Nie wyobrażam sobie połączenia prawa własności ziemi z prawem do polowania – powiedział Andrzej Konieczny Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Środowiska w panelu dyskusyjnym podczas targów Pol Eco System w Poznaniu.
Ekonomiczne aspekty gospodarki łowieckiej – właśnie tak zatytułowano panel poświecony gospodarce łowieckiej. W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele leśników i Polskiego Związku Łowieckiego. Udział przedstawicieli rolników nie został przewidziany. Służby leśne i środowisko łowieckie nie przekazały informacji o tym spotkaniu mimo, że tematy poruszane podczas panelu były również przedmiotem spotkań organizowanych przez samorząd rolniczy w których wymienione wyżej środowiska brały udział.
Uczestnicy panelu podnosili, że gospodarka łowiecka jest realizowana na obszarze obejmującym 82 % powierzchni kraju – to więcej niż obszary rolnicze - dumnie podkreślał Marek Balcerak z SGGW.
Należy zauważyć, że w tej powierzchni 58 % to tereny użytkowane rolniczo, więc są to tereny prywatne oraz niespełna 20 % polskich lasów należy do prywatnych właścicieli. Z tego wynika, że ok. 68% powierzchni na której jest prowadzona gospodarka łowiecka należy do rolników.
Zauważono też problem wypłacanych odszkodowań łowieckich, że jest to pokaźna kwota, bo w skali kraju wynosi ok. 70 mln zł.
Nikt nie podniósł problemu znacznego wzrostu liczebności populacji zwierzyny łownej. A całą „winę” za wzrost liczebności populacji dzika zrzucono na rolników z powodu zwiększenia areału uprawy kukurydzy.
Owszem można się zgodzić, że jest to jeden z czynników, które przyczyniły się do wzrostu liczebności tego gatunku, ale nie jedyny. Nikt nie wspomniał, że do ogólnego wzrostu liczebności dzikich zwierząt przyczyniają się również formy ochrony przyrody, zarówno czynne jak i bierne. Zapisy w prawie ochrony przyrody uniemożliwiające, np. płoszenie zwierząt itd. Również zmiany klimatyczne mają nie mały wpływ wzrost liczebności dzikich zwierząt.
Kilka dni temu na Debacie Rolniczo – Łowieckiej zorganizowanej przez Wielkopolską Izbę Rolniczą wszyscy mówili jednym głosem – że liczebność zwierzyny na przestrzeni ostatnich 15-20 lat wzrosła w takim stopniu, że zwierzyna zagraża nie tylko uprawom rolniczym, ale też leśnym, a przede wszystkim środowisku! Wspólnie został sformułowany wniosek, o konieczności przemyślanej redukcji ilości zwierzyny dzikiej do poziomu znośnego ekonomicznie dla wszystkich.
Wniosek nasuwa się sam – zmniejszona ilość zwierzyny nie będzie wyrządzała tylu szkód i kwoty wypłacanych odszkodowań będą mniejsze!
Środowisko myśliwskie zastanawiało się, co zrobić aby ograniczyć skup pozyskanej zwierzyny przez podmioty z kapitałem zagranicznym. Zagraniczne firmy skupują z za stosunkowo małe pieniądze dziczyznę, a potem już przetworzony surowiec wraca do kraju w bardzo wysokich cenach. Myśliwym chodzi o to, żeby te pieniądze zasiliły budżet PZŁ, a nie korzystały na tym inne kraje.
Smutnym jest fakt, że członkom Polskiego Związku Łowieckiego jak i Ministerstwu Środowiska w ogóle nie zależy na współpracy i porozumieniu się z rolnikami! Liczą się tylko zyski. A zwierzyna pasie się na polach rolników za darmo! Tego nikt nie zauważa!
Jest jeszcze jedna sprawa całkowicie ignorowana przez Państwo. Chodzi o ochronę dzikich zwierząt. Państwo chroni zwierzęta poprzez wiele instrumentów, natomiast gdy trzeba wziąć za nie odpowiedzialność, bo wyrządzają np. spore szkody w uprawach rolnych, to umywa ręce. Gdy zaś chodzi o nielegalne pozyskanie zwierząt, to Państwo stosuje dotkliwe sankcje.
Obecnie doszło do takiej sytuacji, że rolnik kalkulując opłacalność produkcji rolniczej musi wliczyć straty ponoszone z tytułu żerowania na polach dzikich zwierząt, co z kolei podwyższa w istotnym stopniu koszty produkcji rolniczej.
Słuchacze ze zdziwieniem przyjęli informację Ministra Środowiska o zamiarze wprowadzenia obowiązywania nowego prawa łowieckiego od 1 stycznia 2018 roku, mimo braku rozporządzeń wykonawczych i braku zabezpieczenia środków finansowych na ten cel w budżecie.
WIR
Źródło
Wielkopolska Izba Rolnicza
http://www.wir.org.pl/