Od momentu zbioru owoców do nastania zimy drzewa owocowe mają krótki okres, w którym mogą zadbać o własną kondycję na czas spoczynku zimowego. Jednocześnie trwa proces różnicowania pąków kwiatowych, który zaczął się pod koniec czerwca i zachodzi ciągle, choć w różnym tempie, aż do kwitnienia w roku następnym. Wiemy też, że przed zimą drzewa bardzo intensywnie wycofują asymilaty i składniki pokarmowe z liści do pąków i innych części stałych, aby korzystać z tego zapasu we wczesnym okresie wiosennym, kiedy to niska temperatura nie pozwala w pełni korzystać z zasobów gleby.
Wykorzystując tę wiedzę, coraz powszechniej i coraz intensywniej dokarmiamy drzewa w okresie jesiennym. W tym czasie możemy bezpiecznie stosować wyższe dawki nawozów, lepsze jest też ich wykorzystanie. Ważne jest, aby składniki pokarmowe na czas zostały wycofane z liści. Musimy mieć na uwadze, że dni będą coraz krótsze, będzie coraz zimniej i coraz mniej będzie światła słonecznego. Z tego powodu z dokarmianiem dolistnym nie należy zwlekać, trzeba je wykonywać dopóki liście są jeszcze zielone i w pełni sprawne fizjologicznie.
Jeśli owocowanie było słabsze lub średnie, a sad był nawadniany – jesienią zazwyczaj wystarczy wprowadzenie azotu, boru i cynku. Uzupełnia się też te składniki pokarmowe, których niedobory stwierdzono we wcześniejszej części sezonu (gdy były objawy na liściach lub wykazała to fluorymetria) – najczęściej chodzi o magnez, chociaż w czasie tegorocznej suszy badanie liści fluorymetrem wykazywało czasem również niedobór manganu.
Najczęściej jednak w tym sezonie mieliśmy do czynienia z silnym przeciążeniem drzew. Przeciążenie drzew owocowaniem nie zawsze wiąże się z brakiem lub nieskutecznym przerzedzaniem owoców. Pod koniec czerwca wydawało się, że po silnym opadzie czerwcowym na drzewach (w większości przypadków) pozostała właściwa liczba owoców – sady były w świetnej kondycji. I tak pewnie byłoby, gdyby nie długotrwała, katastrofalna susza, „wsparta” przez skrajnie wysokie temperatury. W takich warunkach nawet słabo owocujące sady musiały odczuć skutki stresu. A przecież, jak już wspomniałem, owocowanie zazwyczaj było bardzo obfite. W przyrodzie priorytetem jest przetrwanie gatunku, więc przy nałożeniu się dwóch bardzo silnych czynników stresogennych dla drzew, najważniejsze było przetrwanie suszy i wykarmienie nasion w dojrzewających owocach. Odbyło się to kosztem jakości różnicujących się w tym czasie pąków kwiatowych, które w tym roku są o wiele słabsze (mniejsze) niż w poprzednich latach o tej porze. Trzeba się też liczyć ze znacznie słabszą kondycją drzew przed zimą. Oglądając obecnie pąki kwiatowe w intensywnie owocujących sadach, możemy czasem odnieść wrażenie, jakbyśmy wrócili do czasów, kiedy w polskich sadach dość powszechne było (chociaż częściowe) przemienne owocowanie.
Musimy pamiętać, że ze słabych pąków będą słabsze kwiaty, a następnie słabsze zawiązki, które będą miały mniejszą siłę pobierania składników pokarmowych (szczególnie ważne w przypadku wapnia!!!) we wczesnych fazach rozwoju. Jeśli tak będzie, skutki tegorocznej suszy mogą się fatalnie odbić na jakości jabłek w przyszłym roku. Zważywszy na powyższe, w tym roku jesienne dokarmianie sadów nabiera specjalnego znaczenia. Starajmy się nie dopuścić do przemiennego owocowania, bo wtedy bardzo trudno będzie utrzymać płynność finansową, która w wielu gospodarstwach została mocno nadwyrężona po poprzednim sezonie.
Jeśli owoce jeszcze wiszą na drzewie, oprócz dokarmiania wapniem, możemy też sięgnąć po odżywki kompleksowe. Szczególnie tej jesieni warto korzystać z nawozów z dodatkiem substancji biostymulujących, które wspomogą wykarmienie owoców, poprawią jakość pąków i przyspieszą regenerację drzew przed zimą. Dokarmiając po zbiorach zwróćmy w tym roku uwagę na jakość pąków i ogólną kondycję drzew. Przeciążenie drzew skutkuje potrzebą kompleksowego dokarmiania, a więc nie tylko azotem, borem i cynkiem, ale również innymi makro i mikroelementami.
Zwracam uwagę na konieczność intensywnego dokarmiania azotem. Najczęściej po zbiorach używamy mocznika, pamiętajmy jednak, aby zastosować go kilkakrotnie, w mniejszych dawkach (tak, aby nie sparzyć liści). Podany w ten sposób azot może być wycofany z liści do części stałych i wzmocnić pąki. Przy tej okazji obowiązkowo powinniśmy dodać nawozy zawierające bor i cynk (jak najszybciej po zbiorze). Oprysk 5% roztworem mocznika jest zabiegiem mającym za zadanie wspomóc rozkład liści i ograniczenie w ten sposób źródła infekcji parcha jabłoni. Zabieg ten parzy liście, więc podany w ten sposób azot nie odżywi już w tym sezonie drzew. Z tego powodu zabieg ten wykonuje się zazwyczaj dopiero w czasie opadania liści. Podany w ten sposób azot (jako składnik pokarmowy) nie zostanie zmarnowany, bo w następnym sezonie liście zamienią się w próchnicę, a wraz z jej mineralizacją azot trafi do roztworu glebowego, ale… to nastąpi dopiero w następnym sezonie. Zastosowanie 5% roztworu mocznika na koniec sezonu nie powinno więc nas zwalniać z obowiązku dokarmiania azotem w mniejszych dawkach (celem wzmocnienia drzew). Warto chyba też przemyśleć zastosowanie w tym sezonie 1% roztworu saletry potasowej – jesienny zabieg może przynieść lepszy efekt niż wykonany wiosną. Koniecznie pamiętajmy też o podaniu magnezu na wszystkie odmiany „magnezolubne” i tam, gdzie wystąpiły jego braki.
Tej jesieni, oprócz standardowego zabiegu preparatami algowymi Fertileader Leos (zawiera: B, Zn i biostymulujący kompleks Seactiv), lub Fertileader Axis (oprócz Seactiv zawiera: N, P, Zn, Mn), warto w określonych przypadkach zastosować - zwłaszcza jeśli jesteśmy jeszcze przed zbiorem - Fertileader Elite (oprócz Seactiv zawiera: N, K, Ca, B).
Jeśli drzewa są w dobrej kondycji (pomimo suszy i intensywnego owocowania) śmiało możemy wykorzystać odżywki z tzw. „niższej półki”. Ważne, aby zastosowane odżywki zadziałały skutecznie i na czas – walczymy przecież o wielkość i jakość przyszłorocznych zbiorów.
Zbigniew Marek
Agencja Prasowa Jatrejon