Kukiz ’15 nie zgadza się z ustawą o ochronie zwierząt autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Przedstawiamy przykład rolnika z 30-letnim stażem, któremu odebrano bydło po donosie pseudoekologicznej organizacji.
PiS z PO ramię w ramię próbują przeforsować nowe ustawy, które praktycznie mogą umożliwić likwidację gospodarstw hodowlanych bez do wydawania decyzji uprawnionych i odpowiednio wykształconych lekarzy weterynarii, po donosie pseudoekologicznych organizacji pozarządowych, które nie mają pojęcia o chowie zwierząt.
– W 2017 roku do mojego gospodarstwa, bez wcześniejszego poinformowania, wtargnęło pogotowie dla zwierząt. Zabrano mi wszystkie psy, krowy i inne zwierzęta. To dla mnie i dla mojej rodziny ogromna tragedia – wspominał na konferencji prasowej w Sejmie rolnik Tomasz Cieślak.
– Nowe ustawy mogą doprowadzić do podobnych tragedii jak ta Pana Tomasza. Przyjęcie projektów ustaw może skutkować likwidacją polskiej hodowli. Rolnicy w Sejmie, oprócz posłów Kukiz ‘15 nie mają żadnej reprezentacji. Posłowie muszą być i spotykać się z Obywatelami, by rozumieć ich potrzeby – podkreślił w Sejmie Przewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jarosław Sachajko.
– Dramat Pana Tomasza pokazuje, że mamy empatię do zwierząt, ale nie mamy empatii dla polskiego rolnika. Projekt o ochronie zwierząt zwiększa prawa tzw. organizacji prozwierzęcych do wydawania oceny i kontroli rolnika. Pracownik takiej organizacji powinien posiadać licencję – mówił działacz Kukiz’15 Krzysztof Tołwiński.
Według Kukiz’15 decyzję o pozbawieniu praw i zakazie hodowli powinna podejmować instytucja państwowa, czyli Inspekcja Weterynaryjna.
Ustawa o ochronie autorstwa Prawa i Sprawiedliwości przyznanie organizacjom ekologicznym prawa wkraczania na teren prywatny nawet przy sprzeciwie właściciela i odbierania zwierząt, które w subiektywnej ocenie aktywistów są trzymane bez odpowiedniego dobrostanu.