Początek grudnia to dla wielu rolników czas, kiedy rozpoczynają zakupy nawozowe. Większość narzeka wtedy na ceny, które szybują w górę.
daniem rolników zakłady oraz dystrybutorzy wykorzystują ten okres, aby zarobić dodatkowe pieniądze. A jak jest druga strona medalu? – Niektórzy klienci od sierpnia do października pytają o ceny. Nie kupują, bo twierdzą, że poczekają na obniżkę. Jeśli rolnicy równomiernie rozłożyliby zakupy i kupowaliby przez cały rok tak, jak nawozy są produkowane, to nie byłoby takich sytuacji. Klienci sami generują tzw „boom nawozowy”, z którym kojarzone są podwyżki – twierdzi Paweł Kręc, prezes firmy „Blending”.
Najszybciej nadejście wiosny odczuwają dealerzy nawozów. Dla nich ten sezon zaczyna się już w grudniu. Przygotowania trzeba zacząć jeszcze wcześniej. - W styczniu lub w lutym jest już za późno – podkreśla Paweł Kręc. Kluczowe znaczenie w sprzedaży ma charakter produkcji. Jest to systematyczny Początek grudnia to dla wielu rolników czas, kiedy rozpoczynają zakupy nawozowe. Większość narzeka wtedy na ceny, które szybują w górę. Z cykl, który trwa nieprzerwanie przez cały rok. Wyprodukowana w tym czasie ilość nawozów wystarcza na zaopatrzenie rynku podczas sezonu zakupowego. - Nawozy kupujemy nieprzerwanie, na podstawie podpisanych kontraktów z producentami, a sprzedajemy w krótszym okresie czasowym. Rolnicy odczuwają skok cen spowodowany wzrostem liczby klientów, którzy chcą kupować – wyjaśnia prezes firmy „Blending”. Dodaje, że sytuację gospodarze uzasadniają chęcią zarobienia przez zakłady oraz dystrybutorów dodatkowych pieniędzy. - To jest stara zasada ekonomii, że poziom cen jest generowany z relacji popytu do podaży. Jeśli podaż jest większa niż popyt, to rolnicy mają wizyty przedstawicieli handlowych, ale kiedy popyt jest większy niż podaż, to sytuacja się odwraca. Rolnicy czują się pokrzywdzeni, bo ceny wzrastają. W Wielkopolsce można zaobserwować tendencję, że gospodarze przed Bożym Narodzeniem lub Nowym Rokiem podejmują decyzję o zakupie nawozów pod wpływem wielu czynników np: tradycji, przewidywanych przyszłorocznych podwyżek cen surowców, otrzymanych dotacji, wtedy czasem kupują na siłę, bo nie ma przesłanek rynkowych ani agrotechnicznych terminów stosowania. I wtedy działa prawo rynku – towar drożeje. Poza tym ceny zakupu dla dystrybutorów w ciągu roku też się zmieniają. I zazwyczaj są to podwyżki – podkreśla Paweł Kręc.
Sami generują podwyżki
Aby uniknąć podwyżki cen, rolnicy powinni rozplanować swoje zakupy w czasie. Wtedy dopasowaliby się do zasad funkcjonowania rynku nawozowego. Jego podstawą jest systematyczność. Dystrybutorzy podpisują kontrakty z zakładami nawozowymi na stały odbiór towaru. Jest to konieczne, ponieważ zasady jasno określają, że nawozy powyżej pewnej ilości nie mogą być składowane w miejscu produkcji. Magazynowanie ich przez kilka miesięcy generuje dodatkowe koszty. Ponoszą je firmy dystrybucyjne. Kiedy przychodzi czas sprzedaży, suma ta jest doliczana do ceny zakupu. Wtedy kwota automatycznie wzrasta. - Niektórzy klienci od sierpnia do października pytają o ceny. Nie kupują, bo twierdzą, że poczekają na obniżkę. Jeśli rolnicy równomiernie rozłożyliby zakupy i kupowaliby przez cały rok tak, jak nawozy są produkowane, to nie byłoby takich sytuacji. Klienci sami generują tzw „boom nawozowy”, z którym kojarzone są podwyżki. (…) W 2008 roku twierdzili, że się zmówią i nie będą kupować nawozów. Firmował to wtedy swoją osobą Andrzej Lepper. Uważali, że wtedy ceny spadną.
(…) My mamy kontrakty podpisane z zakładami. (…) Oni chcą mieć gwarancję odbioru. Wielu rolników już to rozumie – podsumowuje prezes firmy „Blending”. Znaczący wpływ na rynek nawozowy ma eksport i import. Zakłady muszą działać na zasadach wolnego rynku handlowego. Nie mogą sprzedawać taniej w Polsce, kiedy za granicą, za ten sam towar dostaną zdecydowanie więcej. I odwrotnie - producenci patrzą na wpływ importu ze wschodu. Te towary są zawsze tańsze, ponieważ ceny nośników energii są niższe.
Dziewięć razy zarobili, a raz nie stracili Aby zaoszczędzić czas i pieniądze, zakupy nawozów, zwłaszcza azotowych, najlepiej zaplanować na lipiec, wtedy rozpoczyna się sezon, który trwa do czerwca następnego roku. Ceny w tym okresie mogą być niższe o 10-15% w porównaniu z końcem grudnia. Jednak, aby zdecydować się na taki krok, rolnik musi mieć po pierwsze pieniądze, a po drugie - możliwość składowania towaru przez dłuższy czas. Podstawą jest jednak stworzenie dobrego biznessplanu. - Mamy wielu klientów stałych, którzy nie zastanawiają się, czy będzie drożej czy taniej, bo mają ustalony swój cykl zakupowy. Przez 10 lat, raz się zdarzyło, że była obniżka cen w listopadzie i grudniu, ale wtedy stwierdzili, że 9 razy zarobili, a raz nie stracili, ponieważ producenci za pośrednictwem dystrybutorów, zrekompensowali klientom zakupy w wyższej cenie - twierdzi Paweł Kręc. Z nawozami jest huśtawka, a tutaj nie…
Jednak zanim przyzwyczajenia i możliwości rolników się zmienią, minie trochę czasu. Póki co jest tak, jak co roku. - W tej chwili jest raczej spokojnie, nie ma dużego popytu. Pewnie z początkiem grudnia będzie zwiększone zainteresowanie. Jednak trzeba się liczyć z tym, że azoty będą coraz droższe – mówi Bronisław Gawor z firmy „Gawor”. A ile teraz trzeba zapłacić za nawozy? Saletra kędzierzyńska (32% azotu) kosztuje 1.294,4 zł/t brutto, za Saletrosan Azoty Tarnów trzeba wyłożyć – 1.190 zł/t brutto, saletrzak kupimy za 1.166,4 zł/t brutto. Nie ma się jednak, co przyzwyczajać się do tych cen. - To są kwoty na dziś z zaznaczeniem, że za tydzień mogą już być inne – podkreśla Bronisław Gawor. Cenowym pewnikiem, niezależnie od daty zakupu, może być jedynie wapno granulowane.
- Utrzymuję stałą cenę 440 zł netto za tonę. Z nawozami jest huśtawka, ale tutaj nie. U mnie może być niższa marża, kiedy euro góruje, ale staram się, aby kwota dla klientów była zawsze stała – dodaje.
Ceny detaliczne w „Blendingu” na tle innych sprzedawców w regionie nie są najniższe (np. PULAN- saletra amonowa 34%N z Puław – 1.430 zł/t brutto, czy saletra kędzierzyńska – 1.380 zł/t brutto, Saletrosan – 1.280 zł/t brutto, saletrzak standard – 1.250 zł/t brutto). Paweł Kręc podkreśla, że są one podyktowane m.in. stałą dostępnością towaru. - Stawiamy sobie to za punkt honoru, żeby rolnik zawsze znalazł w naszej ofercie to, czego szuka, a aktualna oferta detaliczna, która jest na bieżąco publikowana w punktach sprzedaży oraz na naszej stronie internetowej, gwarantuje dostępność oferowanych towarów – podsumowuje.
Aneta Rzeźniczak