Pan Adrian Morgowski wraz z żoną Joanną prowadzą gospodarstwo rolne w miejscowości Klępsk w gminie Sulechów. Wspólnie wychowują dwójkę dzieci – syna Maksymiliana i córkę Zuzię. Pan Adrian jest drugą kadencję członkiem Zielonogórskiej Rady Powiatowej Lubuskiej Izby Rolniczej. Oprócz pracy w gospodarstwie Pan Adrian pracuje również w firmie zajmującej się kompleksową obsługą sektora produkcji roślinnej.
Proszę opowiedzieć o historii powstania gospodarstwa?
Rolnikiem jestem od 2011 roku, gdy przejąłem 16 hektarów z rodzinnego gospodarstwa i rozpocząłem przygodę z rolnictwem na własny rachunek. Aczkolwiek z rolnictwem jestem związany od zawsze, ponieważ wychowywałem się na gospodarstwie rodziców. Już od najmłodszych lat miałem okazję poznawać i przyglądać się trudom pracy na roli i tak mnie wciągnęło, że dzisiaj sam jestem rolnikiem i kontynuuję rodzinną tradycję.
Czy posiada Pan wykształcenie rolnicze i czy ma to znaczenie przy prowadzeniu działalności rolniczej?
Tak, po ukończeniu Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Powodowie ukończyłem studia inżynierskie na kierunku Rolnictwo na PWSZ w Lesznie, dodatkowo ukończyłem studia magisterskie na kierunku Mechanika i Budowa Maszyn na Uniwersytecie Zielonogórskim. Wiedza zdobyta w technikum jak i na studiach bardzo mi się przydaje w codziennej pracy, aczkolwiek rolnictwo wciąż się zmienia, wchodzą nowe technologie, innowacje, ale też obostrzenia i obowiązki, co powoduje konieczność uzupełnienia wiedzy i dlatego też, jeśli jest to możliwe, chętnie korzystam ze szkoleń branżowych.
Jaki jest obecny profil gospodarstwa, jego wielkość i specjalizacja?
Obecnie gospodaruję na 60 hektarach, z czego 5 ha stanowią użytki zielone, a pozostała część grunty orne. Gospodarstwo nastawione jest na produkcję towarową zbóż, rzepaku oraz roślin strączkowych na ziarno. Całość zbiorów z gospodarstwa przeznaczam na sprzedaż, gdyż nie prowadzę żadnej hodowli.
Ile osób pracuje w gospodarstwie?
Obecnie w gospodarstwie pracuję wraz z żoną Joanną, jednakże zawsze możemy liczyć na pomoc rodziny.
Jak przedstawia się bonitacja gleb i jakie plony uzyskuje Pan z 1 ha upraw, czy jest to zadowalające?
Gospodarzę na glebach mozaikowatych klasy od IVa do V. Kiedy w 2011 roku przejmowałem gospodarstwo to w pierwszej kolejności wykonałem analizy gleby, by być świadomym w jakim jest ona stanie i na jakie uprawy postawić. Część gruntów wymagała wapnowania i uregulowania poziomu pH. W pierwszym roku zbierałem średnio 5,5 tony pszenicy oraz 3 tony rzepaku. Z roku na rok plony były wyższe i dochodziły do poziomu 8 ton pszenicy i 4,3 tony rzepaku z hektara. Niestety ostatnie dwa lata były ekstremalnie suche, co znacząco obniżyło plony do poziomu 4t/ha pszenicy, ok. 4t/ha pszenżyta, bardzo słabo plonował łubin 0,5t/ha (w normalnych latach uzyskiwałem 3t/ha). Tak niskie plony wraz ze słabymi cenami skupu powodują znaczne obniżenie dochodu z gospodarstwa.
Czy gospodarstwo stanowi główny dochód, czy prowadzi Pan jeszcze jakąś inną działalność pozarolniczą?
Od 2013 roku pracuję w firmach zajmujących się skupem płodów rolnych oraz doradztwem agrotechnicznym i patrząc przez pryzmat ostatnich dwóch lat to właśnie etat jest moim głównym dochodem. Przy tak ekstremalnie suchych sezonach dochód z produkcji roślinnej jest znikomy, a na niektórych uprawach notuje się nawet straty.
Jak charakteryzuje się rolnictwo na Pana terenie, czy dużo jest jeszcze gospodarstw, których podstawowym źródłem dochodu jest rolnictwo?
Z roku na rok gospodarstw w mojej okolicy jest coraz mniej. W mniejszych gospodarstwach jest problem z wymianą pokoleniową, rolnicy przechodzący na emeryturę często nie mają następców, co zmusza ich do likwidacji gospodarstwa. Niestety zła koniunktura w rolnictwie oraz coraz większe trudności z otrzymaniem dofinansowania z PROW dla młodych osób chcących pozostać na roli sprawia, że ludzie młodzi wybierają inne zajęcia. W rolnictwie jest zbyt wiele czynników niezależnych od rolnika, co powoduje brak stabilności i trudno jest planować przyszłość. Wchodząc w nowy sezon nigdy nie wiemy jak on się zakończy, jakie będą plony, jakość oraz cena zebranych płodów i co za tym idzie, na jakim poziomie będzie rentowność gospodarstwa.
Czy susza dała się mocno we znaki w ciągu dwóch ostatnich lat w Pana gospodarstwie, w gospodarstwach sąsiadów?
Ostatnie dwa lata były bardzo ciężkie, susza w największym stopniu dotknęła woj. lubuskie, a więc gospodarstwo moje i moich sąsiadów. W tym roku, jak i w poprzednim, uczestniczyłem w szacowaniu szkód spowodowanych suszą w gminie Sulechów, zatem miałem okazję obserwować skalę szkód, która w zależności od rejonu i uprawy wynosiła nawet do 80% plonu. Niestety suszę w naszym regionie potęguje słaba bonitacja gleb oraz, obserwowany przez ostatnie lata, bardzo niski poziom wód gruntowych. Aktualnie wchodzimy w kolejny nowy sezon z nadzieją, że będzie lepszy od tych poprzednich.
Czy w planach jest zamiar powiększenia gospodarstwa, zmiana profilu gospodarstwa i czy są na to szanse?
Od początku sukcesywnie powiększam gospodarstwo dokupując bądź dzierżawiąc grunty od sąsiadów. Jednakże na chwilę obecną w pobliżu mojego gospodarstwa nie ma zbyt wielu gruntów do rozdysponowania, zarówno z zasobów prywatnych, jak i KOWR-u, a zapotrzebowanie wśród rolników jest spore. Moje gospodarstwo nastawione jest na produkcję roślinną, tak więc każdy dodatkowy hektar jest bardzo istotny. Im większe gospodarstwo, tym łatwiej jest podjąć decyzję o inwestycjach i zakupie chociażby nowoczesnego sprzętu, który usprawni pracę i przełoży się na wzrost dochodów. W obecnej sytuacji nie zamierzam zmieniać profilu gospodarstwa, oczywiście z roku na rok wprowadzam do uprawy rośliny, których wcześniej nie uprawiałem (w tym roku był to groch i kukurydza na ziarno), ale jest to głownie spowodowane zmianowaniem oraz szukaniem roślin, które przy mniejszych nakładach na uprawę przyniosą godny dochód.
Jaki sprzęt jest wykorzystywany w gospodarstwie? Czy podjął Pan, lub zamierza podjąć, inwestycje z wykorzystaniem środków unijnych?
W gospodarstwie wykorzystuję w większości sprzęt z lat 90, który już swoje wypracował, ale jest wciąż sprawny i przy odpowiednim serwisowaniu posłuży jeszcze wiele lat. Posiadanie takiego sprzętu wiąże się często z koniecznością wykonania drobnych napraw, ale większość wykonuję we własnym zakresie i nie ma problemu z dostępnością części zamiennych, ponieważ w polskich gospodarstwach pracuje jeszcze wiele maszyn marki Zetor, Ursus czy Bizon. Część sprzętu otrzymałem wraz z gospodarstwem od rodziców, a pozostały dokupowałem w zależności do potrzeb gospodarstwa. Głównie zakupuję sprzęt używany, gdyż nie obciąża on znacznie finansów gospodarstwa. Z nowych maszyn jakie zakupiłem (było to możliwe, gdyż skorzystałem z „Premii dla Młodych Rolników”) był to siewnik zbożowy oraz agregat uprawowy, który pozwolił wprowadzić w gospodarstwie siew bezorkowy. W planach mam zakup nowego ciągnika do gospodarstwa, co znacznie usprawniło by to wykonanie prac polowych, jednak jest to uzależnione od otrzymania dofinansowania z PROW („Modernizacja Gospodarstw Rolnych”), a jest to mocno utrudnione w ostatnich latach. Odnoszę wrażenie, że większość środków z PROW przeznaczonych na ,,Rolnictwo” w większości jest skierowane do branż działających wokół rolnictwa, a nie stricte do rolników, którzy uprawiają ziemię lub prowadzą hodowlę.
Czy należy Pan do grupy producentów rolnych, czy poleciłby Pan założenie takiej grupy?
Nie należę do takiej grupy, ale uważam, że jest to szansa przede wszystkim dla mniejszych gospodarstw i w pełni popieram takie inicjatywy. Najczęściej przeszkodą do stworzenia grupy jest znalezienie lidera, który zjednoczy kilku gospodarzy i poprowadzi całą stronę formalną. Z racji wykonywanego zawodu często spotykam się z rolnikami, którzy należą do grup producentów i bardzo sobie to chwalą. W większości są to duże gospodarstwa z zapleczem administracyjno-księgowym.
Jak to się stało, że został Pan członkiem Zielonogórskiej Rady Powiatowej Lubuskiej Izby Rolniczej? Proszę o spostrzeżenia nt. Izb Rolniczych, jak Pan ocenia ich działalność?
Jestem członkiem Zielonogórskiej Rady Powiatowej Lubuskiej Izby Rolniczej drugą kadencję i od dłuższego już czasu interesowałem się działalnością LIR. Dobrze znam delegatów, którzy przede mną reprezentowali rolników z gminy Sulechów w Radzie Powiatowej i to od nich dowiadywałem się o tematach poruszanych w samorządzie rolniczym. Gdy tylko wszedłem w posiadanie gospodarstwa wiedziałem, że wystartuję w kolejnych wyborach do Izb Rolniczych. Spowodowane było to przede wszystkim chęcią wspierania rolnictwa i działania na rzecz rolników. Działanie samorządu rolniczego oceniam dobrze, gdyż widzę, że ma on dużą rolę opiniotwórczą, ale też często widać działania prowadzone na szczeblu lokalnym i krajowym, które pomagają rozwiązywać problemy poszczególnych branż rolnych, ale również indywidualnych przypadków rolników. Często bywa tak, że rolnicy mają problemy i pierwsze co robią to kontaktują się z izbą szukając pomocy, i chyba zawsze tą pomoc otrzymują, przede wszystkim jest im łatwiej rozmawiać z instytucjami państwowymi gdy wiedzą, że mają wsparcie izby. Myślę, że właśnie od tego jesteśmy. Niestety zdarzały się okresy gdzie samorząd rolniczy próbowano odsunąć na dalszy plan, co moim zdaniem może być tragiczne w skutkach. My jako rolnicy jesteśmy bardzo rozdrobnionym i często podzielonym środowiskiem, co znacznie utrudnia nam wypracowanie swojej pozycji (w przeciwieństwie do innych grup zawodowych), dlatego też izby rolnicze pozwalają na znalezienie konkretnych rozwiązań, które będą brane pod uwagę przez władze. Co do zmian to chciałbym przede wszystkim, aby rolnicy częściej interesowali się tym co dzieje się w izbach i aktywniej włączali się w inicjatywy podejmowane przez ich samorząd.
Co sądzi Pan o polityce rolnej naszego kraju? Czy jest przychylna wszystkim rolnikom, czy daje szansę na rozwój?
Bardzo niewygodne pytanie, ale chyba nie mam spotkania z rolnikiem, by nie było dyskusji o polityce rolnej, no i chyba dobrze, bo przecież dotyczy to właśnie nas i to my decydujemy jak ta polityka będzie wyglądać. Sądzę, że polityka rolna nie do końca idzie w dobrym kierunku, często zamysły polityków są dobre i słuszne, ale samo wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Dla przykładu podam choćby ustawę o gruntach rolnych, która głównie miała zablokować sprzedaż ziemi dla obcokrajowców, a faktycznie zblokowała także obrót gruntami między rolnikami indywidualnymi i sprawiła, że wiele gospodarstw ma dzisiaj spore problemy finansowe, gdyż zostali zmuszeni dodatkowo zabezpieczać inwestycje kredytowane w gospodarstwie. Czasami mam wrażenie, że tam na górze dużo się mówi i obiecuje, a faktycznie niewiele z tego wychodzi. Faktem jest, że rolnicy otrzymali wsparcie ,,suszowe”, co dla wielu gospodarstw jest sporym ratunkiem. Osobiście myślę, że polityka rolna powinna być bardziej zregionalizowana, gdyż często jest tak, że nasze lubuskie rolnictwo znacząco różni się od rolnictwa np. podkarpackiego. Jednakowe przepisy często są krzywdzące dla danego rolnika i po prostu wykluczają gospodarstwa z możliwości rozwoju. Przy polityce centralnej zawsze jest ryzyko, że decyzje będą bardziej przychylne dla jednych, a dla innych już mniej. Co do rozwoju, to niestety jest on bardzo utrudniony, mnogość wymogów, norm i obostrzeń, które muszą spełniać rolnicy powoduje, że nastroju na rozwój gospodarstw nie ma. Rolników zaczyna się traktować jak przedsiębiorców, co znacznie utrudnia funkcjonowanie.
Co Pan myśli o wprowadzonych zmianach w ustawie prawo łowieckie? Boryka się Pan ze szkodami łowieckimi? Jak układa się współpraca z miejscowymi KŁ?
Szacowanie skód łowieckich będzie problemem tak długo, jak długo to koła łowieckie będą dokonywać szacowania szkód w uprawach i będą sędziami we własnej sprawie. Chociaż wprowadzono obowiązek informowania ODR-ów o każdym szacowaniu szkód, jednak niewiele to zmieniło, pracownicy ODR po prostu nie są w stanie obsłużyć wszystkich zgłoszeń. Jedyną szansą na rzetelne oszacowanie szkody jest skorzystanie przez rolnika z niezależnej firmy, która bezstronnie podejdzie do tematu, jednak wiąże się to z dodatkowymi kosztami, które niestety ponieść musi rolnik. W moim gospodarstwie problem szkód nasilił się w ostatnich dwóch latach. Wcześniej szkody były znikome, więc często nawet nie zgłaszałem problemu łowczemu. Niestety obecnie najwięcej szkód powodują dziki, szczególnie w uprawach kukurydzy i na łąkach. Co do współpracy z kołem łowieckim, często dochodzimy do porozumienia przy szacowaniu szkód, a jeśli są jakieś niezgodności wówczas korzystam z usług niezależnej firmy.
Czy w związku z przypadkami ASF wśród dzików na terenie powiatu zielonogórskiego i wprowadzeniu strefy odczuwa Pan jakieś niedogodności w prowadzeniu działalności rolniczej, lub Pana sąsiedzi odczuwają tego skutki?
Moje gospodarstwo aktualnie jest w strefie czerwonej, ja jednak nie prowadzę hodowli. Z rozmów z rolnikami wiem, że utrudnienia są spore, szczególnie ze sprzedażą tuczników. Niektóre firmy nie chcą wcale kupować trzody ze strefy występowania ASF, a inne proponują ceny niższe od rynkowych. Rolnicy są pozostawieni sami sobie z problemem. Nałożone na nich wymogi bioasekuracji miały być zabezpieczeniem ich gospodarstw i stad przed chorobą. Niestety nie do końca się to sprawdza.
Czy pełni Pan jeszcze inne funkcje poza byciem członkiem Rady Powiatowej LIR?
Tak jestem członkiem Rady Programowej Radia Zachód.
Jak spędza Pan czas wolny? Czy jest chwila na dłuższy odpoczynek, realizację własnych zainteresowań i pasji?
Tego czasu wolnego ostatnio jest naprawdę niewiele, praca na etacie i gospodarstwo bardzo mnie angażują, dodatkowo jestem w trakcie budowy domu. Każdą wolną chwilę staram się spędzić z żoną i dziećmi; mam syna Maksymiliana (8 lat) i córkę Zuzię (3 lata). Na dłuższy odpoczynek jeździmy latem nad Bałtyk, oczywiście po żniwach, wówczas można spokojnie oderwać się od codzienności i poświęcić rodzinie. Moją pasją jest gospodarstwo, to tutaj spełniam się zawodowo. Od zawsze wiedziałem, że chcę być rolnikiem i nigdy tego nie żałowałem, robię to co lubię i sprawia mi to wiele satysfakcji. Może kiedyś będzie czas na jakieś hobby…?
Czy w tej chwili wyobraża Pan sobie jeszcze zupełnie inną pracę niż na roli?
Od 2013 roku pracuję w firmach handlowych, obecnie jest to firma zajmująca się kompleksową obsługą sektora produkcji roślinnej i jak już wcześnie mówiłem przy tak słabych latach w rolnictwie to właśnie etat jest moim głównym źródłem dochodu. Pracując w branży agro mam dostęp do nowych rozwiązań agrotechnicznych i mogę je także wprowadzać we własnym gospodarstwie, a codzienny kontakt z rolnikami sprzyja wymianie doświadczeń.
Dziękuję za udzielenie wywiadu
P.Sas
Źródło Lubuska Izba Rolnicza http://lir.agro.pl/