Przedstawiamy rozmowę z Barbarą Dubicką Kaczmarczyk, prezesem Grupy Producentów Owoców i Warzyw Hortus oraz z Marią Mazurkiewicz, która od samego początku zajmuję się doradztwem i sprawami administracyjnymi grupy. Grupa w tym roku obchodzi jubileusz 10-lecia istnienia. Należy zaznaczyć, że Hortus z siedzibą w Ochli k/ Zielonej Góry był pierwszą w naszym województwie grupą producentów owoców i warzyw, a trzecią w kraju.
Proszę przedstawić krótką historię Grupy? Jak to się wszystko zaczęło? Kto był pomysłodawcą? Skąd wziął się pomysł stworzenia grupy?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Trzeba zacząć od tego, że w regionie żywe są tradycje uprawiania truskawek. Pierwsze plantacje zakładane były dla potrzeb byłej już Winiarni, obecnego Nordisu, od lat 70. Wtedy królowała odmiana Sena Sengana, potem w drodze poprawy technologii weszły odmiany takie jak Honeyoe, Darselekt, Elsanta i inne odmiany późne, które teraz odgrywają największą rolę na rynku. Indywidualni producenci spotykając się zauważyli potrzebę działania w grupie. Uzgadniano z odbiorcami, że nie będą odbierali owoców od każdego rolnika osobno, ale z jednego miejsca- naszej bazy. Producenci zwozili swoje owoce do bazy Hortusa, stamtąd były one odbierane. Siłą rzeczy liderami stali się najwięksi producenci. Członków założycieli było 16. W 2003 roku odbyło się kilka spotkań, przy dużej pomocy merytorycznej i organizacyjnej specjalistów ODR i LIR, na temat wspólnego działania plantatorów oraz formy prawnej, jaką grupa miałaby przyjąć.
Wybraliśmy formę zrzeszenia. W styczniu 2004 roku, dokładnie 14 stycznia złożyliśmy w KRS nasz statut i wniosek o rejestrację grupy w formie zrzeszenia. Ta forma miała być przejściową, rozważaliśmy zawiązanie spółki ale przetrwała forma zrzeszenia, mimo głosów, że jest to archaiczne rozwiązanie dla firmy z działalnością gospodarczą. Okazuje się jednak, że to zdaje egzamin.
Maria Mazurkiewicz: Swego czasu szukaliśmy rozwiązań prawnych, żeby zmienić formę zrzeszenia na spółkę z o. o., ale okazało się, że trzeba by zlikwidować obecną grupę – zrzeszenie i zakładać od początku spółkę, więc zrezygnowaliśmy.
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Zrobiliśmy pięcioletni plan dochodzenia do uznania grupy (tak zwany PDU), wstępne uznanie uzyskaliśmy w 2005 roku, a uznanie przez Marszałka Województwa Grupa zyskała w lutym 2010 roku.
Na początku było 16 członków, w międzyczasie ta liczba się zmieniała, najwięcej było 26 członków. Byli to mniejsi plantatorzy, którzy zrezygnowali albo zmienili kierunek produkcji swojego gospodarstwa. Obecnie zrzeszamy 16 członków, rolników z gmin: Zielona Góra, Świdnica, Jasień i Gubin.
Maria Mazurkiewicz: Odchodzili od nas producenci, dla których truskawki nie były podstawą działalności, musieli zdecydować się, w którym kierunku zmierza ich gospodarstwo czy zwiększa i unowocześnią produkcję truskawek, czy rezygnują z członkowstwa.
Jaka jest obecnie powierzchnia plantacji truskawek należących do Członków Grupy?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: W tym roku mamy około 100 ha, corocznie zwiększana jest produkcja o około 10%. Zaczynaliśmy od 25 ha. Całe lata powierzchnia utrzymywała się na poziomie 50 – 60 ha.
Dla nas liczy się powierzchnia, z której w danym roku musimy sprzedać owoce. Zbieramy informacje od członków, ile w danym sezonie będzie obsadzonych hektarów. Teraz mamy ok. 100 ha. 99% to truskawki, pozostały 1% to maliny, poziomki oraz porzeczki.
Na jakim poziomie szacuje się obrót roczny grupy? Jaki był w pierwszym roku istnienia grupy?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Na początku to było 500 tysięcy złotych, niewiele. Zeszły rok dla porównania zamknęliśmy z obrotem 4 mln 800 tysięcy złotych. Jeśli chodzi o ilość owoców to w 2005 r. było 150 ton, a w zeszłym roku 550 ton, obejmuje to truskawkę deserową, przemysłową i pozostałe owoce: maliny, porzeczki.
Jak przez te 10 lat zmienił się rynek odbiorców?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Trend w Polsce zmienia się, razem ze wzrostem PKB. Zmieniają się zwyczaje żywieniowe, zjadamy coraz więcej truskawek, owoców. Mocno wzrastało zapotrzebowanie na truskawki deserowe. Klienci przenieśli się też do supermarketów, musieliśmy nadążyć za tym trendem. Produkujemy 10% truskawki przemysłowej, w tej chwili jest to produkcja uboczna. Ma związek z pogodą, są to owoce II klasy, a wszystkie pozostałe sprzedajemy do dużych sieci handlowych. Jest to trudny handel, bo bardzo wymagający. Po 3 latach funkcjonowania grupy, w 2006 roku zaczęliśmy współpracę z siecią TESCO. Po kilku reklamacjach na początku współpracy unormowało się wszystko i w tym momencie nie mamy żadnych większych problemów. Potrafimy przygotować towar czyli zapakowane owoce dobrej jakości i współpracować z dużymi sieciami. Współpracujemy z sieciami Auchan i Lidl. Pozytywnie przechodzimy wszystkie audyty wymagane przez partnerów handlowych. Po zapoznaniu się ze specyfiką takiego handlu odbywa się on bardzo płynnie, dając duże możliwości naszym producentom. Mamy też możliwość sprzedaży na rynek moskiewski, ale tam występuje wiele barier, trudne odprawy fito-sanitarne. Z tego względu truskawki dostarczamy tam przez pośredników.
Czy macie jakieś obawy związane z obecną sytuacją polityczną na Ukrainie?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Oczywiście. Nasi pośrednicy to między innymi Ukraińcy, kontakt z nimi jest w tej chwili mocno utrudniony. Sytuacja jest niepewna, nasze pierwsze kłopoty związane będą z pracownikami do zbioru owoców. Najbardziej dotknie to oczywiście ściany wschodniej naszego kraju, ale u nas też będzie to odczuwalne. Myślę że odbije się to również na sprzedaży owoców na wschód.
A jak z polskimi pracownikami?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Myślę, że nie będzie problemu, od 15 lat nie ma zbyt dużej rotacji. Ludzie przyzwyczaili się, że w sezonie można tu dorobić, popracować.
Maria Mazurkiewicz: Przy naszych wymaganiach jakościowych i certyfikatach zbiór nie jest taki prosty. Pracownicy jak się nauczą techniki zbioru, wiedzą, że mogą zarobić, bo pracodawca jest lojalny, jak powie tak będzie. I wtedy ludzie przychodzą codziennie do pracy. Niektórzy rolnicy narzekają na brak dobrych pracowników. Ale są to różne sytuacje, kiedy nie zawsze rolnik zapłaci, albo nie tyle ile powinien. Nie dotyczy to naszych rolników w zrzeszeniu. O pracowników trzeba zadbać, zapłacić rzetelnie, zapewnić dobre warunki pracy na polu ( np. wodę, przenośne toalety).
Jak układa się współpraca w zrzeszeniu?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Trudno jest na początku pracować, kiedy poznaje się ludzi o różnych charakterach. Wszyscy mają taką samą władzę, każdy głos jest taki sam na walnym zgromadzeniu. Trzeba ze sobą współpracować. Nie jesteśmy tu wewnątrz dla siebie konkurencją. Obecna 16 się tak dobrała, że możliwa jest wspólna praca. W końcu mamy te same cele!
Maria Mazurkiewicz: Trzeba umieć pójść na kompromis. Kiedy większość chce pójść w jednym kierunku, to trzeba swój indywidualny interes odłożyć na bok, bo najważniejsze są cele grupy.
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Każdy jest tu po to, żeby zyskać wymierne korzyści finansowe. Można przez rok, czasem trochę dłużej zyskiwać mniej niż pozostali, ale rolnik musi czuć, że ta grupa ma sens ekonomiczny. Drugi ważny cel to podnosić kwalifikacje, wiedzę rolników i polepszać jakość produkcji.
Maria Mazurkiewicz: Założeniem grupy było, że grupa będzie non profit. Ma zarabiać rolnik, a nie przedsiębiorstwo czyli grupa.
W takim razie jak finansowane są inwestycje w grupie?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Oczywiście, że środki są potrzebne. Ale w związku z tym, że produkcja jest zdecydowanie sezonowa, to owoc truskawki daje największą stabilizację. Najmniejsze są skoki cenowe w poszczególnych latach, to wszyscy pozostali przy truskawce. Były podejmowane próby z porzeczkami, czy sadem, ale truskawka wygrała, ze względu na najmniejsze wahania cen. Podaż owoców trwa u nas od czerwca aż do października, bo na tych odmianach na których bazujemy, taka produkcja jest możliwa. Z tego względu nie mogliśmy sobie pozwolić na wielkie inwestycje typu budowa chłodni, czy budowa bazy, bo nie byłoby nas stać na bieżące utrzymanie. Nie widzimy potrzeby wielkich inwestycji, bo wtedy trzeba by zapewnić produkcję na 365 dni w roku, żeby mieć środki na utrzymanie. Teraz produkujemy przez ponad sto dni w roku. Inwestycje, które wprowadzaliśmy to na przykład: linie technologiczne do pakowania owoców, maszyna owijająca opakowania w folię, system wagowy, system monitoringu, zakup wózków widłowych, opakowań trwałych.
Te nieskomplikowane i nieduże projekty zapewniły rozwój grupy i dochody dla rolników. Jeżeli decydujemy się na jakąś inwestycje, to nie mamy problemów ze składkami, z dokapitalizowaniem od naszych członków. Stosujemy składki plantatorskie, członkowskie i składki celowe. Składki członkowskie zawsze są w takiej samej wysokości dla każdego plantatora , natomiast składki plantatorskie pobierane są od każdego kilograma owoców dostarczonych do bazy.
Proszę opowiedzieć, co się zmieniało przez 10 lat działalności?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Początkowe trudności to oczywiście niewiedza, niepewność. Byliśmy 1 grupą, która zawiązała się w województwie, nie było nikogo doświadczonego w tym obszarze. Natomiast muszę podkreślić, że zyskaliśmy dużą pomoc ze strony wszelkich instytucji: Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Izba za czasów Pana Bakalarza, Pan Marian Bień, uprzedni dyrektor Izby pomagał nam pisać statut, ODR w Kalsku, Urzędy, wszyscy chcieli nam pomóc. Były nawet telefony do Ministerstwa Rolnictwa.
Maria Mazurkiewicz: Byliśmy pierwszą grupą, zgłoszoną jeszcze do Urzędu Wojewódzkiego, po roku grupy zostały przesunięte pod władzę Marszałka. Pamiętam, jak jeździliśmy do Gorzowa z dokumentami, urzędnicy podchodzili bardzo przyjaźnie, ale ostrożnie, a jednocześnie mówili, że uczą się razem z nami. Siłą rzeczy, bo byliśmy pierwsi z taką inicjatywą.
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Były też oczywiście problemy finansowe. Firma bez historii, bez dochodów, zgłasza się do banku po kredyt. Teraz, kiedy jesteśmy już grupą uznaną, mamy dobrą historię, to jest łatwiej pod tym względem, nie mamy obciążeń finansowych, żadnych kredytów. Zawsze największym problemem jest niepewność, czy ona uda się w tym roku. Jak wiadomo jest to biznes zależny od pogody, ryzyko co roku jest takie samo: czy będą przymrozki, czy będzie mokre lato, czy będzie sucho.
Maria Mazurkiewicz: Mimo, że co roku każdy plantator ma większą wiedzę na temat swojej plantacji truskawek, to ryzyko wciąż pozostaje takie samo. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć warunków atmosferycznych. Ale wiemy już jakie odmiany sprawdzają się na naszym terenie.
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Teraz mamy mniejsze trudności, wiemy o wiele więcej niż na początku działalności. Wciąż podnosimy swoje kwalifikacje, bierzemy udział w wielu konferencjach, sympozjach, rynek owoców miękkich w Polsce się rozwija. Nasza produkcja jest na najwyższym, światowym poziomie, nie potrzebujemy specjalnej reklamy, owoc broni się sam.
Jakie płyną korzyści dla poszczególnych rolników z bycia w Grupie?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Zadaniem każdego rolnika jest wyprodukować owoce, nie zajmuje się już dystrybucją. Przede wszystkim w grupie nikt nie jest sam. W sezonie kontaktują się wzajemnie, razem rozwiązują problemy, radzą się siebie nawzajem. Przecież zmagają się z takimi samymi problemami. Nasi rolnicy są otwarci na wizyty innych producentów, odwiedzają nas ekipy z różnych krajów, mieliśmy nawet wizytę z Mołdawii i Kazachstanu. Każdy rolnik bez problemu przyjmuje w swoim gospodarstwie taką wizytę, trwa wymiana doświadczeń.
Maria Mazurkiewicz: Zdarzają się przypadki, że poszczególny rolnik zmaga się z jakimś szkodnikiem czy chorobą na plantacji, wtedy może liczyć na naszą pomoc. Jedziemy do niego z przyrządami, współpracujemy z PIORIN-em, z Instytutem Ogrodnictwa w Skierniewicach. Jesteśmy tam znani, Pani prof. Barbara Łabanowska często uprzedza nas o zagrożeniu jakimś szkodnikiem. Wszyscy nasi rolnicy zdobyli certyfikaty jakości owoców. Mamy audytorów wewnętrznych. Próbki do badań zbieramy od wszystkich naraz. Rolnicy na podstawie wyników wiedzą, co w produkcji poprawiać. Jest łatwiej jeżeli 1 osoba zbierze np. próbki gleby od całej 16, niż gdyby każdy sam miał wozić próby gleby czy owoców do badania. Zgłaszają się do nas przedstawiciele różnych firm, oferując np. zniżki na nawozy czy sadzonki dla całej grupy. Dzięki temu mamy rozeznanie, możemy udzielać porad producentom, wiemy już jaki nawóz, czy środek ochrony zastosować, żeby osiągnąć wysoką skuteczność.
Czy Urząd Marszałkowski wspomaga jakoś działalność Grupy?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Nie ma instrumentów zachęcających czy wspomagających naszą działalność. Jest to zdecydowanie organ nadzorujący. Jedynym organem wspomagającym jest płatnik projektów unijnych, czyli ARiMR. Płatność następuje oczywiście po dokładnym skontrolowaniu warunków. Obecnie są środki unijne na działania, których nie możemy zastosować w naszej produkcji. Moglibyśmy spróbować działań promocyjnych, ale nie widzimy sensu, ponieważ zdarza się, że mamy problem z zapewnieniem odpowiedniej ilości towaru dla naszych odbiorców stałych. W sytuacji, gdybyśmy na jakichś targach wystawili stoisko, zgłosiliby się chętni na nasze truskawki, to nie jesteśmy ich w stanie obsłużyć. Nie mamy problemów ze sprzedażą.
Jakie są obecne władze Grupy? Czy dużo się zmieniło w Zarządzie przez te 10 lat?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Niewiele się zmieniło. Ja jestem od początku prezesem, wiceprezesem jest od początku Józef Drozdek. Zmieniali się tylko członkowie zarządu. Zarząd pracuje cały rok i jest to praca społeczna, nie otrzymujemy wynagrodzenia za nią. Myślę, że jest to też czynnik, dzięki któremu Grupa tak się utrzymuje.
Czy rolnik będący członkiem grupy może sprzedawać swoje owoce indywidualnie, poza Zrzeszeniem?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Rolnik zrzeszony ma prawo, zgonie z ustawą, sprzedać 25% swojego towaru poza grupą. Rolnicy korzystają z tego prawa, zwłaszcza na początku sezonu, kiedy plantatorzy mają niewielkie ilości owoców. Nie opłaca się wtedy uruchamiać naszej bazy chłodniczej, sortowni i pakowni oraz transportu na takie ilości. Są oni jednak świadomi, że zalewając rynek zielonogórski wpływają na cenę truskawki.
Jak z perspektywy 10 lat działalności oceniasz swoją pracę na stanowisku prezesa?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Nabierając doświadczenia z roku na rok, człowiek zdaje sobie sprawę, że mógłby czasami daną sprawę rozwiązać inaczej. Zrobić coś więcej. Wybrałabym może inną formę prawną Grupy, byłaby to spółka. Widzę, że inne grupy, które są spółkami mają ułatwione niektóre kwestie. Mam też żal, że zlekceważyliśmy truskawkę przemysłową, że nie rozwinęliśmy tej gałęzi produkcji. Mogliśmy prowadzić produkcję dwutorowo, produkując jej więcej, moglibyśmy być większym graczem na rynku krajowym.
Proszę teraz opowiedzieć o najtrafniejszych inwestycjach Grupy.
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Wszystkie nasze inwestycje były dokładnie przemyślane.
Maria Mazurkiewicz: Grupa otrzymuje dwa rodzaje dopłat. Jako Grupa Wstępnie Uznana otrzymywaliśmy dopłaty do produkcji i do inwestycji. Dlatego te inwestycje musiały być bardzo dokładnie przemyślane, plany skrupulatnie sprawdzane i rozliczane, co pół roku.
Dopłaty jakie otrzymała grupa w latach 2005/2009 łącznie do sprzedaży 431 tys. zł, a do inwestycji 1,160 mln zł.
Czy mają Panie jakieś spostrzeżenia dot. decyzji politycznych, dzięki którym Grupa mogłaby funkcjonować lepiej?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Świetnie byłoby gdyby dalej utrzymana była dopłata do obrotu. Moglibyśmy wyciągnąć korzyści, gdyby były unijne projekty wspierające część produkcyjną. Dzięki temu moglibyśmy uniezależnić się od pogody, stawiając tunele foliowe. Jest to duży koszt dla rolnika, ok. 200 tysięcy zł na hektar. Grupa teraz sama finansuje takie zakupy, sfinansowaliśmy zakup maszyny do robienia wałów, która jest wykorzystywana przez wszystkich plantatorów. Przepisy nie zezwalają na kupowanie z unijnych pieniędzy maszyn służących produkcji a nie obróbce towaru. Rozsądniej byłoby kupować maszyny, mogące służyć kilku rolnikom. Często w jednej wsi jest kilku naszych członków, którzy mogliby tą samą maszyną obrabiać swoje pola. Nie jest to tylko mój głos, inne grupy też na to narzekają.
Jak wygląda w Polsce klimat do tworzenia Grup?
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Jeszcze trzy, cztery lata temu zgłaszało się wielu ludzi, pytających nas o radę, jak założyć grupę. Subwencje do produkcji są większe niż gdy my zakładaliśmy grupę, ale są większe restrykcje w Planie Dochodzenia do Uznania, warunki są cięższe do spełnienia. Nie ma też możliwości korekty w tym planie.
Maria Mazurkiewicz: Jeżeli plan nie zostanie spełniony w 100%, to grupa zostaje pozbawiona całych pieniędzy, subwencji do produkcji, do owoców, a to są duże sumy. Nie da się szczegółowo zaplanować produkcji owoców ze względu na pogodę. Ponadto jeżeli na rynku pojawia się nowe urządzenie, które chcielibyśmy zakupić, to już nie można ująć tego w planie, bo w momencie opracowywania planu, po prostu nie było na rynku takiego urządzenia. Za czasów, kiedy my pisaliśmy plan, można było wprowadzać zmiany. Mieliśmy 5 takich zmian.
Refleksje na koniec?
Maria Mazurkiewicz: Do pomysłu zawiązania Grupy należy podejść bardzo rozważnie. Profitów można się spodziewać, ale po włożonej ciężkiej pracy.
Barbara Dubicka- Kaczmarczyk: Jako prezes jestem zadowolona z 10 lat pracy naszego Zrzeszenia Producentów. Cieszy mnie fakt, że utrzymuję dobry kontakt z członkami Grupy, że cieszę się ich zaufaniem. Naszym rolnikom żyje się lepiej, gospodarstwa się rozwijają, widzę następców. Mając takich współpracowników mam przekonanie, że dalej będziemy działać na rynku i bardzo z tego faktu jestem zadowolona.
Dziękuję za rozmowę
Joanna Balawajder