Sadownikom pod rozwagę
Rosyjskie embargo spowodowało swoiste trzęsienie ziemi. I jak każdy kataklizm coś burzy, ale też i uczy, prowokuje do ponownego, mądrzejszego „poukładania” naszego świata. Aby można było wyciągnąć wnioski i coś poprawić – trzeba najpierw przetrwać.
Należy mieć świadomość, że aby przetrwać tzw. trudne czasy, musimy produkować owoce wysokiej jakości. I to tanio. Jakość jest niezbędna dla utrzymania i zdobywania nowych, wymagających rynków zbytu. Koniecznością stało się nie tylko dopilnowanie wielkości i wybarwienia owoców, ale również ich jędrności, parametrów przechowalniczych i smaku. Z tym nikt nie dyskutuje. Okazuje się jednak, że są ogromne różnice w podejściu do tematu: jak produkować tanio? Wielu sadowników uważa, że po prostu trzeba ciąć koszty, czyli ograniczać nakłady. Ograniczają więc wydatki na pestycydy, nowe technologie, ograniczają pracę najemną itp. Zmniejszają też nakłady lub nawet całkiem rezygnują z nawożenia. Czy słusznie? Oczywiście, bywa i tak, że jest to konieczność. Niestety, takie podejście może spowodować znaczne straty w produkcji, co w dalszej perspektywie pogłębi problem opłacalności produkcji i rentowności gospodarstwa. Dobrze wiemy, że jeden „tani” zabieg może pozbawić nas znacznej części plonu handlowego. Ograniczanie nawożenia zazwyczaj prowadzi do osłabienia kondycji drzew, spadku plonowania, a nawet wejścia drzew w cykl przemiennego owocowania.
Chciałbym zwrócić uwagę, że zajmujemy się sadownictwem w celu zapewnienia sobie i naszym rodzinom odpowiednich dochodów. Powinny nas więc interesować przede wszystkim dwa elementy: koszt produkcji jednego kilograma owoców oraz cena zbytu jednego kilograma owoców. Naszym zadaniem jest uczynić wszystko co możliwe, aby koszt wyprodukowania 1 kg owoców był niższy od ceny zbytu. Nie było to zbyt trudne w ostatnich latach, ale w obecnej sytuacji należy wnikliwie przeanalizować co wpływa na wymienione czynniki. Jak osiągnąć wyższą cenę zbytu? Niby to wiemy: trzeba produkować owoce poszukiwanej odmiany, świetnej jakości, w odpowiednim czasie, miejscu oraz ilości. W minionym sezonie okazało się jednak, że czynnik ten uległ silnej modyfikacji przez politykę sąsiedniego kraju, na którą my – sadownicy nie mieliśmy i nie mamy wpływu. Jednak mamy duży wpływ na koszty produkcji.
Musimy sobie uświadomić, że nakłady poniesione na hektar sadu to nie jest to samo, co koszty produkcji 1 kg owoców. Zmniejszenie nakładów na ha nie jest jednoznaczne ze zmniejszeniem kosztów produkcji 1 kg jabłek. Można ciąć koszty produkcji poprzez minimalizację nakładów, ale jeśli spadną nam z tego powodu plony – w efekcie jednostkowe koszty produkcji mogą znacznie wzrosnąć. Wg. dr Grzegorza Klimka koszty całkowite prowadzenia sadu jabłoniowego od dwóch lat utrzymują się na poziomie średnio ok. 43 000,00 zł/ha (w tym koszty bezpośrednie stanowią ok. 60%). Łatwo więc policzyć, że przy plonie 40 t/ha całkowity koszt produkcji wynosi 1,07 zł/kg. Jednak przy plonie 50 t/ha – koszt ten wynosi już tylko 0,86 zł/kg (mniej o 21 gr), a przy plonie 60 t/ha – 0,72 zł/kg (kolejne 14 gr mniej). Można więc próbować cięcia kosztów, ale trzeba pamiętać, że czynnikiem najsilniej wpływającym na jednostkowe koszty produkcji jabłek jest wydajność z ha. Jeśli więc dzięki zwiększeniu nakładów o 1 000,00 zł/ha uda nam się podnieść wydajność z ha o choćby 5 ton (w sadzie jest to ilość niezauważalna gołym okiem), to możemy w ten sposób obniżyć koszt produkcji o 6-10 gr/kg. A jeśli zwyżka plonu wyniesie 10 t – całkowite jednostkowe koszty produkcji spadną o 12-20 gr/kg.
Co ryzykujemy? Otóż zwiększenie kosztów całkowitych o 1.000,00 zł/ha (do poziomu 44 000,00 zł) może spowodować (jeśli nie będzie zwyżki plonu) wzrost kosztów jednostkowych raptem o 1,5-2 gr/kg (przy plonach 50-60 t/ha).
Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy stać nas na obniżenie plonów o np. 10 t/ha? Jestem przekonany, że mimo bardzo trudnej sytuacji finansowej zdecydowana większość sadowników odpowie, że nie. Jeśli więc zmuszeni jesteśmy do cięcia kosztów, zróbmy to w sposób rozważny i świadomy. Poszukajmy oszczędności np. w organizacji pracy, wykarczujmy starsze, niskowydajne kwatery – wykonamy dobrą pracę zarówno dla siebie, jak i całej branży. A jeśli chcemy oszczędzić na nawozach – nic prostszego – zróbmy analizy gleby, dzięki którym będziemy wiedzieli jakich składników brakuje, a jakich mamy w glebie pod dostatkiem. Koszt badania jednej próbki w podstawowym zakresie to wydatek ok.13 zł (w sadzie pobieramy próby z dwóch warstw, co łącznie daje ok.26 zł), a określenie zawartości przyswajalnego wapnia – dodatkowo ok.18 zł. To nie są duże koszty, a pozwalają sprecyzować potrzeby nawożenia i w ten sposób czasem sporo zaoszczędzić na nawozach. Doradcy niektórych firm, na przykład Timac Agro pomagają w pobieraniu próbek, a sadownicy nie ponoszą z tego tytułu dodatkowych opłat, często też robią takie badania za darmo. Dla stałych klientów w trakcie sezonu doradcy tej firmy oferują darmowe badania liści fluorymetrem, aby można było szybko sprecyzować potrzeby pokarmowe i celowość ewentualnego dokarmiania. Wszystko to zaś po to, by zoptymalizować nawożenie i dokarmianie roślin, za co dobrze odżywione rośliny mogą się nam odwdzięczyć corocznymi, bardzo wysokimi plonami dorodnych owoców.
Przeprowadzane od 2006 r w polskich sadach doświadczenia i wdrożenia technologii opartych o zastosowanie naszych nawozów z dodatkiem substancji biostymulujących wykazały znaczny wzrost plonów. Zazwyczaj wzrosty te wynosiły od 5 do nawet 20 t/ha jabłek handlowych – średnio ok.10 t/ha. Czasami są to wieloletnie badania trwające nawet 5 lat, prowadzone przez pracowników naukowych, a więc nie ma tu mowy o jednorazowym przypadku. Równie świetne wyniki uzyskujemy między innymi w produkcji gruszek, wiśni, truskawek. Niemal za każdym razem zwiększonemu plonowaniu towarzyszy znaczna poprawa jakości wyprodukowanych owoców.
Zbigniew Marek
Agencja Prasowa Jatrejon