Prezes Instytutu Gospodarki Rolnej: - Jeżeli Grupa Wyszehradzka chce od nas solidarności, my powinniśmy wymagać pełnego poszanowania unijnej swobody przepływu towarów
Panie prezesie, przewodniczący Komisji Europejskiej stwierdził ostatnio, że być może trzeba będzie się zastanowić nad unijną regulacją dotyczącą jakości żywności. Minister Jurgiel zadeklarował gotowość Polski do czynnego udziału w pracach nad nowym prawem. Czy uważa pan, że problem należy rozwiązać w Brukseli?
Szczepan Wójcik: Problem z jakością żywności w różnych państwach członkowskich oczywiście istnieje. Chodzi przede wszystkim o różnice w składach z pozoru takich samych towarów od tych samych producentów. Często różnice występują w zawartości tzw. polepszaczy albo np. soli. Z drugiej strony różnice te bywają powodowane specyfiką rynków i konsumentów. Inne są gusta Węgrów, inne Niemców, a jeszcze inne Szwedów. I tu powinno nastąpić wyraźne rozróżnienie w diagnozowaniu całego tego zagadnienia. Regulacja unijna może uwzględnić różnice w preferencjach odbiorców, ale istnieje też ryzyko, że tego nie zrobi. Należy zatem cierpliwie czekać na pierwsze propozycje i na bieżąco reagować.
Na taką regulację czeka zwłaszcza Grupa Wyszehradzka. ostatnio mieliśmy stanowczy głos Roberta Fico [premiera Słowacji – przyp. red.], który atakował producentów żywności zarzucając im sprzedawanie Słowakom gorszego sortu towarów…
Szczepan Wójcik: Do tego sprzeciwu przyłączyła się tez ostatnio Rumunia. Proszę jednak pamiętać, że akurat w tej kwestii Polska nie krzyczy najgłośniej. Wszystko wskazuje na to, że do wschodnich krajów UE dostarczane są produkty zachodnich marek, ale ze zmienionymi składami. Są po prostu gorszej jakości. Jednak u nas problem ten jest średnio zauważalny. Po pierwsze, na naszym rynku jest bardzo dużo rodzimych produktów. Po drugie, chyba dostawcy zachodni bardziej liczą się z polskim konsumentem niż z innymi odbiorcami na wschód od Odry i Łaby. Stanowczy głos Słowacji, Czech i Węgier może być podyktowany tym, że jednak państwa te dużą część produktów rolno-spożywczych importują. Nasze stanowisko jest zatem ukłonem w kierunku partnerów z V4. Chociaż osobiście uważam, że nie powinniśmy swojego poparcia oddawać za bezcen…
Co ma pan na myśli?
Szczepan Wójcik: Minister stwierdził, że Polska popiera wszelkie działania służące wyeliminowaniu nieuczciwych praktyk rynkowych i ochronie interesów konsumentów. Nie ma co tego podważać. Jest tylko jedno „ale”, tzn. niech partnerzy z Grupy Wyszehradzkiej postępują tak samo. Myślę tu zwłaszcza o jednym kraju, który stosuje różnego rodzaju nieuczciwe praktyki względem naszych produktów rolno-spożywczych…
Chodzi panu o Czechy?
Szczepan Wójcik: Dokładnie. Nie może być tak, że szukają oni w nas partnera do forsowania prawa wspólnotowego wspierającego czeskich konsumentów i uniemożliwiającego zalew czeskiego rynku przez słabsze odpowiedniki zachodniej żywności przy jednoczesnym blokowaniu polskiego eksportu. Co chwila pojawiają się nowe wyssane z palca preteksty, pod którymi kolejne grupy naszych towarów spożywczych są zatrzymywane na granicy. Zakończenie tych wojenek jest szczególnie ważne teraz, ponieważ według wszelkich znaków na niebie i ziemi na jesieni rząd w Pradze będzie tworzył człowiek, któremu nawet niepotrzebne będą te preteksty. Od dawna otwarcie prezentuje on swoją wrogość wobec Polski. Zatem, jeżeli Grupa Wyszehradzka chce od nas solidarności w tej kwestii, my powinniśmy wymagać pełnego poszanowania unijnej swobody przepływu towarów.
Jaki cel powinien przyświecać naszemu ministrowi, kiedy nad projektem zacznie pracować Rada UE ds. rolnictwa?
Szczepan Wójcik: Przede wszystkim, powinniśmy zabiegać o to, aby konsumenci nie byli oszukiwani. Z drugiej strony bardzo ważne jest tez to, żeby nie próbować zrównywać przyzwyczajeń żywieniowych obywateli różnych państw członkowskich. Niemcy wolą miód od cukru i nie widzę konieczności narzucania takiego podejścia wszystkim obywatelom UE. Węgrzy lubią produkty o większej zawartości pieprzu i papryki i to też nie powinno być narzucane innym. Ponad wszystko musimy jednak zadbać o to, aby symboliczne ciastka marki X sprzedawane na Słowacji nie były bardziej szkodliwe dla zdrowia konsumentów od teoretycznie tych samych ciastek sprzedawanych w Belgii i Holandii. Dodatkowo bardzo istotną kwestią pozostaje ochrona konsumentów przed zawyżaniem cen po wprowadzeniu owej regulacji. Oczywiście, wszystko to powinno się dziać w granicach dopuszczalnej ingerencji w wolny rynek i jego prawa.