„Co będzie w tym roku dokładnie, to się okaże dopiero, jak kombajn przejedzie” - mówi rolnik z gminy Kotlin (powiat jarociński), który zasiał 50 ha kukurydzy. Zboża nie sieje już od lat.
Kukurydza, jak podkreślają specjaliści, jest światową rośliną i zainteresowanie nią cały czas rośnie. Jeszcze 30 lat temu kukurydza była trzecim zbożem, po pszenicy i ryżu; dziś jej zbiory są największe - o 1/5 wyższe niż pszenicy, mimo że pod względem powierzchni zasiewów jest na 2 miejscu (o 25% mniej niż pszenicy). Z roku na rok zauważalny jest przyrost zarówno powierzchni, jak i zbiorów. Jakie będą tegoroczne plony i ceny - trudno na razie jednoznacznie powiedzieć. - To są szacunki. Można by powiedzieć - mocno dyskusyjne. Jest wiele zmiennych czynników, które mogą mieć na nie wpływ - podkreśla prof. dr hab. Tadeusz Michalski, prezes Polskiego Związku Producentów Kukurydzy. - Prognozy w ogólnym zarysie coś wskazują, ale nigdy nie są na 100% pewne, może w 70%, bo rolnictwo jest fabryką pod gołym niebem. Najlepsze technologie, maszyny, na nic się zdają, jeśli nie będzie możliwości np. dostarczenia wody, a w Polsce stoimy pod tym względem bardzo źle - dodaje.
Szacuje się, że aktualna powierzchnia zasiewów kukurydzy w Polsce to ponad 1 mln ha łącznie. Z tego ok. 550 tys. ha to kukurydza na ziarno i ok. 450 tys. ha - na kiszonkę. Ta powierzchnia jest tylko nieco mniejsza od zeszłorocznej, ale stan plantacji jest dużo bardziej zróżnicowany. Z kilku względów. Miały na to wpływ zawirowania pogodowe - wiosenne chłody oraz mokra wiosna i początek lata. Sporo plantacji wypadło, na części areału nie zasiano roślin w terminie. Na dodatek w sierpniu przyszła susza, która mocno ograniczyła możliwości plonowania kukurydzy. Prezes PZPK szacuje, że w porównaniu do ubiegłego roku, tegoroczne zbiory będą niższe o 20-30% (jeśli chodzi o ziarno, bo w kiszonce te różnice mogą okazać się trochę mniejsze).
- Powierzchnia zasiewów kukurydzy na ziarno fluktuuje co roku. Ma na to duży wpływ poziom plonów i cen. W 2011 roku były dobre ceny, plony też nie najgorsze, w związku z tym na 2012 rok zasiane zostało więcej - informuje profesor Michalski. Kukurydza zasiana została też dodatkowo na wielu polach, gdzie wystąpiły szkody zimowe. Łącznie, rok ten zapisał się jako bardzo sprzyjający dla polskich plantatorów kukurydzy.
W ościennych krajach bowiem było katastrofalnie mało kukurydzy, w efekcie czego ceny jak i możliwości sprzedaży były duże. To spowodowało zainteresowanie rolników jej uprawą także w bieżącym roku. - Można nawet powiedzieć, że powierzchnia dalej wzrosła, jeśli odliczyć ubiegłoroczne wymarznięcia, kiedy zasiew kukurydzy był często jedynym rozwiązaniem, które rolnikom pozostało - tłumaczy profesor. Zapowiadają się jednak niższe zarówno plony, jak i ceny. Dlaczego? Potaniały bardzo mocno zboża, w ślad za nimi idzie kukurydza. Częściowo miały na to wpływ super optymistyczne prognozy dotyczące zbóż i kukurydzy, jakie pojawiły się w maju-czerwcu. - Od tej pory sporo się zmieniło i wcale tak dobrze nie jest - ocenia specjalista.
Na świecie są bardzo dobre prognozy dla kukurydzy, bowiem cały czas rośnie zapotrzebowanie na nią. Ponieważ jest poszukiwanym zbożem, a jej zapasy maleją, wszyscy wzięli sobie to do serca i... zasiali więcej. Stało się tak zarówno w Stanach Zjednoczonych (USA są największym producentem, to, co się u nich dzieje, rzutuje na cały świat), jak i w Europie. Zawirowania pogodowe sprawiły jednak, że zbiory kukurydzy ziarnowej będą niższe. - Szacuje się jednak i tak, że może to być niezły rok. Choć nie jest to tyle, ile potrzebuje światowa gospodarka - zauważa prof. Michalski. Jest optymistą.
- Ceny pewnie nie wrócą do ubiegłorocznego poziomu, ale w granicach 750-800 zł powinno się rolnikowi zapłacić, zwłaszcza po okresie gorączki żniwnej. To byłaby w miarę rozsądna cena, w tych trudnych warunkach i na tym trudnym rynku światowym - dodaje. Ceny na giełdach światowych to - zdaniem prezesa PZPK - podstawa. - Niestety, one poleciały w dół, ale tak jakoś w Polsce mocniej niż we Francji czy w USA. Ostatnie doniesienia wskazują, że ceny na giełdach przestały spadać, a nawet nieco wzrosły. Jeśli ceny na rynkach światowych utrzymają się bardzo niskie, to nie ma co liczyć, że u nas będzie lepiej. Pamiętajmy też o tym, że ubyło nam świń. A producenci trzody chlewnej to spory odbiorca - tłumaczy profesor Michalski. Nie ma też pewności co do rozwoju rynku biopaliw w Unii Europejskiej, na którym kukurydza odgrywa bardzo istotną rolę.
Co o prognozach mówią sami rolnicy? - Rynek pokaże, co będzie. Ze zbożami też było zawirowanie, umówili się, trochę zbili tę cenę, teraz już wszystko idzie do góry - mówi rolnik z gminy Kotlin (powiat jarociński). Już od kilku lat w ogóle nie sieje zboża. - Nastawiłem się tylko na kukurydzę. Mam jej 50 ha. Na moich słabszych glebach lepiej sobie radzi. Zbiory będą w tym roku gorsze. Nadmiar wody był. Zaszkodził roślinom. Wypłukał dużo składników. Widać to gołym okiem. Co będzie w tym roku dokładnie, to się okaże dopiero, jak kombajn przejedzie - dodaje. Ubiegły rok był jego zdaniem rekordowy i jeszcze do tego cena była dobra. Teraz cudów na pewno z ceną nie będzie. Wojciech Matuszewski ma 150 ha kukurydzy. Taką plantację prowadzi od 20 lat. Ocenia, że tegoroczne zbiory będą opóźnione co najmniej o 3 tygodnie, a plony - co najmniej o 1/3 gorsze od ubiegłorocznych. Wiosna była mokra i zimna, dlatego kukurydza została zasiana później o 2-3 tygodnie.
W maju i czerwcu było za dużo opadów. Ziemia była zimna i rośliny wolniej rosły. W ubiegłym roku młócenie zaczęło się już ok. 10 września, a teraz zacznie się dopiero pod koniec września, na początku października, i to tych wcześniejszych odmian. - Te wszystkie giełdy prognozują, że cena ma spaść o ponad 1/3. Kukurydza mokra ma kosztować 350 zł (w ubiegłym roku 550-650 zł) - mówi rolnik. Uważa, że te prognozy się nie spełnią. Liczy na to, że ceny będą jednak wyższe, korzystniejsze. Tłumaczy, że na polach jest mniej zasiane niż w ubiegłym roku. Wtedy wymarzł rzepak i pszenica, i wszystko było przesiane kukurydzą. - W tym roku trochę to jest manipulowane, że ta cena tak leci na dół. Nie tylko u nas kukurydza wymokła. W Czechach, Słowacji, na Węgrzech, w Niemczech - tak samo została podtopiona. W niektórych miejscach jest ładna, w niektórych - kiepska. Tak samo u nas. Tam, gdzie było mniej opadów, jest względnie ładna. Gdzie ziemia podmokła - rośliny są o połowę mniejsze, kolby - o jedną piątą mniejsze - zwraca uwagę Wojciech Matuszewski. - To nie my mamy na to wpływ. To są różni spekulanci, którzy sieją propagandę, duzi odbiorcy, którzy chcą jak najbardziej zbić cenę. Tak samo było z pszenicą. Spekulowali, mówili, że pszenicy jest za dużo. Po żniwach skupowali po 550, 600, 620 zł, dzisiaj można sprzedać za 700 zł - dodaje.
Właściciel 150 ha uważa, że jeśli ktoś będzie miał ok. 9-10 ton mokrej kukurydzy, to powinien się bardzo cieszyć. 12-14 ton zdarza się, ale rzadko. Tyle było w 2012 roku. Wtedy nawet najgorsze kukurydze plonowały w granicach 9-10 ton. - 2012 rok był złotym rokiem dla kukurydzy. Taki się zdarza co 5-6 lat - ocenia. - Warunki były takie, jakich kukurydza potrzebuje - maj, czerwiec były ciepłe, suche, ona się dobrze ukorzeniła, deszcze przyszły, jak się robiły kolby, jak potrzebna była woda. Tego roku było jednak odwrotnie - podsumowuje.
Anna Kopras-Fijołek