O polskiej silosologii stosowanej i kulturze przechowalnictwa zbóż rozmawiamy z inż. Andrzejem Muszyńskim z firmy BIN
-
Jak to się stało, że biorąc za przykład firmę BIN, w przechowalnictwie zbóż nastąpiła ewolucja od prymitywnych metod do silosa?
Geneza firmy BIN wiąże się z osobistymi doświadczeniami Zygmunta Krzemińskiego. W latach 80. prowadząc swoje gospodarstwo postanowił rozwiązać problem przechowywania zbóż. I tak oto powstał pierwszy silos płaskodenny, wykonany z blachy stalowej, który stanął przy tuczarni świń w Jeziornie, w byłym województwie włocławskim. Jak mawiają – potrzeba matką wynalazku. Zgodnie z tym powiedzeniem powstał nie tylko pierwszy BIN, ale również pierwszy opryskiwacz stworzony przez Janusza Borkowskiego – założyciela pobliskiej firmy Krukowiak i wiele urządzeń i maszyn.
Kilka lat później, na progu gospodarki wolnorynkowej, inż. Krzemiński zarejestrował w Konecku firmę – Zakład Mechanizacji i Automatyzacji Rolnictwa „BIN”. Nieprzerwanie przez minione 23 lata produkowane przez nią urządzenia były stale udoskonalane. Postęp pojawił się nie w kształcie silosa, tylko w systemie czuwania nad jakością. Wszystkie zmiany podporządkowywane są dbaniu o zachowanie jak najlepszych parametrów ziarna.
Rolnicy szybko dostrzegli ważną rolę, jaką spełniają silosy. Dzięki nim mogą bez strat w jakości przechowywać plony i sprzedawać je w okresie, gdy ceny są atrakcyjne. Pozwala to na pewną grę giełdową i niezależność.
Dlatego BIN, wspólnie z Polskim Związkiem Producentów Roślin Zbożowych, ze światem nauki, stara się stale wprowadzać udogodnienia dla rolników i polepszać swoje urządzenia. Dbamy też o kulturę przechowywania ziarna, edukację rolników.
-
Dziś praktycznie nie mówi się o silosach, tylko o BIN-ach. Urządzenia z niebieskim logotypem zdominowały rolniczy krajobraz…
Mała anegdota – na targach w Bednarach odwiedziłem stoisko konkurencyjnej firmy. Nieopodal mnie stało dwóch rolników, którzy pytają obsługę – Panie, ile te BIN-y kosztują?
A tak na poważnie, to kwestia dużej pracy marketingowej. W tym miejscu trzeba wspomnieć o Stasiu Kaszubskim, który tę strategię promocji opracował, konsekwentnie przez wiele lat realizował i przede wszystkim czuł, że BIN ma być synonimem dobrego przechowywania.
-
Stanisław Kaszubski, którego niedawno pożegnaliśmy, był twórcą wizerunku firmy, strategii „bierzmy zboże w swoje ręce”.
Zanim Stasiu związał się z BIN-em zarządzał między innymi przemysłem i firmami o kierunku spożywczym. Wyniósł stamtąd wspaniałe podejście, że jak już coś robisz z sukcesem to cały świat musi o tym wiedzieć. Mawiał – co z tego, że nasze działania są pożyteczne, skoro niewielu o nich wie. To tak, jakbyśmy nie robili nic. Takie podejście to czysty marketing!
To Stasio nauczył mnie, że należy zaprzyjaźnić się z branżowymi mediami. To one są nośnikami informacji o naszych inicjatywach. Na rynku funkcjonuje kilkanaście znaczących wydawnictw i w każdym z nich pojawia się BIN. Będąc w firmie od ponad 19 lat kontynuuję tę naukę Stasia. Dbamy o to, żeby wiedział o nas cały rolniczy świat!
Strategia „bierzmy zboże w swoje ręce” to wspaniała inicjatywa i pomysł Stasia. Co to właściwie oznacza? Trzymajmy zboże w silosie, jak matka trzyma swoje dziecko w ramionach. Dbajmy o nie, pielęgnujmy. Dobrze przechowane zboże, podobnie jak dobrze wychowane dziecko, przynosi w przyszłości dumę, radość i wysokie efekty ekonomiczne
-
Gdy Pan Stanisław przyszedł do firmy, BIN dopiero raczkował. A dziś…
Dokładnie! W latach 90., gdy Stasio dołączył do załogi, sprzedawaliśmy dokładnie w pierwszym roku funkcjonowania 5 sztuk silosów! W 1996 r., w trakcie apogeum sprzedaży, liczba wzrosła już do 7,5 tys. w ciągu roku. Z czasem tendencje wzrostowe uległy zahamowaniu, rynek się ustabilizował. Dziś BIN sprzedaje od 2,5 do 3 tys. silosów rocznie.
Co ciekawe, postawiliśmy już w Polsce jest 56 tys. silosów BIN. Można do nich załadować 4,8 mln ton ziarna. To prawie tyle zboża, ile zjadamy w postaci chleba! Można więc powiedzieć, że zboże na nasz chleb powszedni przechowywane jest w BIN-ach.
Polscy rolnicy przechowują około 18 mln ton na cele paszowe, 2,5-3 mln ton na cele nasienne tyle samo na przemysłowe. Celem naszym jest, aby zboże w silosach BIN było przechowywane w jak najlepszych warunkach.
5. Skoro więc sprzedaż BIN-u jest tak znacząca, po co w dalszym ciągu firma wystawia się na targach, takich jak te w Minikowie czy w Bednarach?
Początkowo myśleliśmy, że udział w targach to budowa naszego wizerunku. Ale ważniejsze okazały się bezpośrednie spotkania z rolnikami, użytkownikami urządzeń. To właśnie na wystawach dowiadujemy się, co powinniśmy zmienić, poprawić, zmodernizować. Otrzymujemy liczne pytania i wskazówki, które wykorzystujemy w tworzeniu naszych urządzeń. Poza tym, w strategii BIN-u najważniejsze miejsce przypadało od zawsze marketingowi bezpośredniemu. Stale spotykamy się z ludźmi, odwiedzamy rolników, organizujemy w Aleksandrowie Kujawskim konferencje.
-
Nie tylko rolnicy odwiedzają BIN. Nie ma chyba ministra rolnictwa, który nie byłby gościem stoiska i firmy…
Rzeczywiście. To jest kolejne działanie, zapoczątkowane przez Stasia. Przedstawiciel każdej instytucji, profesjonalnie zajmującej się rolnictwem, jest mile widzianym gościem w BIN-ie.
-
Pan z kolei jest autorem terminu „polska silosologia stosowana”…
To moje żartobliwe określenie. Wzięło się od zapomnianej już mniemanologii stosowanej satyryka Jana Tadeusza Stanisławskiego. Skojarzyło mi się to z silosologią. A ponieważ rolnicy masowo stosują silosy – została silosologią stosowaną! Więc w skrócie – silosologia stosowana to system prawidłowego wykorzystania silosów płaskodennych…
8. BIN funkcjonuje na rynku już 23 lata. Co dalej?
Rolnicy posiadają coraz większe areały upraw, rośnie wydajność z hektara. Jest też więc duża potrzeba, aby ziarno właściwie przechowywać. Nie zamierzamy jednak zwiększać pojemności silosów. Wymagałoby to zastosowania nowej technologii, dużo droższej niż obecnie, która mogłaby nie przynieść rezultatów odpowiedniej areacji powietrza, utrzymania poziomu wilgotności i temperatury. Przy mniejszej masie bardziej efektywne jest zastosowanie wentylatora o rozsądnej i wystarczającej mocy.
Dlatego też kładziemy nacisk na systemy szeregowe lub gniazdowe. Stawiamy obok siebie 4,6,8, itd. silosów, tak aby przy użyciu jednego podnośnika załadować czy opróżnić magazyn silosowy, skierować strumień zboża w konkretne miejsce. Silosy są połączone, co ułatwia zasypy, rozładunek, daje wiele możliwości przesypu, a tym samym reakcji w przypadku zagrożeń.
Dziś przechowywanie zboża musi być jak najbardziej funkcjonalne, musimy ułatwiać pracę rolnikom. Konstruować urządzenia i rozwiązania, które optymalnie podniosą efektywność pracy i pozwolą utrzymać najwyższą jakość ziarna.
Milena Zacharzewska, Nowa Wieś Europejska 114/2013