U naszych południowych sąsiadów wykryto krowy zarażone wąglikiem. Znajdowały się one na prywatnej farmie w Staszkovcach, tuż przy polskiej granicy. Kilka sztuk miało też trafić do Polski. Janusz Związek, Główny Lekarz Weterynarii podejrzewał, że zakażonych sztuk może być więcej. Po przeprowadzeniu badań okazało się, że w Polsce nie ma przypadków chorych krów. - Nie ma żadnych podejrzeń klinicznych czy też laboratoryjnych w kierunku wąglika związanych z tą sprawą – zapewnia Tomasz Wielich, inspektor ds. zdrowia i ochrony zwierząt Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Poznaniu.
Zwierzę może się zarazić wąglikiem poprzez kontakt z raną lub błonami śluzowymi oraz spożywając paszę. Rolnik sam może rozpoznać, czy jego stado jest nosicielem tej choroby. Występują nagłe padnięcia bez objawów lub wysoka temperatura czy też dreszcze. Zwierzę jest też niespokojne. W kale widoczna jest krew. Może też wystąpić obrzęk śluzówek i ciała.
Po upublicznieniu informacji dotyczącej wąglika u słowackich krów, konsumenci nabiału zastanawiali się, czy ta choroba ma teżniekorzystny wpływ na człowieka. Okazuje się, że tak. - Jest to zoonoza (choroba odzwierzęca – przyp.red.),która może być śmiertelna – podkreśla Tomasz Wielich. Dlatego rolnik, który podejrzewa, że jego zwierzęta mogą być zarażone wąglikiem, powinien od razu powiadomić powiatowego lekarza weterynarii lub najbliższego lekarza weterynarii.
(abi)