Gospodarstwo Rusko ma 3 tys. 800 ha. Prowadzi produkcję roślinną i zwierzęcą. Zajmuje się uprawą głównie pszenicy, rzepaku kukurydzy, i buraków cukrowych. Stado bydlęce liczy 640 krów mlecznych i 1.600 młodzieży w różnych grupach wiekowych. - Mleko odstawiamy do Spółdzielni Mleczarskiej w Gostyniu, kukurydzę i pszenicę sprzedajemy na wolnym rynku, a bydło rzeźne trafia do Zakładów Mięsnych „Biernacki” - mówi prezes Wojciech Wójcik. Właściciel znajdującego się w okolicy Ruska czterystahektarowego gospodarstwa rolnego kupił „PR Rusko” rok temu. Od tej pory zaszło tu wiele zmian.
- Zmieniliśmy zarząd, sprzedajemy stary sprzęt, kupujemy nowy, modernizujemy budynki - wymienia prezes. - Budujemy silosy na zboże, będzie tam też suszona kukurydza, 600 ton na dobę. Planujemy też uruchomienie, prawdopodobnie jeszcze w tym roku, skupu płodów rolnych. Ruszy on już pełną parą w następnym roku - dodaje dyrektor Przemysław Majchrzak. Docelowo chcą skupować i suszyć 60 tys. ton zbóż. Rozpoczną w tym zakresie działalność już w tegoroczne żniwa. Gospodarstwo ma do dyspozycji coraz nowocześniejszy sprzęt. - Kierujemy się ekonomią - podkreśla Przemysław Majchrzak. - Mamy dużo hektarów, które trzeba obrobić zgodnie z terminami agrotechnicznymi. Zamiast inwestować w kilka mniejszych, wolimy kupić jedną dużą, bardzo wydajną maszynę.
Nabyli m.in. najnowocześniejszy 24-rzędowy siewnik do kukurydzy. - Są tylko dwa takie w całej Polsce. Jest bardzo wydajny - przy sprzyjających warunkach potrafi zasiać ponad 20 ha w ciągu godziny. Sieje i równocześnie podsiewa nawóz - opowiada dyrektor. - Zastąpił sześć maszyn, które wcześniej tu pracowały. Zwykła, 8-rzędowa maszyna zasieje ok. 25 ha na dzień, a tu prawie w godzinę jest to wykonywane, z dużo większą precyzją oraz rozsianym nawozem.
Za jednym przejazdem wykonuje więc dwie prace zużywając ok. 4l oleju napędowego na hektar Dwie nowe prasy wykonają tyle samo pracy, co wcześniej pięć. Nowy kombajn zbożowy marki John Deere z 12-metrowym hederem do zbioru zbóż oraz 12-rzędową przystawką do kukurydzy wyposażony jest w program umożliwiający mapowanie wydajności na polach, określa wysokości plonów, bada wilgotność zbieranego ziarna. - Ziemia w całym gospodarstwie została zbadana pod kątem zasobności w składniki pokarmowe. Dążymy do zoptymalizowania kosztów nawożenia i stosowania środków ochrony roślin. Chodzi o to, żeby nie sypać nawozów więcej niż potrzeba. By dostarczyć roślinie tyle składników, ile rzeczywiście potrzebują - tłumaczy dyrektor.
Opryskiwacz, o pojemności 8 tys. litrów, w półtorej godziny wykonają pracę na 50 ha obecnie pracują dwie takie maszyny zastępując ponad 10 starych. 30 tonowa przyczepa przeładowcza, która podnosi wydajność kombajnów zbożowych odbierając od nich w trakcie jazdy wymłócone ziarno wykorzystywana jest również do transportu nawozów i załadunku rozsiewaczy na polu. Gospodarstwo zatrudnia 100 osób. - Zostało nam jeszcze kilka starych Ursusów do prac polowych. Nie ma chętnych, żeby na nie wsiąść. Pracownicy bronią się rękami i nogami. Najlepiej pracuje im się na tych nowoczesnych maszynach - tu są klimatyzacja, GPS, radio, cisza i spokój - dodaje prezes.
W planach jest powiększenie gospodarstwa do 10 tys. ha. - Myślimy o wykupie polskiej ziemi od zagranicznych firm. Chcemy przy tym współpracować z rolnikami, pomagać im. Wymieniamy się z nimi już w tej chwili doświadczeniami - podkreśla Wojciech Wójcik. - U nas są stosowane technologie bardziej zaawansowane. Prowadzimy działalność usługową. Można wynająć m.in. ładowarkę, koparkę. Rolnicy coraz częściej korzystają z takiej możliwości. (...) Współpraca wiele daje.
W rolnictwie trzeba sobie pomagać. Wcześniej czy później rolnicy muszą się przełamać i stworzyć jedną, wielką grupę. W grupie jest siła, można lepiej sprzedać zboże, żywiec. Tak jest za granicą, np. we Francji. Gospodarstwo funkcjonuje na terenie dwóch powiatów i pięciu gmin: Jaraczewo, Jarocin, Kotlin, Koźmin Wielkopolski i Krotoszyn.
- Dla nas ważne jest zrozumienie i życzliwość mieszkańców. Współpracujemy też z gminami, na terenie których mamy grunty. W tym roku zrobiliśmy 6 km dróg i wykopaliśmy rowy na odcinku ok. 15 km. Za kilkaset tysięcy złotych - przyznaje Wojciech Wójcik. - Rolnicy też powinni działać - kopać rowy przy swoich polach, czyścić je, wycinać krzaki tam gdzie konieczne, sadzić drzewa. To wszystko ma przełożenie na pieniądze. Jak rowy, dreny są drożne, wcześniej można wjechać w pole, zarabia się więcej. Wszystko, co się zrobi dla ziemi, zwraca się. Nie ma wtopy.
To 100-procentowy biznes.