Około 2 tysięcy producentów wołowiny i drobiu manifestowało pod Sejmem i kancelarią premiera w Warszawie. Uzbrojeni w transparenty, trąbki i ręczną syrenę rolnicy i pracownicy zakładów mięsnych domagali się przywrócenia uboju rytualnego. Od stycznia tego roku, po decyzji Trybunału Konstytucyjnego ubój rytualny w Polsce jest nielegalny. Rolnicy, zakłady mięsne oraz ich pracownicy tracą pieniądze i miejsca pracy. Cena żywca drastycznie spada. Producenci wołowiny szacują, że tracą ok. 1.000 zł na sztuce. Zakłady planują masowe zwolnienia.
Odbiorcy mięsa halal (muzułmanie) i koszernego (Żydzi), znajdują innych dostawców w Unii Europejskiej. Przez trzy miesiące rząd nie potrafił zrobić nic. Czara goryczy się przelała. Rozczarowani, zawiedzeni ludzie zorganizowali się i wyruszyli do Warszawy. Walczyć o swoje. - Przyjechaliśmy tu dzisiaj w pokojowej manifestacji, chcemy chleba i miejsc pracy, które zostały nam zabrane – tłumaczy rolnik z powiatu pleszewskiego.
Unia Europejska pozostawia decyzję o możliwości uboju rytualnego w gestii poszczególnych państw. Wymaga jednak, by jasno zostało to określone w przepisach i prawie krajowym. Dwadzieścia dwa z dwudziestu siedmiu państw członkowskich UE zalegalizowało ubój rytualny na swoim terytorium. Polska była dotychczas potężnym eksporterem mięsa pochodzącego z uboju rytualnego w Europie. Wartość kontraktów szacuje się na ok. 1,5 mld zł. Przejmą je zapewne firmy z innych krajów UE.
Demonstranci w liczbie około dwóch tysięcy przemaszerowali przez Warszawę, z Torwaru pod Sejm i Kancelarię Premiera. Większość manifestujących stanowili rolnicy z Wielkopolski, lubuskiego i kujawsko-pomorskiego. Gwizdom, syrenom i okrzykom nie było końca:
„Produkujemy dla was zdrową, smaczną żywność! Nie przeszkadzajcie nam w tym!”, „Nie zabierajcie nam pracy”, „5-6 tys. ludzi na bruk?”, „Tusku drogi, nie podcinaj bydłu nogi” oraz „Rżnij byka, a nie rolnika”.
- Domagamy się przywrócenia uboju rytualnego - mówi Andrzej Szlachetka, rolnik z Komorza, koordynator wyjazdu z powiatu jarocińskiego. Wskazuje, że wraz z nowymi przepisami zaczęły spadać ceny bydła. - Nie chcę nikogo posądzać, ale nie wiem, czy to nie jest jakaś zmowa ubojni. To jest niemożliwe, aby ceny byków spadły o 2 zł na kg - wyrokuje hodowca bydła. Manifestacja ruszyła spod hali Torwaru pod Sejm. Protestujący domagali się, aby spotkała się z nimi Ewa Kopacz, marszałek sejmu. - Nikt do nas nie wyszedł, a przecież mieli akurat obrady. Jesteśmy rozczarowani, że nie wyszli do nas nawet posłowie popierani przez nas rolników - ubolewa Andrzej Szlachetka. Czasu dla manifestujących nie znalazł nikt z sześcioosobowego Prezydium Sejmu.
Ostatecznie rolnicy przekazali petycję Janowi Węgrzynowi, zastępcy szefa Kancelarii Sejmu. Potem pikieta udała się pod Kancelarię Premiera, gdzie do manifestujących przyjechał poseł Piotr Walkowski, prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
Postulaty protestujących
- ochrona miejsc pracy w rolnictwie i zakładach produkcyjnych przemysłu mięsnego
- zmiana przepisów prawa, która przywróci prowadzenie ubojów zwierząt bez ogłuszania/ ubój religijny
- obrona wizerunku polskiej żywności, w tym polskiego mięsa
- powołanie zespołu szybkiego reagowania ds. sytuacji kryzysowych w przemyśle żywnościowym oraz uruchomienie działań w związku z atakami na polską żywność na rynkach zewnętrznych (np. Czech)
- powołanie jednej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności Elżbieta Rzepczyk