Duże fermy są znacznie bardziej przyjazne dla środowiska naturalnego niż mniejsze gospodarstwa. Zaspokojenie obecnych potrzeb Polaków oraz utrzymanie wpływów eksportowych dla gospodarki na dzisiejszym poziomie bez dużych ferm musiałoby oznaczać znacząco większe korzystanie ze środowiska – uważa branża drobiarska reprezentowana przez największy sojusz środowiskowy zawiązany przez Krajową Izbę Producentów Drobiu i Pasz oraz Ogólnopolski Związek Producentów Drobiu „Poldrób”. Przedstawiciele polskiego drobiarstwa odnieśli się w ten sposób do inicjatyw organizacji ekologicznych dążących do prawnego ograniczania rozwoju ferm m.in. drobiu w Polsce.
- Wielkotowarowy chów drobiu jest najbardziej efektywnym dla środowiska sposobem zapewniania ludziom białka zwierzęcego. Dzięki najnowocześniejszym technologiom stosowanym przez producentów, duże fermy – w przeliczeniu na ptaka - produkują mniej obornika, mniej ścieków oraz zużywają mniej wody niż w przypadku chowu tradycyjnego – twierdzi Włodzimierz Bartkowski, prezes „Poldrobu”. W tym kontekście prezes Bartkowski przytacza wyniki badań przeprowadzonych przez amerykańską firmę farmaceutyczną Elanco Eli Lilly, dotyczących ewentualnej realizacji innego postulatu organizacji ekologicznych czyli odejścia od chowu kurcząt szybko rosnących na rzecz wolno rosnących. – Badania jednoznacznie dowodzą, że przyjęcie zmian postulowanych przez ekologów nie tylko spowoduje bardzo dużą zwyżkę cen mięsa, ale – jak na ironię – doprowadzi między innymi do większego zużycia wody, większej produkcji pomiotu, a tym samym do pogorszenia stanu naszego środowiska – mówi Bartkowski.
Środowisko drobiarskie jest otwarte na dialog z organizacjami ekologicznymi gdyż – jak twierdzą jego przedstawiciele - większość postulatów ekologów ma swoje źródła w nieporozumieniach, nieznajomości branży oraz w prostym przenoszeniu amerykańskich kampanii reklamowych na rynek polski. – Przykładem takiego działania są bezpodstawne oskarżenia polskich producentów o powszechne używanie antybiotyków w chowie drobiu. W Stanach Zjednoczonych można stosować te substancje praktycznie bez ograniczeń, ale w Polsce stosowanie antybiotyków jako stymulatorów wzrostu jest zabronione w chowie zwierząt prawem krajowym i unijnym od 2006 roku, a polskie fermy poddawane są systematycznym, rygorystycznym kontrolom prowadzonym przez urzędy państwowe. Nie można w Polsce sprzedawać paszy dla kurcząt zawierającej antybiotyki. Takie działanie byłoby przestępstwem, podobnie jak karmienie drobiu taką paszą – mówi Piotr Lisiecki, prezes Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Branża drobiarska zarzuca także organizacjom ekologicznym brak wrażliwości na problemy globalne oraz kierowanie się wyłącznie europejską perspektywą. – Polskie drobiarstwo, podobnie jak każda inna działalność gospodarcza, funkcjonuje po to, aby przynosić zyski. Nasza efektywność kosztowa pozwala nam jednak sprzedawać drób nawet do biednych krajów afrykańskich, takich jak Ghana, gdzie tanie źródła białka są szczególnie ważne gdyż jedna czwarta ludności żyje tam poniżej poziomu ubóstwa – zwraca uwagę Włodzimierz Bartkowski z „Poldrobu”. Zdaniem Bartkowskiego realizacja postulatów ekologów spowodowałaby podwyżki polskiego mięsa drobiowego, które uniemożliwiłyby eksport naszego drobiu do Afryki. Według danych eksportowych, polski wywóz mięsa drobiowego do Ghany wzrósł w zeszłym roku o ponad 60 procent i przekroczył poziom 15 tys. ton.
Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz jest najliczniejszą organizacją branżową. Zrzesza wszystkie ogniwa produkcji drobiarskiej w Polsce, w sektorze jaj członkowie KIPDIP mają około 70 procentowy udział w rynku. Ogólnopolski Związek Producentów Drobiu „Poldrób” zrzesza przede wszystkim hodowców kurcząt rzeźnych i producentów mięsa drobiowego. Do „Poldrobu” należy między innymi największe polskie przedsiębiorstwo drobiarskie Cedrob. Obie instytucje tworzą największe porozumienie środowiskowe w kraju i są największą reprezentacją drobiarstwa.