Według różnych raportów ceny gazu ziemnego, energii, paliw czy nawozów w Polsce są ciągle wyższe, od tych notowanych w innych krajach wysoko rozwiniętych. To w oczywisty sposób, przy spadku cen skupu, przekłada się na spadek rentowności produkcji rolniczej. Według kalkulacji prowadzonych przez Wielkopolską Izbę Rolniczą, poza burakami cukrowymi, rolnik w obecnych warunkach cenowo-kosztowych, ponosi na produkcji rolniczej straty. Mają one być częściowo rekompensowane poprzez dotacje rządowe do zbóż, rzepaku, kukurydzy oraz nawozów. Ale czy rzeczywiście musi tak być? W dłuższej perspektywie czasu, zrujnuje to budżet państwa i pogorszy jakość usług publicznych takich jak edukacja czy ochrona zdrowia, z których korzystają również rolnicy.
Taki stan rzeczy jest wynikiem strategii gospodarczej rządu, która polega na wstrzymaniu prywatyzacji, powrocie do państwowej własności i budowaniu państwowych molochów, zwanych narodowymi. Brzmi to oczywiście dobrze. Polacy mogą czuć się dumni, że mają swój, polski, wielki, niezależny kapitał.
Z tym, że jest to kosztowne. Owe koncerny odnoszą gigantyczne zyski, szczególnie w okresach kryzysowych. Te zyski wynikają z monopolistycznej pozycji na rynku i stosowania polityki wysokich cen, która w takich warunkach jest możliwa do prowadzenia. Monopole te cechuje również kiepska efektywność działania, wynikająca z braku motywacji do jej poprawy, wymuszanej przez konkurentów na rynku, który nie byłby zmonopolizowany oraz słabej jakości zarządzania. To drugie to efekt zatrudniania osób zarządzających, kanałami politycznymi a nie merytorycznymi. Państwo na tym korzysta, ponieważ z wysokich cen ma wysokie wpływy z VAT-u oraz wysokie dywidendy. Może również finansować swoje inne działania o charakterze politycznym, co ma miejsce na przykład w przypadku zakupu grupy prasowej przez Orlen.
Państwo korzysta więc tracą obywatele, w tym przedsiębiorcy oraz rolnicy płacąc wysokie ceny za paliwa, energię, gaz czy nawozy. W tym samym czasie ceny skupu wracają do normlanych poziomów sprzed wojny a rolnik traci na sprzedaży tego, co wyprodukuje. Oczywiście, część zysków Państwa jest transferowane, czy raczej ma być transferowane do rolników, ale na to ci muszą sobie zasłużyć głosując odpowiednio w wyborach.
Państwo powinno mieć wpływ na niektóre rynki posiadając własne zasoby produkcyjne tak, aby zagwarantować sobie bezpieczeństwo energetyczne. Ale zbyt dużo Państwa w danym sektorze grozi nam spadkiem efektywności i konkurencyjności polskiej gospodarki, co było w latach 70-siątych i 80-siątych przyczyną jej bankructwa, niedostatków i kartek na wszystko. Blisko takiego scenariusza są Węgry, które zaszły już bardzo daleko w powrocie do gospodarki socjalistycznej, rządzonej przez jedyną słuszną opcję polityczną.