Walne Zgromadzenie Wielkopolskiej Izby Rolniczej alarmuje władze państwa polskiego o krytycznej sytuacji polskich hodowców jak i producentów trzody chlewnej. To co dzieje się od kilku miesięcy na rynku trzody chlewnej to nie chwilowy kryzys, podczas którego rolnicy tracą dochody, to początek agonii polskiego rolnictwa, dlatego przemawiamy do rozsądku polskich władz, aby zajęły się ratowaniem polskiego rolnictwa, a nie jego zagładą. Czy uzależnienie polskich konsumentów od żywności z innych krajów leży w interesie naszego państwa? Nie trzeba bowiem wielkiej wyobraźni, aby zobrazować sobie skutki braku polskiej żywności na półkach sklepowych, w obliczu występującej w obecnym czasie pandemii koronawirusa.
Wirus ASF w Polsce to nie problem, który pojawił się wczoraj, a mimo to wciąż nie zastosowano skutecznej metody jego zwalczania. Podczas, gdy w innych krajach takich jak Czechy, Belgia czy Niemcy zaraz po pojawieniu się wirusa ASF rozpoczęto jego eliminację ze środowiska poprzez precyzyjny odstrzał dzików z terenów zagrożonych, w Polsce przez sześć lat toczy się dyskusja nad humanitarnością „masowego” odstrzału dzików. Jeszcze na początku stycznia br. naukowcy z Polskiej Akademii Nauk negowali sens odstrzału dzików sugerując potrzebę zwiększenia bioasekuracji w gospodarstwach rolnych. Z kolei tej jesieni, po tym jak ASF zdążyło opanować już część Wielkopolski, stanowisko uczonych z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży uległo radykalnej zmianie. Dnia 1 września br. Instytut ten opublikował raport z rekomendacjami dla kontroli ASF, w którym wyraźnie podkreślono, że wysoka liczebność dzików jest istotnym czynnikiem wpływającym na szansę wystąpienia oraz tempo rozprzestrzeniania oraz utrzymywania się wirusa ASF na danym obszarze. Zarekomendowano także, że największą skuteczność walki z ASF ma metoda, którą zastosowano w Czechach i Belgii, czyli kombinacja działań w systemie strefowym, polegająca na zakazie polowań w ogrodzonej strefie zakażonej, systematycznym wyszukiwaniu i usuwaniu z niej martwych dzików oraz redukcji liczebności populacji na przyległym obszarze. Zatem, aby naukowcy przekonali się do skuteczności metod, o wprowadzenie których rolnicy zabiegali odkąd pojawiło się ASF w Polsce, trzeba było czekać aż 6 lat!
Niestety po tych sześciu latach rolnicy walczą z ASF praktycznie sami, przy udziale myśliwych, których skuteczność działania jest jednak mocno ograniczana przez źle sformułowane przepisy związane z wykonywaniem polowań. Średnia cena jaką rolnicy otrzymują w skupie wynosi obecnie 4,10 zł. Cena ta spada z tygodnia na tydzień. Poniższy wykres przedstawiający ceny żywca w skupie w 2020 r. najlepiej obrazuje trwający od miesięcy kryzys.
Przy tak niskich cenach (świń spadających od kilku miesięcy) rolnicy, do każdej sprzedanej sztuki tucznika dokładają kilkadziesiąt złotych. Jak więc w takiej sytuacji mają dbać o bioasekurację? Z jakich środków pokryć koszty mat, środków dezynfekcyjnych czy chociażby wypisywanych świadectw? Zapłata za sprzedane tuczniki nie rekompensuje nawet kosztów wyprodukowania paszy dla tych zwierząt!!! Jeszcze większe straty mają rolnicy znajdujący się w strefach z ograniczeniami. Czy jakakolwiek grupa społeczna mogłaby sobie pozwolić na pracę, za którą nie otrzymuje wynagrodzenia i jeszcze do niej dopłaca?
Rolnikom zostały nałożone nakazy przestrzegania bioasekuracji, są często kontrolowani pod kątem spełniania wymogów, a za ich brak nakładane są kary. Unijne przepisy dotyczące stref ochronnych i zagrożonych są tak rygorystyczne, że coraz więcej gospodarstw utrzymujących trzodę zostanie zlikwidowana bezpowrotnie. Rolnicy często zadają pytania o zasadność obowiązujących restrykcji, ale niestety brakuje rzeczowego dialogu z administracją unijną w celu wypracowania optymalnych i zdroworozsądkowych metod w walce z ASF-em.