Rolnik, chcąc prowadzić hodowlę świń i bydła, musi im zagwarantować odpowiednią powierzchnię, oświetlenie i ciszę.
Kontrole w gospodarstwach rolnych w ramach programu cross compliance czyli wymogów wzajemnej zgodności, trwają już od 2009 roku. Wówczas pracownicy Powiatowych Inspektoratów Weterynarii oraz Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa sprawdzali, czy rolnicy prowadzą wymaganą przy produkcji rolnej dokumentację. Chodziło tu głównie o zagadnienia dotyczące ochrony środowiska naturalnego oraz identyfikację i rejestrację zwierząt. – Często się zdarza, że w przypadku braku pełnej dokumentacji są problemy z odpowiednim zakwalifikowaniem i uznaniem tej kontroli za odbytą bez zastrzeżeń. Na własny użytek przyjęliśmy taki okres ochronny, kiedy dawaliśmy rolnikom możliwość uzupełnienia pewnych danych po to, żeby całą dokumentację wprowadzić na właściwy tor. Rolnik często z niewiedzy nie prowadził dokumentacji – wyjaśnia Andrzej Długiewicz, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Pleszewie. Właściciele gospodarstw musieli nadrabiać zaległości. – Przez pierwsze dwa lata częściej odwiedzali inspektorat, bo u każdego czegoś brakowało. Bo to nie jest protokół, który trafia do szuflady. Dane te są przekazywane do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. (…) Byli tacy rolnicy, którzy mają duże gospodarstwa i po prostu ze złej woli nie chcieli się poddać tym wymogom.
Wówczas ponosili kary w postaci mniejszych dopłat – mówi Andrzej Długiewicz. Każdy raport z przeprowadzonej kontroli, sporządzany jest w wersji papierowej i elektronicznej, tzn. informacje zebrane w trakcie wizyty w gospodarstwie trafiają do systemu Platformy Aplikacyjnej. To za jej pośrednictwem pracownicy ARiMR sprawdzają czy kontrola zakończyła się wynikiem pozytywnym czy negatywnym – wyjaśnia Iwona Tułacz, inspektor w PIW w Pleszewie. Osoby, które miały niezgodności, były typowane jako pierwsze do kontroli w następnym roku. – Odgórnie otrzymujemy listę gospodarstw, które mamy skontrolować w danym roku kalendarzowym - wyjaśnia Iwona Tułacz. Ponownej weryfikacji poddawane są również i takie gospodarstwa, które nie miały żadnych nieścisłości. Od 2011 roku podczas kontroli brane są pod uwagę: zdrowie publiczne, zdrowie zwierząt, zgłaszanie chorób oraz zdrowotność roślin. Właściciele zwierząt muszą prowadzić dokumentację dotyczącą ich leczenia, którą przechowują przez 5 lat. Nie mogą na swoim terenie trzymać produktów leczniczo-weterynaryjnych, które zawierają substancje m.in. przyspieszające poród. Właściciele są też zobowiązani prowadzić dokumentację dotyczącą stosowania środków ochrony roślin. Andrzej Długiewicz podkreśla, że rolnicy przyzwyczaili się już do kontroli, jakie przeprowadza Powiatowy Inspektorat Weterynarii. – Nie odmawiają nam wejścia na teren gospodarstwa czy też pokazania dokumentów – mówi. Dodaje, że zdarzają się sytuacje, że ktoś przejął gospodarstwo czy też kupił i nie wie, na czym polega jego prowadzenie. Rolnicy najbardziej obawiają się kontroli w ramach dobrostanu zwierząt. Określone wymogi obowiązują od tego roku. Duży nacisk kładzie się na pomieszczenia, w których przebywają zwierzęta.
Określone są powierzchnie, na których mogą żyć zwierzęta. Szerokość kojca, w którym trzymane jest cielę, powinna być równa co najmniej wysokości tego zwierzęcia w kłębie. Natomiast długość musi wynosić co najmniej 110% całkowitej długości ciała. Jeśli zwierzęta trzymane są grupowo, muszą mieć umożliwiony swobodny ruch. Cielętom do 2. tygodnia życia utrzymywanych w kojcach, trzeba zagwarantować ściółkę. Muszą też mieć stały dostęp do wody i paszy. Beata Szymoniak ze swoim mężem prowadzi produkcję bydła.
Mieszkają w Jedlcu (powiat pleszewski). – Nie jesteśmy jeszcze przygotowani. Jak to będzie - czas pokaże. Tak samo było z płytami, wymagano, aż w końcu uznano, że są niepotrzebne – mówi Beata Szymoniak. Dodaje, że nie sprawdzała jeszcze, czy budynek, w którym są krowy, jest przystosowany. – Nigdy tego nie mierzyliśmy. Jak będziemy skontrolowani, to wtedy będziemy myśleć i się martwić - uważa. Jeszcze większe wymogi są przy hodowli świń. Pomieszczenia powinny być wentylowane i zbudowane w taki sposób, aby nie wpływały na zdrowie trzody oraz nie powodowały urazów. Świnie, jako jedyny gatunek, mają ściśle określony prawem minimalny poziom oświetlenia i maksymalny poziom hałasu. Przynajmniej przez 8 godzin należy zapewnić im oświetlenia naturalne lub sztuczne nie niższe niż 40 lx. Dla zapewnienia właściwego oświetlenia, można zamontować więcej żarówek.
Z kolei hałas w chlewniach nie powinien przekraczać 85dB. Rolnik musi też unikać ekspozycji trzody na nagły hałas, który ją stresuje. – Jeśli posiada się 9 loch, to od 4 tygodnia po pokryciu i do tygodnia przed wyproszeniem mogą one być trzymane w kojcach pojedynczych. Jeśli posiadasz 10 loch i więcej, to już muszą być dostosowanie do wymogów unijnych, czyli 2,25 m2 na lochę. Jeśli nie uda mi się tego dostosować, to po prostu zmniejszę produkcję – wyjaśnia rolnik z powiatu ostrowskiego.
Uważa, że rolników nie stać na to, aby modernizować budynki. – Mogą powiększyć istniejące kojce poprzez usunięcie jednej ze ścian. Z tym, że takie rozwiązanie doprowadzi do poronień i dość dużych urazów kończyn. Maciora jest takim zwierzęciem, które musi pokazać hierarchię. Będą się gryzły do krwi – opowiada hodowca. Dodaje, że rolnik wie, iż maciory nie mogą przebywać w stadach. – I dojdzie do tego, że będzie coraz więcej loch nieprośnych. Jedyna szansa jest taka, żeby zaraz po odsadzeniu prosiąt, lochy te łączyć w grupy. One nie są w ciąży i nie ma zagrożeń dla zarodków – mówi rolnik. Twierdzi, że wprowadzenie tych przepisów doprowadzi po prostu do zmniejszenia pogłowia świń, które w Polsce od wielu lat i tak jest niskie.
Podkreśla, że w innych krajach Unii rolnicy też nie dostosowali budynków do wymogów. Do końca roku powiatowe inspektoraty weterynarii mają obowiązek skontrolować gospodarstwa, w których odbywa się hodowla zwierząt. Na razie do sprawdzenia dobrostanu wytypowanych są 33 gospodarstwa. Pracownik weterynarii będzie wyposażony w specjalne urządzenia – mierniki.
Dzięki nim zbada m.in. stężenie gazów, czyli zawartość siarkowodoru, amoniaku i dwutlenku węgla. Andrzej Długiewicz nie wyklucza, że rolnik będzie musiał dostosować do wymogów budynki, w których trzyma zwierzęta. Może okazać się, że będzie zobowiązany dokonać przebudowy. Inspektor weterynarii zapewnia, że jego pracownicy nie będą od razu nakładać kar. – Przecież tu nie chodzi tylko o karanie, ale o uświadamianie i doprowadzenie do takiego stanu, jaki będzie zadawalający.
Myślę, że rolnik też jest ciekawy, czy to, co widzi i czuje, jest zgodne z wymogami – wyjaśnia Andrzej Długiewicz. moniak. Dodaje, że nie sprawdzała jeszcze, czy budynek, w którym są krowy, jest przystosowany. – Nigdy tego nie mierzyliśmy. Jak będziemy skontrolowani, to wtedy będziemy myśleć i się martwić - uważa.
Jeszcze większe wymogi są przy hodowli świń. Pomieszczenia powinny być wentylowane i zbudowane w taki sposób, aby nie wpływały na zdrowie trzody oraz nie powodowały urazów. Świnie, jako jedyny gatunek, mają ściśle określony prawem minimalny poziom oświetlenia i maksymalny poziom hałasu. Przynajmniej przez 8 godzin należy zapewnić im oświetlenia naturalne lub sztuczne nie niższe niż 40 lx. Dla zapewnienia właściwego oświetlenia, można zamontować więcej żarówek.
Z kolei hałas w chlewniach nie powinien przekraczać 85dB. Rolnik musi też unikać ekspozycji trzody na nagły hałas, który ją stresuje. – Jeśli posiada się 9 loch, to od 4 tygodnia po pokryciu i do tygodnia przed wyproszeniem mogą one być trzymane w kojcach pojedynczych. Jeśli posiadasz 10 loch i więcej, to już muszą być dostosowanie do wymogów unijnych, czyli 2,25 m2 na lochę. Jeśli nie uda mi się tego dostosować, to po prostu zmniejszę produkcję – wyjaśnia rolnik z powiatu ostrowskiego.
Uważa, że rolników nie stać na to, aby modernizować budynki. – Mogą powiększyć istniejące kojce poprzez usunięcie jednej ze ścian. Z tym, że takie rozwiązanie doprowadzi do poronień i dość dużych urazów kończyn. Maciora jest takim zwierzęciem, które musi pokazać hierarchię. Będą się gryzły do krwi – opowiada hodowca. Dodaje, że rolnik wie, iż maciory nie mogą przebywać w stadach. – I dojdzie do tego, że będzie coraz więcej loch nieprośnych. Jedyna szansa jest taka, żeby zaraz po odsadzeniu prosiąt, lochy te łączyć w grupy. One nie są w ciąży i nie ma zagrożeń dla zarodków – mówi rolnik. Twierdzi, że wprowadzenie tych przepisów doprowadzi po prostu do zmniejszenia pogłowia świń, które w Polsce od wielu lat i tak jest niskie. Podkreśla, że w innych krajach Unii rolnicy też nie dostosowali budynków do wymogów.
Do końca roku powiatowe inspektoraty weterynarii mają obowiązek skontrolować gospodarstwa, w których odbywa się hodowla zwierząt. Na razie do sprawdzenia dobrostanu wytypowanych są 33 gospodarstwa. Pracownik weterynarii będzie wyposażony w specjalne urządzenia – mierniki. Dzięki nim zbada m.in. stężenie gazów, czyli zawartość siarkowodoru, amoniaku i dwutlenku węgla. Andrzej Długiewicz nie wyklucza, że rolnik będzie musiał dostosować do wymogów budynki, w których trzyma zwierzęta. Może okazać się, że będzie zobowiązany dokonać przebudowy. Inspektor weterynarii zapewnia, że jego pracownicy nie będą od razu nakładać kar. – Przecież tu nie chodzi tylko o karanie, ale o uświadamianie i doprowadzenie do takiego stanu, jaki będzie zadawalający. Myślę, że rolnik też jest ciekawy, czy to, co widzi i czuje, jest zgodne z wymogami – wyjaśnia Andrzej Długiewicz.
Anetta Przespolewska