Dobrze byłoby, żeby dla rolników ta nieprzewidywalność kończyła się na warunkach atmosferycznych. Ale tak nie jest. Wieś ciągle jest niepewna. Będą kary za nadprodukcję mleka czy nie? Ubój rytualny zostanie zalegalizowany czy „wyprowadzi się” poza Polskę? Promuje się młodych rolników czy pracę do 67. roku życia? Rząd co chwilę mówi innym głosem. Ludzie są skołowani i niedoinformowani. Świadczy o tym choćby duża liczba zapytań naszych czytelników, dotyczących KRUS-u. O prawo do renty, emerytury czy zasiłku.
W ubiegłym roku minister rolnictwa na konferencji prasowej w Poznaniu zapewniał, że trzeba stale obniżać wiek właścicieli gospodarstw, bo to wiąże się z korzystnymi zmianami i modernizacją. A aktualna polityka jest taka, że tzw. młody rolnik będzie miał około 45 lat. Dopiero w tym wieku przejmie bowiem gospodarstwo po swoim 67-letnim ojcu. W kontekście przyznawanych niedawno rent strukturalnych 55-latkom, wygląda to jak miotanie się od ściany do ściany.
Rolnicy sobie jakoś w tym bałaganie radzą. Posiadacze większych areałów zapisują swoim spadkobiercom część ziemi, żeby ci, zanim przekroczą czterdziestkę, mogli dostać 75 tysięcy dla młodego rolnika. Czy o to w tym programie chodziło? O sztuczne rozdrobnienie gospodarstw? O pozorne obniżenie wieku ich właścicieli? 75 tysięcy to zbyt mało, żeby się usamodzielnić na własnym kawałku ziemi. Może to jednak wystarczy, żeby być zadowolonym z polityki rolnej rządu.
Aleksandra
Pilarczyk
redaktor naczelny "Wieści Rolnicze"