- Mam prawie 30 hektarów, więc by zasilić ten areał nawozami, potrzebuję prawie 20 tys. zł. Dlatego czekam aż na konto wpłyną mi dopłaty. A z ich wypłatą, w tym roku agencja coś się ociąga - mówi Karol, pakosławski rolnik.
Dodaje, że zakup nawozów sztucznych to jeden z największych wydatków na środki do produkcji rolnej w ciągu całego roku. Niektórzy rolnicy zapasy robią jeszcze zimą - przed rozpoczęciem prac polowych, uważając, że wtedy ceny nawozów są niższe niż wiosną. Tego jednak do końca nie da się przewidzieć. - Co będzie - trudno powiedzieć. Co dostawa, to jest inna cena, ale ogólnie utrzymują się na podobnym poziomie co w ubiegłym roku. Jedni rolnicy kupują zapas na cały rok, jak dostaną dopłaty, a inni w zależności od potrzeb - uważa Zbigniew Wojtyczka z firmy Arpon w Chojnie. Wielu rolników przyznaje otwarcie, że w ostatnim czasie ograniczyli zakupy nawozów, ze względu na ich cenę. - Nie tylko ja tak zrobiłem, bo wielu moich znajomych tak robi. Rok czy dwa mogę ziemię oszukać, jednak dłużej tak gospodarować nie można, bo odbije się to na spadku plonów. Tam, gdzie jest to możliwe - nawozy sztuczne zastępuję obornikiem, gnojówką lub gnojowicą - twierdzi Piotr, właściciel ponad 40-hektarowego gospodarstwa.
Wiosną rolnicy najczęściej dostosowują kupno nawozów do potrzeb i aury. W tym roku na razie nie ma ruchu w punktach sprzedaży nawozów. - Nie dość, że dopłaty spływają powoli do rolników, to aura też nie sprzyja pracom w polu. Jeszcze na przełomie grudnia i stycznia coś tam sprzedałem, ale od jakiegoś miesiąca nie sprzedałem praktycznie żadnego worka. Nie jadą w pole, to nie myślą o nawozach. Może jak się ociepli, to interes się ruszy - stwierdza Paweł Konopniak z Firmy Handlowej w Szkaradowie.
Honorata Dmyterko
Źródło
"Wieści Rolnicze"
http://www.wiescirolnicze.pl