Poznański oddział ANR chce jak najwięcej ziemi ze swoich zasobów sprzedać jeszcze w tym roku. Nie wiadomo, czy uda się to zrealizować. „Na tym rynku wy też jesteście graczami. Jeżeli uważacie, że możecie się zebrać i bezpośrednio rozmawiać ze spadkobiercą, to dlaczego dzierżawca ma wygrać? – uważa wicedyrektor agencji Walerian Klepas.
W 2012 roku poznański oddział Agencji Nieruchomości Rolnych sprzedał ze swoich zasobów najwięcej ziemi w Polsce. - Na 2012 rok do zbycia ustalono nam 21 tysięcy hektarów. Nie byliśmy w stanie tego zrobić. Później ten plan został skorygowany do 16 tysięcy hektarów i to sprzedaliśmy – opowiadał rolnikom obecnym na spotkaniu Powiatowej Rady Wielkopolskiej Izby Rolniczej oraz forum rolniczym w Pleszewie zastępca dyrektora Agencji Nieruchomości Rolnych w Poznaniu - Walerian Klepas. Podkreślał, że zwiększenie areału przeznaczonego do zbycia podyktowane jest głównie tym, że minister finansów domaga się większych dochodów do budżetu państwa. Kontrolują dzierżawców
W Wielkopolsce 80% areału zasobów Skarbu Państwa, którym zarządza Agencja Nieruchomości Rolnych, objętych jest roszczeniami byłych właścicieli lub ich spadkobierców. Zgodnie z ustawą z 3 grudnia 2011 roku ANR przedstawiła dzierżawcom gruntów o powierzchni powyżej 428,5 ha propozycję zmiany umowy dzierżawy w zakresie wyłączenia 30% użytków rolnych. Zakładano, że z tego tytułu ANR w Poznaniu będzie miała 24 tysiące hektarów więcej do sprzedaży. Tego wyniku jednak nie udało się osiągnąć.
– Zgodnie z ustawą ten dzierżawca wcale nie musiał się zgodzić na wyłączenie – stwierdził dyrektor. Podkreślił, że 50% gruntów dzierżawcy oddali. Z tego część jest objęta roszczeniami, czyli zgodnie z przepisami były właściciel czy spadkobierca będzie miał prawo pierwokupu. - Jak on to kupi, to mówię uczciwie, że dla rolników nie zostanie nic. (…) To jest trudny kawałek chleba, jak tu zadowolić wszystkich – stwierdził Walerian Klepas. ANR w Poznaniu, chcąc odzyskać od dzierżawców 30% użytkowanej ziemi, zarządziła kontrole.
– Zrobiliśmy zestawienia wszystkich dzierżawców powyżej 100 ha i kontrolujący mają za zadanie zrobić krótką ankietę – tłumaczył. Nacisk kładzie się przede wszystkim na te zadania, które mogą dać podstawę do rozwiązania umowy dzierżawy. Do pierwszych wizyt wytypowano 144 umowy dzierżawy. – Kontrolujący będą robić zdjęcia budynków.
(…) Podzielimy na dwie grupy: na tych, co dobrze gospodarują i na tych, co mają jakieś niedoróbki. Ale jeśli będą podstawy do rozwiązania umowy, to tak i tak mamy silnego przeciwnika, który ma swoich prawników i spotkamy się w sądzie. Czyli nie będzie tak szybko – podkreślał Walerian Klepas. Często bywało tak, że dzierżawca, który zbliżał się do wieku emerytalnego, a nie miał następcy, specjalnie nie godził się na przekazanie gruntów agencji. – Doczekają do emerytury, umowa się zakończy. Wtedy będzie to kolejna pula, która będzie przeznaczona do zbycia – wyjaśniał dyrektor. Ubolewał, że polskie przepisy są tak konstruowane, że zawsze można znaleźć lukę prawną. Ze wstępnych danych ANR wynika, że niektórzy dzierżawcy są skłonni oddać określony areał. – To oczywiście jest mała jaskółka – stwierdził.
Ograniczeniem odebrania ziemi jest też udział dzierżawcy w programie rolnośrodowiskowym. – Bo on poniósłby duże straty, bo musiałby zwracać uzyskane pieniądze do ARiMR. Dlatego są określone terminy, kiedy możemy dokonać przejęcia – mówił Klepas.
Sprzedać jak najwięcej do końca 2013 roku Średnia cena hektara ziemi w Wielkopolsce wynosi około 25.000 zł. Rolnicy w niektórych przypadkach za hektar chcą dać nawet 70.000 zł. Wartość ziemi, jaką chce sprzedać ANR, określa rzeczoznawca wyłoniony w przetargu. – My nie mamy prawa nawet dyskutować o tym, czy to zrobił dobrze, czy też nie. Od tego są inne instytucje – stwierdził wicedyrektor ANR w Poznaniu. Kwoty, jakie agencja uzyskuje w przetargach, mają też wpływ na wycenę innych działek. – Rzeczoznawca, robiąc następne transakcje wrzuci sobie do worka i wychodzi inna cena. Dlatego warto się dogadać z sąsiadem i nie bić się, że ja cię przebiję – apelował Walerian Klepas. Jego zdaniem na wysokie ceny ziemi mają też wpływ plany i studium zagospodarowania przestrzennego, które przygotowują gminy. Przykładowo, gdy samorząd określa, że działki na obszarze całej gminy przeznacza się pod elektrownie wiatrowe wówczas wartość ziemi jest o wiele wyższa. Walerian Klepas wyjaśniał, że ANR chce, aby jak najszybciej przygotować grunt do sprzedaży. A to przede wszystkim dlatego, żeby rolnicy mogli skorzystać z preferencyjnych kredytów na zakup ziemi, które będą udzielane do końca 2013 roku.
Kara za zawieszenie działalności
Zgodnie z przepisami w pierwszej kolejności prawo do nabycia ziemi mają były właściciel lub spadkobierca.
– A kto za ich plecami stoi, to agencji już nie interesuje. Ale czasami aktywność rolników też powinna być większa. Spadkobierca często dogaduje się z dzierżawcą. (…) Na tym rynku wy też jesteście graczami. Jeżeli uważacie, że możecie się zebrać i bezpośrednio rozmawiać z spadkobiercą, to dlaczego dzierżawca ma wygrać? Załóżmy, że umowa wygasa w 2015 roku, to dlaczego rolnicy nie mogliby rozmawiać z właścicielami. To jest najprostsza sprawa – uważał Klepas.
Rolnik z Kajewa (powiat pleszewski) Jarosław Kałużny chciał wiedzieć, czy jeśli gospodarz kupi ziemię, to czy nadal będzie ona dzierżawiona przez dotychczasowego użytkownika. Dyrektor zapewniał, że ziemia, która będzie przekazana do przetargu, nie będzie obciążona dzierżawą. Podkreślał, że osoba, która kupi ziemię na korzystnych warunkach, będzie musiała użytkować ją przez 10 lat. Jeśli zrezygnuje przed czasem, poniesie karę do wysokości 40.000 zł.
Umrę i nie będę miał nic
Na terenie Wielkopolski prężnie działa Polskie Towarzystwo Ziemiańskie. Organizacja ta pomaga byłym właścicielom lub spadkobiercom w sprawach prawnych dotyczących odzyskania ziem i pałaców. – Niektórzy z tych byłych właścicieli czy spadkobierców są w takim wieku, że nie potrafią sobie w tym poradzić. Są rozsiani po całym świecie. Często jest tak, że ci spadkobiercy nie mają pieniędzy – opowiadał Klepas. Dodał, że kiedyś przyszedł do niego znany poznański laryngolog. – On mi powiedział: Panie dyrektorze, szybko szykujcie ziemię, bo ja mam kupca, a ja z tych pieniędzy coś jeszcze chcę mieć. (…) A zaraz umrę i nie będę miał nic. (…) W większości przypadków sami nie są w stanie tego kupić - mówił. „Wieści Rolnicze” skontaktowały się z Danutą Prus-Głowacką, prezesem Zarządu Oddziału Wielkopolskiego Towarzystwa Ziemiańskiego, które przyznaje, że ich organizacja pomaga byłym właścicielom lub spadkobiercom. – Ale w sprawach formalnych, prawnych.
Staramy się udzielać wskazówek – zapewniała prezes zarządu. Nie chciała jednak wyjawić nazwisk byłych właścicieli i ich spadkobierców, z którymi współpracują. Przyznała, że czasami zdarza się, iż spadkobierca, który nie ma pieniędzy, dogaduje się z inną osobą, że ta pożyczy mu pieniądze na wykup gruntów, a później dołoży różnicę w wartości. – To jest pewne ryzyko - finansowe – podkreślała. Wyjawiła także, że jej rodzina zrzekła się prawa do pierwokupu ziemi na rzecz dzierżawcy. – Wiadomo, że jest jakaś taka procedura, która pozwala nam na uzyskanie jakiejś tam niewielkiej gratyfikacji. Wszystko zależy, jakie kto ma kontakty i jakie zdoła wynegocjować stawki. To są śmieszne kwoty – tłumaczyła Danuta Prus-Głowacka. Anetta Przespolewska