Rolnicy z gmin Brudzew, Przykona i Dobra w powiecie tureckim nie kryją oburzenia wobec zarządców Jeziorska – sztucznego zbiornika wodnego, który w połowie lat 80. powstał w celu regulacji poziomu wód w dolinie Warty. Od kilku lat dochodzi tam do powodzi, a właściciele gospodarstw przyrzecznych zmagają się z prawdziwą klęską żywiołową, tracąc często wszystkie plony.
W gminie Brudzew zalało niemal wszystkie pola znajdujące się wzdłuż rzeki Warty w obrębie wałów przeciwpowodziowych. Pod wodą znalazły się uprawy mieszkańców wsi: Kozubów, Dąbrowa, Koźmin, Kwiatków i Janów. Nie lepiej jest w miejscowościach Kolonia Radyczyny i Sarbice w gminie Przykona. Zdaniem rolników głównym sprawcą tej sytuacji jest brak informacji ze strony głównego regulatora poziomu wody, jakim jest zbiornik Jeziorsko. - Nie może dochodzić do tak absurdalnej sytuacji, że nie wiemy w odpowiednim czasie o tym, że będzie zrzucana woda - mówią Krystyna i Ryszard Pietrzakowie, mieszkańcy Kozubowa. – Żyjemy w XXI wieku, w dobie komórek, komputerów i zaawansowanej technologii, a tak prostą informację otrzymujemy z opóźnieniem, kiedy już nic nie możemy zrobić. Pietrzakowie przepisali go-
Rolnicy stracili plony
W spodarstwo na syna Piotra, który zajmuje się m.in. hodowlą bydła. Łąki dają pożywienie dla krów, ale są też inne uprawy – kukurydza, żyto, mieszanki - wszystko pod wodą lub częściowo podtopione. W sumie - kilkanaście hektarów.
Nie wiadomo, co z tego będzie, bo woda wciąż stoi, mimo że zrzut nastąpił 3 czerwca. Takich gospodarzy, którym zalało uprawy w samym Kozubowie jest trzydziestu, w całej gminie - 4 razy tyle. Wszyscy bezradnie rozkładają ręce. - Po powodzi w 2010 r. na sesji rady gminy obecny był kierownik Jeziorska, który obiecał, że informacje o zwiększonych zrzutach będziemy otrzymywać szybciej, abyśmy mogli uprzątnąć pola - wspominają rolnicy i dodają: Problem ten był poruszany na spotkaniach z wojewodą i przedstawicielami RZGW, ale jak widać ktoś o nas zapomniał. A krowy muszą coś jeść. To jest absurd jeździć po trawę po 30 kilometrów dziennie.
Nikt się nie spodziewał Feralny zrzut wody ze zbiornika Jeziorsko nastąpił w poniedziałek, 3 czerwca. Jak twierdzą rolnicy - dowiedzieli się o nim zbyt późno, aby móc zareagować – skosić lub zebrać trawę na sianokiszonkę. Nikt chyba nie spodziewał się takiej wysokiej fali i tak dużych szkód. W dniach 1-2 czerwca stan rzeki był bardzo niski. - Woda była tak płytka, że miejscami można było przechodzić nią samodzielnie, nawet po pas jej nie było, prom nie pływał, bo nie miał jak - mówi Bogdan Oblizajek, przewoźnik na promie w Kozubowie. – Pracuję tu od 30 lat i takich sytuacji, jakie są od kilku lat, to nie widziałem. Moim zdaniem to jest ewidentny błąd człowieka. Od 3 czerwca prom w ogóle nie kursuje, bo zalało przystań oraz tereny przyrzeczne do samego wału. Poza wałem powstały przesiąki, zalewając pola uprawne. Teraz, aby przeprawić się przez rzekę w Kozubowie, trzeba wziąć łódkę. Czy będzie pomoc?Informacje o zrzutach wody z Jeziorska i wynikających z tego tytułu zagrożeniach przekazywane są do urzędów gmin. Regulacji poziomu wody dokonuje Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Poznaniu. – To nie jest błąd człowieka, my pracujemy według ustaleń wodno-prawnych wydanych przez marszałka oraz instrukcji gospodarowania wodą – wyjaśnia pracownica poznańskiego RZGW. – Jest jeszcze program Natura 2000, który wymaga utrzymania odpowiedniego poziomu wód. Wszystkie informacje docierają do gmin, a jeśli jest stan zagrożenia, do Centrów Zarządzania Kryzysowego. Rozumiem straty rolników, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że nie mamy jednak wpływu na stany meteorologiczne, nie wiemy z dużym wyprzedzeniem, czy będą ulewy czy nie. A aura, niestety, nie sprzyja. Była śnieżna zima, potem ciągłe opady. Gdyby nie Jeziorsko, wszystko byłoby zalane.
Wójt Brudzewa nie zaprzecza, że informacja o zrzucie została przekazana. – Owszem, pismo przeszło do urzędu, ale wtedy było już za późno - mówi Cezary Krasowski, włodarz Brudzewa. – O tym zrzucie dowiedziałem się, ale nieoficjalnie. Natychmiast poinformowałem wszystkich sołtysów, aby każdy mógł posprzątać pola. Niestety, nie wszyscy zdążyli, bo czasu było niewiele. Teraz rolnicy liczą straty. W gminie Przykona powstała komisja do szacowania zakresu i wysokości szkód w gospodarstwach rolnych i działach specjalnych produktów rolnych. – Będziemy oceniać i szacować powstałe szkody, niektórzy stracili większość plonów - wyjaśnia Mirosław Broniszewski, wójt Przykony.
Rolnicy będą mogli zwracać się z wnioskami o umorzenie podatku. Wszystkie poszkodowane przez powódź gminy z terenu powiatu tureckiego wystąpiły z pismem do wojewody wielkopolskiego z informacjami o stratach. Czy będzie odzew chociażby w postaci jednorazowego wsparcia finansowego - czas pokaże.
Marta Jachimowska, iTurek.net