Przepióra
Źródło
Wielkopolska Izba Rolnicza
http://www.wir.org.pl/