Prawodawstwo polskie dzieli maszyny i pojazdy na takie, które wymagają urzędowej rejestracji i nie. Do tej ostatniej grupy zalicza się np. kombajny, harwestery czy całe parki produkcyjne, czyli urządzenia warte grube pieniądze. Fakt, że przy ich kupnie nie wymagana jest rejestracja daje pole do popisu różnym naciągaczom i cwaniakom.
Sytuację prawną tzw. pojazdów wolnobieżnych określa ustawa o ruchu drogowym. Upraszczając mówi ona, że pojazd silnikowy, który z powodu swojej konstrukcji nie jest w stanie rozwinąć prędkości większej niż 25 km na godz. nie podlega rejestracji. W kategorii tej mieszczą się więc drogie maszyny rolnicze i budowlane, urządzenia wykorzystywane w gospodarce leśnej i komunalnej, pojazdy transportu bliskiego czyli wszelkiego rodzaju w wózki (wysięgnikowe, bagażowe, platformowe).
- Ale to nie wszystko, do grupy przedmiotów nierejestrowanych należą także różnego rodzaju maszyny, które się nie poruszają, np. całe parki maszynowe, kosztowne linie do produkcji spożywczej itp. Są to często zaawansowane urządzenia przemysłowe, których ceny idą w miliony złotych – wyjaśnia radca prawny Dominika Czyżewska, która specjalizuje się w tej tematyce i prowadzi Centralną Ewidencję Przedmiotów Nierejestrowanych. – Przy handlu nimi nie wymagana jest rejestracja, zawsze więc znajdą się tacy, którzy będą chcieli wykorzystać tę okoliczność nieuczciwie.
W ostatnich latach głośno było na przykład o przypadkach, kiedy rolnik tracił ciągnik, ponieważ nieświadomy kupił maszynę, której poprzedni właściciel jeszcze nie spłacił. Należała więc do banku. Ale poza indywidulanymi sytuacjami ma też miejsce przestępczy obrót przedmiotami nierejestrowanymi, i to na dużą skalę. Dotyczy głównie urządzeń rolniczych skradzionych na terenie Unii Europejskiej. Największy do tej pory tego typu przekręt wykryła w 2016 roku poznańska policja. Znalazła „dziuplę”, gdzie zabezpieczyła ponad 20 kradzionych maszyn: ciągników, kombajnów i ładowarek, „przetransportowanych” do nas nielegalnie z Zachodu. Ich łączna wartość oszacowana została na 4,5 mln złotych. Miały przerobione numery seryjne i były przeznaczone na handel w Polsce.
- Maszyny takie z powodu braku urzędowych adnotacji bardzo trudno jest sprawdzić. W zasadzie zwykły Kowalski nie jest w stanie tego zrobić – zauważa Dominika Czyżewska, radca prawny. - Jeśli nie zada sobie trudu i nie sprawdzi numerów VIN oraz nie prześledzi historii maszyny w Krajowym Rejestrze Zastawów i policyjnych kartotekach, ryzykuje, że kupi sprzęt kradziony lub obciążony roszczeniami osób trzecich. Ale nawet takie kroki nie dają pewnej gwarancji – dodaje. – W przypadku gdy maszyna była wcześniej wzięta w leasing lub kupiona na kredyt takie zabiegi nie wykażą, że jest zadłużona.
Między innymi dlatego Kancelaria Radcy Prawnego Dominika Czyżewska zdecydowała się na stworzenie portalu - Centralnej Ewidencji Przedmiotów Nierejestrowanych. W dostępnej, obszernej bazie można sprawdzić historię kupowanej maszyny oraz znaleźć praktyczne porady. Oferowana jest tam także bardziej specjalistyczna usługa – audyt statusu prawnego maszyny. Zamawiający go otrzymuje zwięzły raport zawierający informacje o tym do kogo należała wcześniej i czy została spłacona.
- W ramach audytu poza wykonaniem standardowych kroków (sprawdzenia VIN, KRZ, policji) korzystamy także z naszego wieloletniego doświadczenia i kontaktów zawodowych w instytucjach finansowych, takich jak banki czy różnego rodzaju fundusze kredytujące zakup urządzeń, a także w środowisku dealerów maszyn – mówi Dominika Czyżewska. - Potwierdzenie także w tych źródłach daje niemal 100 proc. gwarancję, że kupujemy „czysty” sprzęt.