Kwiaty nagietka i ślazu, skrzyp, pokrzywa oraz krwawnik - to tylko niektóre z ziół, które od lat zbierają Jan Posor z żoną Teresą. W podjutrosińskich Bielawach uprawiają też truskawki i maliny.
- Od ponad 30 lat jestem na emeryturze i do tej pory jeszcze nie miałem czasu, by się nudzić - mówi Jan Posor z Bielaw (powiat rawicki). Swój dzień zaczyna najczęściej około 4.00 rano, a kończy go... następnego dnia około godz. 1.00. - Po południu znajduję czas, by przespać się z dwie godziny i to mi wystarczy. Siły dodaje mi otaczająca mnie przyroda. Dzięki niej nie odczuwam żadnych dolegliwości. Chory czuję się tylko zimą, kiedy mam mniej zajęć - przyznaje mężczyzna. Co go tak absorbuje? Otóż
Jan Posor wspólnie z żoną Teresą zbierają zioła. - Na polach, łąkach, w lesie i ogrodzie rosną rośliny, które w całości lub części nadają się do wykorzystania. Trzeba mieć do tego odpowiednią wiedzę, żeby umieć je rozpoznać, wiedzieć, kiedy je zbierać, jak suszyć i przechowywać. Mój mąż całkowicie oddał się tej pasji. To już jest wręcz choroba. Cały czas chodzi i zbiera - dopowiada Teresa Posor. I tak do worków lub koszyków trafiają, takie rośliny jak np.: mniszek lekarski, czarny bez, kora dębu, kozłek lekarski czy kwiat lipy. Skupem zajmują się firmy zielarskie. Państwo Posor mają podpisaną umowę z „Kawonem” w podgostyńskich Krajewicach. To tam dostarczają wysuszone kwiaty nagietka, ślazu oraz pokrzywę i krwawnik.
Nagietki uprawiają na obszarze około 11 arów. - Kiedy jest kwiatowy boom, trudno wejść między rzędy. To bardzo łatwa i przyjemna praca, chociaż czasami dokucza upał. Od rana nie możemy rwać kwiatków, bo są zamknięte, a kiedy się otworzą - nie ma już szans na chłód - mówi Teresa Posor. Na nagietkowe „żniwa” do Bielaw z Raciborza przyjeżdża siostra pani Teresy - Lucyna Szołdra. W trójkę dziennie obrywają kwiaty z kilkuset krzewów. Do domu wracają z pełnymi wiadrami. - Średnio każdorazowo z jednego krzewu zrywamy kilkadziesiąt kwiatów. Po latach praktyki wiem już, że najlepsze kwiaty są z krzewów sianych, a nie sadzonych - stwierdza Jan Posor. Narzeka, że często muszą prowadzić walkę ze szkodnikami. - W ubiegłym roku część naszych upraw zniszczyły mrówki. Podgryzały korzenie i rośliny zamierały. Na dziką zwierzynę znaleźliśmy już sposób - sukienki żony. Powieszamy je w widocznym miejscu i myślą, że ktoś jest na polu - śmieje się Posor.
Zbieraniem ziół Jan Posor zajął się w 1980 roku, kiedy przeszedł na emeryturę. - Wtedy to zacząłem się zastanawiać, co robić dalej. Do knajpy za daleko, więc zacząłem zbierać zioła. Początkowo zrywałem po 200 kg suszu skrzypu i 200-300 kg krwawnika. Ten ostatni zbieram do dziś. W tym roku mam już 200 kg suszu pokrzywy. Po tylu latach mam już „swoje” miejsca i wiem, gdzie rośnie dana roślina. Idę tam i nie ruszając się z miejsca mogę ją zrywać przez kilka godzin. Najwięcej ich jest na tzw. ugorach - od lat nieużytkowanych ziemiach - mówi Jan Posor. Jego żona do dziś wspomina jedną ze wspólnych wypraw. - Pojechaliśmy z siostrą i mężem do lasu po pokrzywy. Myślałam sobie, że będziemy tam chodzić i ich szukać. Na miejscu okazało się, że w tym lesie nie rośnie między drzewami nic innego, jak tylko pokrzywa. Niesamowite wrażenie. Tam nawet nie było czuć wiatru. Nic. Żadnego ruchu powietrza - opowiada kobieta. Z każdej 6-7-godzinnej wyprawy po pokrzywy Jan Posor wraca z 6 koszykami ziela. - Nie ma problemu z ich suszeniem. Jak jest ładna pogoda, to wyschnie w ciągu nawet dwóch dni - zapewnia zielarz, który rośliny suszy zarówno na podwórku, jak i na strychu domu.
Do dyspozycji ma też przydomową, małą suszarnię. Jak przyznają Posorowie, ten rok nie należy do najłatwiejszych. - Z mojej obserwacji wynika, że lepiej jak jest rok bardziej suchy niż mokry. Roślina sama się ułoży i korzeniami znajdzie dojście do wody. Ona nie jest głupia. Co z tego, że w tym roku truskawek było dużo, ale jak dojrzały, to zrobiła się z nich guma. Najgorzej jest, jeśli na polu jest mokro, a potem niesamowicie przygrzeje słońce i rośliny się zaparzają - tłumaczy Jan Posor, pokazując sadzonkę nagietek. Ubolewa też nad jakością dzisiejszych truskawek. - Niestety, to nie jest ten smak, co kiedyś. Może młodym to odpowiada, ale nie mnie - dodaje.
Jak przyznają państwo Posorowie, zbieranie ziół to też wsparcie domowego budżetu. - Najdroższy jest ślaz, bo za kilogram jego suszu płacą 50 zł, ale żeby uzbierać kilogram suchych płatków, trzeba się napracować. To jest lekkie niczym pierze. Pewnie, żebyśmy mogli usiąść przed telewizorem i nic nie robić, ale dzięki naszej pracy nie muszę martwić się, czy wystarczy mi do następnej wizyty listonosza. By coś zrobić w domu, nie muszę też brać kredytu - przyznaje Teresa Posor. Jednak zbieranie ziół nie zawsze się udaje. - Na błędach człowiek się uczy. Kiedyś suszyliśmy na górnej półce kwiatki ślazu, a na dole nagietki. W kilku miejscach przeleciały fioletowe pyłki na pomarańczowy susz. Z tego powodu w skupie nie odebrano nam 100 kg ususzonych nagietków. Straciliśmy 1.500 zł. Wiele tygodni pracy poszło na marne. Ostatecznie udało nam się sprzedać to hodowcy tchórzofretek. Suszone nagietków potrzebne im są jako dodatek do karmy. Dzięki temu część pieniędzy udało się odzyskać - opowiada Jan Posor.
Co trzeba zrobić, by zacząć zbierać rośliny lecznicze? - Przede wszystkim trzeba lubić przyrodę, znać się na roślinach, ich właściwościach i oczywiście lubić spędzać dużo czasu na świeżym powietrzu. Trzeba mieć też ostre noże, koszyki i pomieszczenia nadające się do suszenia i przechowywania zbiorów. Warto też znać siedliska czy leśne i polne stanowiska, gdzie rosną interesujące nas rośliny - podkreśla Jan Posor. Lecznicze działanie ziół Posorowie sprawdzają też na sobie. - Miałam problemy z jelitami. Gdzieś wyczytałam, że na to dobra jest kruszyna. Mąż poszedł, nazbierał i moje problemy zniknęły - podkreśla Teresa Posor. Oprócz zbierania ziół Posorowie uprawiają też truskawki i warzywa. - Proszę sobie wyobrazić, że jednego roku, rekordowo zebrałem 1.200 kg malin. Nie wiedzieliśmy, co mamy z tym zrobić. Z biegiem czasu rezygnowałem jednak z ich uprawy i teraz mamy już ich zdecydowanie mniej - opowiada Jan Posor.
Nagietek lekarski ( na zdjęciu) to jeden z najpopularniejszych kwiatów jednorocznych: jest dekoracyjny i łatwy w uprawie - zarówno w ogródku, jak i na balkonie, stoi długo w wazonie, a na dodatek ma zastosowanie w kuchni, kosmetyce i medycynie. Roślina ta pochodzi z krajów śródziemnomorskich, gdzie kwitnie przez cały rok. Ciekawostką jest, że kwiaty nagietka odgrywają w pewnej mierze rolę ogrodowego barometru. Jeżeli do godziny 9.00 płatki są zupełnie rozłożone, do wieczora deszcz raczej nie spadnie. W ziołolecznictwie i homeopatii wykorzystuje się tylko kwiaty odmian pełnych, o barwie pomarańczowej. Wyciągi z nich, o działaniu antyseptycznym i gojącym rany, wchodzą w skład preparatów medycznych. Napar z łyżki suszonych płatków, zalanych szklanką wrzątku, działa przeciwzapalnie i gojąco. Stosuje się go do płukania gardła, a rozcieńczony płyn pije się przy chorobie wrzodowej żołądka. Odmrożona, spierzchnięta i spękana skóra wygoi się, jeśli będziemy ją smarować oliwką nagietkową. Szybciej zagoją się też nasze skaleczenia, a po smarowanych nią strupkach nie będzie blizn. Przygotowujemy ją w następujący sposób: świeże płatki ciasno układamy w słoiku, zalewamy oliwą i pozostawiamy na kilka dni w ciepłym miejscu. Otrzymaną oliwką codziennie smarujemy skórę. Kwiaty nagietka zawierają trwały żółty barwnik. Aby zabarwić potrawę (np. ryż) na żółty kolor, możemy dorzucić do niej świeżych płatków podczas gotowania (zaostrzają jednocześnie smak potrawy) lub dosypać suszonych sproszkowanych płatków.
Honorata Dmyterko