Plantacje pomidorów podobnie jak w ubiegłym roku zaatakował nieznany patogen. Specjaliści pobrali materiał roślinny do analizy. Czekają na wyniki badań. Czy w przyszłym roku uda się ustrzec pola z pomidorami?
Pomimo opóźnień w wysadzeniach i początkowych problemach temperaturowych wiele plantacji pomidorów gruntowych wykształciło ładne krzaki. Warzywo to należy jednak do tej grupy roślin, którą poraża wiele patogenów. Na wielu polach zaobserwowano niepokojące objawy: bakteriozy, alternariozy i zarazy ziemniaka. Na stan roślin w dużym stopniu wpływa przebieg warunków pogodowych tzn. temperatura i ilość opadów. - W związku z licznymi telefonami i wizytami producentów pomidorów gruntowych z powiatu pleszewskiego i jarocińskiego w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Marszewie, przeprowadzono wspólnie z pracownikami Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu lustrację pól. W wyniku oględzin stwierdzono, że powtórzyła się sytuacja z ubiegłego roku, kiedy to krzaki pomidorów przypominały dziwne „miotełki”. Podobnie jak rok temu krzaki wykształciły nitkowate i skarłowaciałe liście – mówi Dorota Piękna-Paterczyk, główny specjalista ds. ogrodnictwa w Wielkopolskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Poznaniu. Te zdeformowane liście przypominają porażenie wirusami lub uszkodzenia spowodowane działaniem środków ochrony roślin. Zdaniem plantatorów objawy w pierwszej kolejności są bardziej zauważalne na glebach lżejszych, a później dopiero na glebach cięższych.
Radosław Korzeniewski z Prokopowa (powiat pleszewski) uprawia pomidory od wielu lat. Wspomina, że w latach 90-tych jego plantację też coś zaatakowało. Zdiagnozowano wtedy pierwsze objawy chorób bakteryjnych. Teraz na początku lipca na jego uprawach pojawiły się pierwsze objawy alternariozy i zarazy ziemniaka. - Pomimo opóźnionej wiosny i późnego wysadzenia pomidorów wykonałem do tej pory 7 zabiegów. Musiałem przeprowadzić opryski zwalczające również mszycę i stonkę. Jedno pole pomidorów gruntowych mam w dobrej kondycji. Drugie w trochę gorszej. Obserwuję rośliny, na których wystąpiły te dziwne objawy i widzę, że od miesiąca nic nowego się nie dzieje. Kłopotliwe jest to, że rośliny wykształciły owoce jeszcze przed wystąpieniem tych deformacji i więcej na pewno ich nie zawiążą. Analizując strukturę swoich zasiewów z poprzednich lat, podejrzewam, że widoczne objawy na plantacji być może są efektem stosowania w poprzednich latach niektórych preparatów chwastobójczych w zbożach ozimych. Mam nadzieję, że pobrane do analizy rośliny pozwolą stwierdzić przyczynę liściozwoju – mówi Radosław Korzeniewski. U niektórych producentów rośliny dziwny wygląd miały już w inspektach. Rolnik wyjaśnia, że z powodu opadów deszczu były problemy z wykonaniem zabiegów, dlatego wiele plantacji jest zachwaszczonych. Z kolei Paweł Stachowiak z Lisewa (powiat jarociński) musiał zaorać jedno pole z pomidorami.
Rolnik uznał, że korzenie długo były zalane wodą, a inwazja „chorych” roślin była tak duża, że nie rokowały żadnych nadziei na poprawę. Drugie pole jest bardzo ładne i podejrzane rośliny występują tylko sporadycznie. - Na naszych zebraniach ludzie nie chcą mówić, że mają takie problemy. Ja jestem zdania, że jeśli ktoś nie ma w tym roku tego problemu, być może będzie go miał w przyszłym roku. Trzeba znaleźć sensowny sposób, żeby rozwiązać ten kłopot. Uważam, że na leży szukać pomocy u najlepszych specjalistów. Niech nauka pomoże rozwiązać ten problem. Argumentowanie, że nie przestrzega się płodozmianu i idą rośliny psiankowate po psiankowatych nie jest prawdą. Na moim polu przez 20 lat nie uprawiano żadnych roślin psiankowatych, ani pomidorów, ani ziemniaków. Płodozmian był zachowany i co z tego, kiedy taki stan rzeczy wystąpił – stwierdza plantator z Lisewa. Podobnego zdania jest Krzysztof Szpitalniak z Kurcewa (powiat jarociński). - Koszty wyprodukowania rozsady, ochrony i zbioru są coraz wyższe i w takiej sytuacji produkcja pomidorów gruntowych stanie się nieekonomiczna. Jeśli tej sytuacji nie opanuje się, wielu z nas przestanie w ogóle uprawiać pomidory – oświadcza producent z Kurcewa.
Zdaniem rolników na około 30% plantacji zaobserwowano podobne objawy. Istotne jest to, że takie rośliny nie zawiązują już owoców. - Są pola, gdzie alternarioza wystąpiła w dużym nasileniu. Na moich krzakach na razie jej nie widzę. Pojawiły się natomiast objawy bakteriozy. W chwili obecnej należy wykonywać zabiegi na zarazę ziemniaka. Dzisiaj będę wykonywał 5. zabieg. Ale tak czy tak na ochronę wydałem już sporo pieniędzy - mówi Paweł Stachowiak.
Prezes Grupy Producenckiej „Pomwitrus” Krzysztof Szyszka uważa, że stan plantacji pomidorów gruntowych jest bardzo zróżnicowany. - Jest kilka przyczyn, który wpłynęły na taką sytuację. W początkowym okresie po wysadzeniu roślin nastąpiła susza, która zahamowała ich wegetację . Intensywne opady deszczu, które wystąpiły w czerwcu, spowodowały podtopienia plantacji. Na wielu polach wzrost roślin został przyhamowany.
Te trudne warunki pogodowe spowodowały, że rolnicy mieli problemy z terminowym wykonaniem zabiegów zwalczających chwasty i choroby – tłumaczy. Krzysztof Szyszka podkreśla, że już od kilku lat na krzakach pomidorów są widoczne te dziwne objawy w mniejszym lub większym nasileniu. - Nie wiemy, czy jest to wirus czy być może pozostałości po stosowanych środkach ochrony roślin. Nie mamy stuprocentowej pewności, co powoduje takie objawy. Dlatego pobieramy próby roślin i wysyłamy je do różnych laboratoriów, aby ustalić jednoznacznie, co to jest. Niepokojące jest to, że jeśli nie zahamuje się występowania tych objawów, rolnicy ograniczą uprawę pomidorów, ponieważ koszty produkcji rosną nie zapewniając dobrego plonowania – podsumowuje prezes grupy „Pomwitrus”.
Pracownicy Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu już w ubiegłym roku pobrali materiał roślinny do analizy, aby rozwiązać ten problem. - Przeprowadzone w Klinice Chorób Roślin próby wskazywały na obecność wirusa PVY. Wirus ten w warunkach Polski jest najważniejszym wirusem ziemniaka, który powoduje znaczne straty w plonie bulw.
Nie zdiagnozowano go nigdy na pomidorze polowym, jedynie na szklarniowym. Jednak badania ubiegłoroczne i objawy z tego roku wskazują na to, iż być może tę teorię należy zmienić – twierdzi Dorota Piękna-Paterczyk. Dodaje, że do badań pobrano pomidory polowe różnych odmian, ponieważ wskazywały podobne objawy. - Konsultując ten problem z wieloma naukowcami można sugerować jeszcze inne rozwiązania – mówi specjalistka. Uważa, że muszą być wykonane badania, by wykluczyć inne rozwiązania tego problemu. Chodzi tu o: nieprzestrzeganie zmianowania i uprawę pomidorów po roślinach psiankowatych, zasolenie podłoża, opóźniona wiosna i długi okres podtopienia krzaków, inwazję ze strony mszyc, które są wektorami chorób wirusowych oraz fitotoksyczne działanie stosowanych środków chemicznych. - Od producentów, u których oglądano plantacje pomidorów, pobrano materiał roślinny do analizy. Czekamy z niecierpliwością na wyniki badań. Czy nas zaskoczą? – zastanawia się Dorota Piękna -Paterczyk.
Anetta Przespolewska