Ryzyko przekroczenia kwoty mlecznej nadal jest aktualne - alarmuje Agencja Rynku Rolnego i przypomina rolnikom o grożących im karach za nadprodukcję. Hodowcy bydła mlecznego starają się ograniczyć wydajność krów. „Jak będą kary, to nie będę odstawiał w ogóle. Taniej będzie wylać mleko do szamba” - mówi Marcin Gościniak z gminy Jaraczewo (powiat jarociński).
W pierwszych dniach stycznia Agencja Rynku Rolnego poinformowała, że przy zachowaniu dotychczasowej dynamiki produkcji mleka przekroczenie kwoty może wynieść około 2 procent. Pierwsze upomnienia, że Polska przewyższy przyznany przez Unię Europejską limit, pojawiły się październiku ubiegłego roku, bo rolnicy dostarczyli do skupu więcej mleka niż w analogicznych okresie ubiegłego roku. - Jest duży stopień ryzyka przekroczenia kwoty mlecznej.
Nadal są przyrosty produkcji. Trudno dokonać ostatecznej oceny i powiedzieć, czy będzie przekroczona czy nie. Jest szansa, że nie będzie, ale jest spore ryzyko, że będzie. Taka odpowiedź jest na dzisiaj jedynie możliwa. Jest to ryzyko trochę mniejsze niż było w listopadzie. Zahamowało się tempo przyrostu - mówi Marek Mularski, główny technolog Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskiej.
Dane statystyczne Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej z Gostynia nie napawają optymizmem, bo około 10 procent dostawców już przekroczyło przyznaną kwotę. - Niektórzy producenci zabezpieczyli się i kupili kwoty, ale nie wszyscy dysponują pieniędzmi. My udzielamy pożyczek na takie zakupy, ale nie każdy z tego chce skorzystać, bo nie wiedzą jeszcze do końca, jak sytuacja się rozwinie - mówi Janusz Namysłowski, prezes jarocińskiej mleczarni. Również kilkudziesięciu dostawców z powiatu gostyńskiego przekroczy kwoty. - Rolnicy wzajemnie użyczają sobie kwoty, aby nie płacić kar - mówi Grzegorz Grzeszkowiak, prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej z Gostynia. Podobnie, jak inni przedstawiciele branży zaznacza, że aktualnie trudno określić, jak sytuacja będzie wyglądała na koniec marca, czyli na zakończenie roku kwotowego.
Prezes Grzeszkowiak podkreśla, że aktualny i poprzedni ministrowie rolnictwa złożyli wnioski do Komisji Europejskiej o zmianę sposobu liczenia kwot mlecznych. Identyczny postulat do Brukseli wystosował Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskiej. - Proponujemy, aby analizować łącznie kwoty na poziomie wszystkich krajów. Jeżeli suma tych kwot byłaby przekroczona, to wtedy należy uruchomić egzekucję kar w tych krajach, które mają wyższą produkcję od zaplanowanej.
Nie wszystkie kraje przekraczają i tak naprawdę Unia Europejska nie przekracza kwoty mlecznej - mówi Marek Mularski. I szybko dodaje: Mała jest szansa, aby było zrozumienie do tego typu rozwiązania w Komisji Europejskiej. Po to jest system kwotowania, aby dyscyplinować produkcję - wyrokuje specjalista z Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskiej. Naliczenie kar za nadprodukcję sprawi, że mleczarnie znajdą się w trudnej sytuacji. Opłatę musiałyby uiścić spółdzielnie, a potem pieniądze potrącać dostawcom mleka. - Na styczniowym posiedzeniu zarządu będziemy rozważali, czy nie uchwalić potrącania zaliczkowego dla tych dostawców, którzy przekroczyli - mówi Janusz Namysłowski prezes jarocińskiej mleczarni.
Sami rolnicy przypominają, że ostatnio Polska przekroczyła limit w roku 2005/2006, a w kolejnych latach produkcja spadała i zawieszono pobieranie zaliczek na poczet przyszłych kar. Producenci zaczęli poprawiać wydajność krów, bo ceny mleka były atrakcyjne, a dodatkowo produkcję pobudziły czynniki pogodowe, gdyż ostatni rok był bogaty w pasze dla zwierząt. Marcin Gościaniak wie już, że przekroczy limit o 7,5 tys. kilogramów.
- Wnioskowałem o kwotę z rezerwy krajowej i udało mi się pozyskać 7,5 tys., ale jeszcze mi tyle samo zabraknie - mówi rolnik z gminy Jaraczewo (powiat jarociński), właściciel 30 krów. Po cichu liczy, że Polska nie zmieści się w określonym pułapie produkcji i nie będzie musiał ponosić konsekwencji finansowych. - Jak będą kary, to nie będę odstawiał w ogóle, bo nie będzie się opłacało odstawiać i płacić karę. Taniej będzie wylać mleko do szamba. Trochę ograniczyłem podawanie krowom paszy treściowej, aby ograniczyć wydajność - uważa hodowca bydła mlecznego. Podobne działania podjął Andrzej Czajka, który również wyprodukuje więcej mleka. - Powiększając stado, liczyłem się z tym. Nie myślałem, że będzie taki dobry rok w pasze objętościowe.
Jest ryzyko kar. Musimy się liczyć z tym, że jeśli mamy kwoty, to powinniśmy w tych granicach produkować, bo w ten sposób nakręcamy na siebie bata, przekraczając kwotę, zwiększamy ilość surowca na rynku - przyznaje Andrzej Czajka, rolnik z gminy Jaraczewo. Przedstawiciele branży mleczarskiej nie chcą doradzać rolnikom, jakie działania mają podjąć w aktualnej sytuacji. Producentom trudno zdecydować się na zakup limitów na wolnym rynku, bo co z nimi zrobią, jeśli za jakiś czas mają być zniesione.
Elżbieta Rzepczyk