Rosyjskie embargo dotyka całej branży ogrodniczej, ale najbardziej ucierpią na nim jednak sadownicy. Dziś na skutek embarga oraz wzrostu konkurencji na rynku, które ono spowodowało, cena polskich jabłek stanowi zaledwie 30-50%% średnich stawek uzyskiwanych w analogicznym okresie roku ubiegłego. Sytuacja jest tym bardziej skomplikowana, gdyż tegoroczne osiągnęły wg TRSK rekordowy poziom 3,7 mln ton. A to ma swoje konsekwencje – wg danych WAPA na początku listopada w polskich przechowalniach znajdowało się 1,725 mln ton jabłek, czyli o 17% więcej niż w 2013 r. Skutki nadwyżek produkcji zaczną być odczuwalne dopiero po otwarciu przechowalni. W wyniku embarga na dostawy do Rosji na rynku jest 500-600 tys. ton jabłek do zagospodarowania, a wg niektórych źródeł nawet do 700 tys. ton. Jeśli chodzi o rekompensaty zaproponowane przez Unię Europejską za rezygnację ze zbiorów i zniszczenie plonów, to wyszło jak wyszło, czyli nie za bardzo.
Zdobywanie nowych rynków zbytu nie jest takie proste, szczególnie w krótkim okresie czasu. Jest przede wszystkim kosztowne, nie tylko z uwagi na koszty transportu, ale przede wszystkim na konieczność spełnienia przez producentów określonych wymagań formalno-prawnych, zainwestowania w promocję i reklamę owoców. A w dłużej perspektywie czasu jest kosztowne ze względu na konieczność zainwestowania w nowe odmiany jabłoni, bardziej dostosowane do nowych rynków zbytu, o twardszych owocach, które lepiej zniosą dłuższą podróż, a także w środki produkcji, które zapewnią wysoką ich jakość.
Związek Sadowników RP, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi prowadzą negocjacje z wieloma krajami w sprawie eksportu polskich jabłek. Przeprowadzono rozmowy z przedstawicielami USA, Kanady, Kazachstanu, Pakistanu, Indii, krajów północnej Afryki i Zatoki Perskiej. Najbardziej perspektywiczny wydaje się rynek chiński. Ale nie można zapominać o Europie, w tym krajach należących do Unii Europejskiej. Ostatnio media podały wiadomość, że do portugalskich sklepów Pingo Doce koncernu Jeronimo Martins wprowadzono 150 ton jabłek z Polski, a w sumie Portugalczycy chcą sprowadzić ponad 2 tys. ton. Towarzyszy temu duża kampania promocyjna z plakatami i ulotkami informującymi o tym, że jabłka pochodzą z Polski. W ostatnich dwóch latach eksport naszych jabłek do krajów Unii Europejskiej wzrósł do 15%. Są duże szanse dalszego wzrostu eksportu większości naszych odmian, jest tylko jeden warunek – ich jakość musi być wysoka. Są szczególnie duże szanse na większy niż dotąd eksport po relatywnie wysokich cenach na rynek niemiecki i francuski.
Pojawiają się już pierwsze pozytywne oznaki tej aktywności: polskie jabłka są już do kupienia w Singapurze, Kanadzie, niektórych krajach arabskich, w niedługiej przyszłości mają pojechać też do Chin. W temacie poszukiwania nowych odbiorców niezależnie od władz, działają sami sadownicy: ZSRP, Grupy Producenckie, ich federacje oraz bezpośrednio duzi producenci. Oczywiście ma miejsce także ich współpraca w tym zakresie.
Dużą promocję polskim jabłkom w Polsce i na świecie zrobił internet w okresie wprowadzenia embarga przez Rosję. Można powiedzieć, że wtedy o polskim jabłku usłyszał cały świat.
Ale nie należy zapominać także o polskim rynku, na którym spożycie świeżych jabłek jest na średnim poziomie ok. 16 kg rocznie w przeliczeniu na statystycznego Polaka. To niewiele. Trzeba rozpocząć intensywną ogólnopolską akcję promocji jabłek, wspieraną przez różne akcje lokalne. Bardzo dobre efekty daje przykładowo promocja "Jem bo polskie". W dwa miesiące sprzedaż samych jabłek w największych sieciach wzrosła aż o 100%. To rezultat działań największych sieci handlowych w Polsce, skupionych w Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, które postanowiły wspólnie zareagować na problem nadpodaży jabłek, jaki pojawił się po wprowadzeniu embarga na ich import do Rosji.
Poza eksportem na nowe rynki, intensyfikowaniem konsumpcji wewnętrznej jabłek, rozpatrywane są też inne możliwości ich zagospodarowania, np. przekazanie owoców na cele charytatywne, rozszerzenie unijnego programu "owoce w szkole" np. o przedszkola, zmianę przepisów w zakresie traktowania jabłka jako posiłku regeneracyjnego dla pracowników firm, wzrost ich przerobu przemysłowego czy przeznaczenie jabłek na biogaz. Takie działania promowane są przez przedstawicieli UE, ale aby zrealizować niektóre z nich potrzebne są pieniądze. A pozyskanie ich z Unii może potrwać i nie jest stuprocentowo pewne.
Przyszły, 2015 rok będzie z pewnością trudny dla całego sektora ogrodniczego w naszym kraju.
W Unii Europejskiej co czwarte jabłko pochodzi z Polski. Co roku odnotowujemy coraz wyższe zbiory. Jedną z podstawowych cech produkcji jabłek w naszym kraju jest stały jej wzrost. Aktualny potencjał produkcyjny polskich sadów jabłoniowych waha się od 3-3,7 mln ton. Takich zbiorów można się spodziewać w latach z korzystnymi warunkami pogodowymi dla jabłoni. Najważniejszym zadaniem producentów jabłek, w kontekście zdobywania nowych rynków zbytu, jest szczególna dbałość o jakość owoców. Mówiąc o jakości jabłek, mamy na myśli owoce smaczne, odpowiednio wyrośnięte i wybarwione, jędrne, bez chorób i o wysokim potencjale przechowalniczym, które bez problemu zniosą kilkutygodniową podróż statkiem czy pociągiem np. do Indii czy nawet do Chin. Wg oceny Jolanty Kazimierskiej, prezes zarządu Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw „Unia Owocowa”, polskie jabłka mogą być bardzo atrakcyjne cenowo, natomiast dystrybutorzy powinni starać się wygrywać jakością i odmiennością smaku w stosunku do owoców już obecnych na tych rynkach. Tę jakość, o której wspomina pani prezes, musi uzyskać i zapewnić handlowcom sadownik.
Pan profesor Makosz z TRSK 6 grudnia na konferencji odmianowej w Nowej Wsi dokonał oceny aktualnej sytuacji na rynku jabłek i określił perspektywy rozwoju produkcji sadowniczej w Polsce na najbliższe miesiące, rok, lata. To na co szczególnie mocno zwracał uwagę w swoim wystąpieniu, to jakość. Pan profesor powiedział, że skończyły się już łatwe czasy dla sadowników, co nie oznacza, że dalej nie będą one dobre. Niełatwe nie wyklucza dobre i dodał, że trzeba się liczyć ze wzrostem kosztów produkcji, bo wzrosną wymagania, zwłaszcza jakościowe. To jest nowe wyzwanie dla polskich sadowników, ale także nowe dla nich możliwości udziału w globalnym rynku, globalnym handlu jabłkami, w mniejszym stopniu opartym o naszego tradycyjnego odbiorcę ze wschodu (po zniesieniu embargo), a bardziej z wymagającymi klientami zachodnimi, w tym z bardzo odległych krajów, nawet tych zamorskich z innych kontynentów.
Na znaczenie jakości w produkcji jabłek, pan profesor Makosz zwracał uwagę sadowników już 2-3 lata przed wprowadzeniem rosyjskiego embargo. O wadze tego zagadnienia dla TRSK świadczyć może wydana nakładem tego towarzystwa książka pt. "Dlaczego i jak poprawić jakość jabłek". W treści ww. publikacji znalazły się rozdziały takie jak: Ważna jest jakość jabłek – prof. Eberharda Makosza, Jak poprawić jakość owoców – prof. Augustyna Miki, Jakość owoców w opinii konsumentów – dr. hab. Eugenii Czernyszewicza oraz Możliwość poprawienia jakości i ilości jabłek przy zastosowaniu technologii Timac Agro – mgr inż. Zbigniewa Marka.
W grudniu ur. na Uniwersytecie Rolniczym w Lublinie pan profesor Makosz zorganizował Międzynarodową Konferencję Sadowniczą „Przyszłość polskiego jabłka – polskie jabłko wysokiej jakości”. W sezonie zimowym Towarzystwo zorganizowało szereg szkoleń terenowych, m.in. z udziałem doradców holenderskich, poświęconych tematyce produkcji jabłek wysokiej jakości. Dlaczego tyle było nt. jakości… Pan profesor Makosz pisał w swoim artykule pt. Skazani na wysoki eksport jabłek jeszcze przed wprowadzeniem rosyjskiego embargo: „na rosyjskim rynku można sprzedać jabłka niższej jakości, których nam nie brakuje oraz wszystkie odmiany produkowane w kraju. Takie możliwości jeszcze są na Ukrainie czy w Białorusi i Kazachstanie”.
I dalej: „Co może wpłynąć na spadek eksportu jabłek do Rosji? Także w tym kraju rosną wymagania jakościowe jabłek. Na razie tylko w dużych miastach, zwłaszcza w supermarketach, w których jakość i odmiany jabłek wiele się nie różnią od jabłek w krajach Zachodniej Europy. Dlatego jednym z najważniejszych warunków wysokiego eksportu do Rosji jest oferowanie jabłek wyższej niż dotąd jakości.” Pisał również o odmianach, że potrzebne są nowe, bo niektórych Rosjanie już nie chcą. Tak więc niezależnie o embarga rosyjskiego, już jakiś czas temu TRSK zwracało sadownikom uwagę na rosnące znaczenie jakości jabłek na rynku rosyjskim. Dzisiaj z perspektywy czasu, można uznać to za prorocze słowa, bo niezależnie od tego że polskie jabłka nie mogą jechać do Rosji, to jakość ma dalej znaczenie, a w kontekście rynku zachodniego z pewnością nawet jeszcze większe. Tak więc jakość jabłek staje się dzisiaj „biletem, przepustką” na drogę na nowe rynki, w przenośni i dosłownie, bo droga tych jabłek z Polski do ostatecznego konsumenta znacząco się dzisiaj wydłuża i to do tego stopnia, że jabłka muszą ją pokonać pociągiem albo statkiem, podróżując do celu 2-3 tygodnie. A zachodnie rynki, na które mają trafić albo już trafiają nasze jabłka, należą do jednych z najbardziej wymagających. I dlatego właśnie jabłka te muszą odznaczać się i wyższą jakością konsumencką, i wyższą jakością przechowalniczą, także w kontekście długiego i męczącego dla nich transportu.
Jabłka trzeba będzie też najprawdopodobniej nieco dłużej przechowywać na miejscu u nas w kraju, w chłodniach i przechowalniach, żeby zapewnić większą elastyczność sprzedażową, dlatego i z tego względu ich jakość musi być jak najwyższa. To spore wyzwanie dla polskich sadowników, ale też duża szansa na dobrą i trwałą sprzedaż. Wysoka jakość jabłek i dobry dobór odmian mogą zapewnić polskim jabłkom trwały udział na nowych runkach, na które teraz wchodzimy. Reasumując, nasze sadownictwo czeka teraz nowa rewolucja – jakościowa. Skończył się etap wzrostu produkcji jabłek, teraz musi się zacząć inny etap – poprawy ich jakości.
Anna Rogowska
Agencja Prasowa Jatrejon