Rolnicy z gminy Władysławów pozwali do sądu Kopalnię Węgla Brunatnego „Adamów” za szkody wyrządzone w ich gospodarstwach. Jak mówią, odkąd na terenie gminy Władysławów (powiat turecki) pojawiła się kopalnia odkrywkowa w promieniu kilku kilometrów znacznemu osuszeniu uległy gleby. Efektem tego są wyschnięte drzewa, zanikające cieki wodne, a co za tym idzie ogromne straty w uprawach. Właśnie ruszyły pierwsze procesy sądowe. Choć rolnicy domagają się odszkodowań sięgających kilkudziesięciu tysięcy złotych, mówią, że to tylko mała rekompensata, która nigdy nie pokryje wszystkich strat.
Jednym z rolników, którzy procesują się z KWB „Adamów” jest Marian Bońka, gospodarujący na niecałych 5 ha w sołectwie Tarnowski Młyn (gm. Władysławów). Kopalnia swoje prace miała tutaj dwukrotnie, podchodząc do samych pól. Pierwsze prace kopalni odpoczęły się tutaj w roku 1976 od strony północno-zachodniej, co od razu wpłynęło na obniżenie poziomu wód gruntowych. Najbardziej było to widoczne w studniach, które przestały pełnić swoje funkcje – bo woda w nich po prostu zniknęła. Interwencje w kopalni były bezskuteczne. Rolnicy dowiedzieli się, że szkody o których mówią, to wynik regulacji pobliskiej rzeczki Topice, którego dokonał Zarząd melioracji Urządzeń Wodnych w Poznaniu. – Takie tłumaczenie, to jawna kpina - mówi Marian Bońka – Regulacja rzeki Topiec, która miała miejsce w latach 1964-1968, była konieczna, bo poziom wody był tak wysoki, że rzeczka zalewała pobliskie łąki i pola. Przez dziesięć lat od regulacji nikt nie skarżył się na suchy teren. Problemy zaczęły się od momentu, kiedy pojawiła się kopalnia.
Po raz drugi kopalnia rozpoczęła prace w latach 80. Tym razem od strony południowo-wschodniej i ponownie zbliżyła się na odległość ok. kilometra od pól. Co prawda w studniach już wody nie było, bo teren był wystarczająco osuszony. Ten stan trwa do dnia dzisiejszego, mimo, że wieś Tarnowski Młyn dzieli od odkrywki 7 km w linii prostej. Badanie hydrologiczno- geologiczne gleby dokonane na zlecenie sądu wykazało, że odpowiednio wilgotna do wzrostu roślinności jest dopiero ta, na głębokości 5 metrów. I to pół roku po wyłączeniu pomp.
Osuszenie terenów wpłynęło na znaczny spadek plonów. Marian Bońka ocenia, że straty w uprawie żyta, owsa i pszenżyta sięgają co najmniej 20 proc. i nie jest to wygórowany szacunek. Powszechnie wiadomo, że straty sięgają nawet 50 proc., a na użytkach zielonych takich jak łąki, w krytycznych latach w ogóle nie było zbiorów. Łączną sumę strat Marian Bońka za ostatnią dekadę (lata 2002- 2012) oszacował na niecałe 56 tys. zł. Szacunkowe kwoty pozostałych czterech skarżących kopalnię rolników z Tarnowskiego Młyna są podobne.
Poszkodowani twierdzą, że kopalnia nie chciała z nimi rozmawiać o rekompensatach, dlatego zdecydowali się na wytoczenie indywidualnych procesów sądowych. Pozwanej firmie zarzucają przede wszystkim to, że swoją działalnością doprowadziła do obniżenia lustra wód gruntowych, co przełożyło się na spadek plonów, a w konsekwencji na poziom ich życia. Ponadto uważają, że doprowadziła do zaburzenia funkcjonowania biocenozy, które wpłynęło na zanik niektórych gatunków roślin i zwierząt oraz wyschnięcia gatunków drzew, mających zwiększone zapotrzebowanie na wodę, a wykorzystywanych w rolnictwie, takich jak topola, wierzba i olcha. Walkę rolników z Tarnowskiego Młyna z kopalnią popiera Powiatowa Rada Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Turku.
Marta Jachimowska, iTurek.net
Źródło
"Wieści Rolnicze"
http://www.wiescirolnicze.pl