Nie ulega wątpliwości, że kwoty cukrowe państw europejskich w ciągu najbliższych lat zostaną zniesione. Obecnie batalia tyczy się już tylko o to, aby zmiany odwlec jak najdalej w czasie.
Uprawa buraków cukrowych w rodzinie państwa Marciniaków z Bodzewa, (powiat gostyński) była prowadzona od pokoleń. Obecnie pan Leszek posiada dwa hektary buraków. Obserwując swoje pole, przejmuje się przede wszystkim pogodą. Czy tegoroczna będzie sprzyjać plonowaniu rośliny? Doskwiera mu, podobnie jak innym polskim plantatorom, także inne zmartwienie: jak rynek cukrowy będzie kształtował się w najbliższych latach?
Komisja chce zniesienia
Niepokoić się jest o co, bo ostatnie zawirowania w Brukseli pokazały, że zniesienie kwotowania może przyjść wcześniej, niż się spodziewaliśmy. Obecnie rynek cukru regulują przepisy z reformy z 2006 roku. Będą obowiązywać do 30 września 2015 roku. Trwają prace nad nowymi uregulowaniami prawnymi. Wiążące w tym aspekcie są decyzje trzech organów: Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i Rady Ministrów Unii Europejskiej. Przypomnijmy, że za zmianami związanymi z likwidacją kwot cukrowych w roku 2015 dla państw Unii Europejskiej po raz pierwszy jesienią 2011 roku opowiedziała się Komisja Europejska. Swoje stanowisko podtrzymała. Decyzja ta spowodowała niepokój w środowiskach producentów buraków i cukru. Stwierdzają one bowiem, że nie są jeszcze gotowi na otwarty rynek. Dodają, że zniesienie limitów cukrowych może przyczynić się do bankructwa tysięcy gospodarstw i wielu cukrowni. Parlament za utrzymaniem
Organizacje zrzeszone w Europejskim Związku Plantatorów Buraka Cukrowego CIBE zaczęły głośno protestować. Zwróciły politykom uwagę na fakt, że zniesienie kwot cukrowych spowoduje monopolizację rynku cukru, chaos i uzależnienie się od dostawców cukru trzcinowego. Argumenty branży plantatorskiej trafiły na przyjazny grunt. Efektem tego najpierw było stanowisko Komisji Rolnictwa PE przyjęte w styczniu 2013 roku, a następnie 13 marca całego Parlamentu Europejskiego, które w zasadniczych kwestiach wypełniało oczekiwania branży plantatorsko-cukrowniczej.
- Parlament Europejski opowiedział się za kontynuacją regulacji rynku cukru na zasadach zbliżonych do obecnych do końca września 2020 roku, a zatem pozostawienie: systemu kwot narodowych, ceny minimalnej buraków cukrowych, porozumień branżowych, ceny referencyjnej cukru oraz rozwiązań związanych z reklasyfikacją cukru na rynek europejski czy z eksportem cukru na rynki światowe - tłumaczy Antoni Grzebisz, członek Okręgowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Lesznie.
Niezgodny z oczekiwaniami branży cukrowniczej był jedynie zapis o tzw. realokacji kwot, czyli ponownym przywróceniu kwot państwom, które je utraciły po 2006 roku - To akurat nie było zbieżne z naszymi oczekiwaniami, bo te państwa uzyskały rekompensatę z tytułu zaniechania produkcji cukru. Ona pochodziła z funduszu restrukturyzacyjnego, który był tworzony z pieniędzy plantatorów i producentów cukru w UE - mówi Antoni Grzebisz. Stanowisko PE przyniosło plantatorom pewien spokój. Jednak nie na długo, bo niespełna tydzień później obradowała Rada Ministrów Unii Europejskiej. Uzgodniła ona, że koniec kwotowania cukru w Europie powinien nastąpić 30 września 2017 roku.
Surrealizm decyzyjny Wiadomo, że za utrzymaniem limitów narodowych jest większość państw, które produkują buraki, w tym dominujące: Niemcy, Francja i oczywiście Polska. Jednak, jak się okazuje, w dyskusji o rynku cukru, ważniejszy głos miały kraje, które nie posiadają żadnych kwot (Łotwa, Irlandia, Słowenia). - Państwa, które nie produkują cukru, narzuciły decyzję o obniżeniu tego okresu. Pachnie to trochę surrealizmem - komentuje Antoni Grzebisz. Współtworzą one koalicję z Wielką Brytanią, która najprawdopodobniej jest zainteresowana rafinacją cukru oraz Holandią i Szwecją, Danią i Estonią. W opinii polskich polityków rok 2017 jest wypracowanym przez strony kompromisem. Jednak plantatorzy postrzegają to jako porażkę. - Realnie patrząc, będzie dobrze, jeśli to się skończy na roku 2018. Przedłużenie do 2020 roku nie ma szans przy tak wczesnym zaprezentowaniu obniżenia poziomu oczekiwań ze strony ministerstw będących po tej samej stronie, co Polska. Chociaż nasze ministerstwo rolnictwa zadeklarowało, że nadal biorą pod uwagę rok 2020. Dla mnie jest to pusta deklaracja - przekonuje plantator Antoni Grzebisz.
Wypełnić lukę prawną
Jak zapowiedziała irlandzka prezydencja UE, ostateczna decyzja dotycząca kwotowania zostanie wypracowana do końca czerwca. Teraz najważniejszym aspektem będzie stworzenie odpowiednich przepisów normujących rynek po zniesieniu limitów.
- Chodzi o to, żeby nie było pustki prawnej, żeby były wzmocnione ramy kontraktacji między plantatorami a producentami cukru w postaci przepisów unijnych i kolejnych porozumień branżowych na szczeblach lokalnych czy krajowych. Ważne jest, aby zostały skonstruowane przepisy, które pozwolą w cywilizowany sposób stronom bezpośrednich umów kontraktacyjnych układać się tak, żeby to nie było chaotyczne, a wpływało na partnerski układ w relacjach plantator - producent - wyjaśnia Antoni Grzebisz.
Zamiast buraczanego, cukier z Brazylii?
Po zniesieniu kwotowania trzeba będzie pomyśleć o utworzeniu przepisów regulujących warunki podziału buraków, np. podział nadwyżki ponad cenę referencyjną. Jest pewne, że cena referencyjna cukru buraczanego będzie utrzymana na obecnym poziomie 404 euro/t, a cukru trzcinowego - 335 euro/t. To nie zmienia jednak faktu, że niepewna będzie ogólna sytuacja na rynku europejskim. System kwotowy dawał stabilne ramy funkcjonowania zarówno plantatorom, jak i producentom cukru i pewną gwarancję cenową konsumentom. Po jego zniesieniu, lawinowo Europę może zalewać cukier z Brazylii, który w 60% odpowiada za rynek światowy (w okresach letnich ta zależność sięga do 80-90%).
- Sporą ilość cukru Brazylia przeznacza na bioetanol, a zatem pewne zmiany na rynku cen ropy naftowej spowodują, że więcej cukru ten kraj przeznaczy na bioetanol, mniej na rynek. To będzie oddziaływało na ceny cukru na naszych półkach sklepowych. Będziemy mieli do czynienia z dużą dynamiką zmienności cenowej - tłumaczy Antoni Grzebisz.
To z pewnością przyczyni się do destabilizacji rynkowej. Może również zagrozić plantatorom buraka. - Nie ma w tej chwili warunków, w których uprawa buraka byłaby konkurencyjna w stosunku do trzciny cukrowej. Trzcina jest tańsza, co nie oznacza, że cena wyprodukowanego z niej cukru będzie niższa. Niewątpliwie przed nami stoi wyzwanie podnoszenia plonu, bo widać, że zmierza wszystko w stronę liberalizacji - stwierdza Antoni Grzebisz.
Dorota Jańczak