Panie prezesie, jak się panu podobają dotychczasowe prace Sejmu nad ustawą ograniczającą handel w niedzielę?
Szczepan Wójcik: To, co dzieje się wokół tej ustawy, jest po prostu kabaretem. Sam fakt, że posłowie zdecydowali się zająć projektem „Solidarności” jest pomyłką samą w sobie. Wszystko przez podjęta próbę połączenia ze sobą ognia i wody, tj. interesów przedsiębiorców z poparciem politycznym Związku. To, czego dokonano podczas ostatniego posiedzenia sejmowej podkomisji ds. rynku pracy można podsumować hasłem „aż i tylko 24”.
To znaczy?
Szczepan Wojcik: To znaczy, że, póki co, aż 24 grupy podmiotów zostały wyłączone z ograniczenia handlu w niedzielę i że tylko 24 niedziele w roku będą zupełnie „wolne” od ograniczeń. Na ostatniej komisji doszło przecież do wybicia zębów propozycji „Solidarność”. Posłowie zaproponowali wprowadzenie ograniczeń w pierwszą i trzecią niedzielę miesiąca. Do tego kolejne grupy podmiotów zarzucają ustawie nierówne traktowanie. Ciężko się z tym nie zgodzić…
Dlaczego?
Szczepan Wójcik: Generalnie zakaz dotyczyć ma sklepów, stoisk, straganów, hurtowni (ale nie tych farmaceutycznych), składów węgla i materiałów budowlanych, domów towarowych i wysyłkowych, biur zbytu, a także platform i sklepów internetowych, jeśli handel w niedzielę nie odbywa się w sposób zautomatyzowany. Z drugiej strony wyłączono np. kwiaciarnie, stacje paliw, sklepy na dworcach i lotniskach oraz… placówki pocztowe. Dlaczego zatem ustawa uderza np. w zaopatrzenie małych sklepów, uniemożliwiającym im zatowarowanie przez hurtownie właśnie w niedzielę, a pozwala na swobodny handel w punktach zagranicznych sieci na dworcach i lotniskach. I skąd ta poczta?! Czy to oznacza, że teraz placówki pocztowe będą otwierane w niedzielę, aby prowadzić w nich handel. Już teraz łatwo pomylić je ze sklepami w stylu „mydło i powidło”.
A jak się panu podobają słowa pana Bujary, który mówi o tym, że przecież duże sklepy będą mogły się przekształcić w hale targowe i w ten sposób unikać ograniczenia?
Szczepan Wócik: Pan Bujara reprezentuje „Solidarność” i nie ma chyba zbyt wielkiego pojęcia na temat prowadzenia biznesu. Ciężko jest się do tego sensownie odnieść, ale zwrócę uwagę na to, że słowa te zadają kłam całemu temu prorodzinnemu, propracowniczemu i prokościelnemu uzasadnieniu do projektu przygotowanego przez Związek. Jakiś czas temu powiedziałem, że za ustawą lobbują głównie zawodowi związkowcy. Dziś widać, że znalazłoby się jeszcze kilka innych podmiotów, które w ten sposób chcą sobie zwiększyć obroty. Jedno jest pewne: ten projekt na pewno nie dba o pracowników. Ze słów pana Bujary wynika, że nie chodzi o handel sam w sobie, a o supermarkety i drobne sklepy spożywcze, dla których często ten jeden dzień mniej będzie równoznaczny z finansową zapaścią.
„Solidarność” nie składa jednak broni i naciska na kolejną wolną niedzielę…
Szczepan Wójcik: Niestety. Przedstawiciele Związku zapowiedzieli, że interesuje ich jeszcze jedna niedziela z zakazem. To by oznaczało tylko jedną niedzielę handlową. Rozumiem, że związkowcy są tez żywo zainteresowani tym, czy pozbawieni możliwości zakupów Polacy w tym czasie są w parkach, lasach, czy może kościołach. Ludzi powinni sami decydować o swoim wolnym czasie, a ochronę praw pracowników można ulepszać na wiele innych sposobów. Pierwszym z nich jest egzekucja już istniejących przepisów. Może lepiej by było, gdyby „Solidarność” zajęła się uświadamianiem pracowników ich praw oraz naciskaniem na rzeczywiste wdrażanie dobrych praktyk w przedsiębiorstwach.
Przecież ten "prezes" zatrudnia w każdą niedzielę Ukraińców na swojej fermie norek. A jak nie wie nic o handlu w wolne dni, to niech zobaczy co będzie się działo 1 listopada. Jakiś problem?