WYWIAD Z DELEGATEM
Przedstawiamy gospodarstwo rolne Pana Andrzeja Sawickiego, członka Żagańskiej Rady Powiatowej LIR. Wraz z żoną Agnieszką i dwójką dzieci: synem Dawidem lat 19 i córką Sarą lat 13 mieszka w malowniczej wsi Bukowica, gdzie oprócz roli gospodarza pełni również funkcję sołtysa.
Proszę powiedzieć, jak przedstawia się historia gospodarstwa i jego obecna struktura. Co jest głównym kierunkiem produkcji?
Historia gospodarstwa ma swój początek w Hucie Oleskiej położonej w okolicach Lwowa, skąd pochodzą moi rodzice. Do Bukowicy przyjechali w roku 1945, a gospodarstwo zostało przez nich odkupione w roku 1960. Było bardzo zaniedbane. Mój tato inwestował w gospodarstwo do lat 90-tych. Przekazał mi je wraz z 17 hektarami. Obecnie liczy ono 60 ha, z czego 55 ha stanowią grunty własne, a 5 ha dzierżawione jest od ANR. W gospodarstwie prowadzony jest chów bydła mlecznego i w tym też kierunku planowany jest jego rozwój. Produkcja mleka jest centrum, wokół którego skupiona jest produkcja pasz czy zakup nowych maszyn. Moje krowy to typowe krasule, rasy nizinnej polskiej czarno-białej kod ZB. Dążę do tego by były to krowy zachowawcze, tak by doczekać się czystorasowych krów przynajmniej w 75 % rasy ZB, aby móc wejść w program utrzymania rodzimych ras zwierząt
Jaka jest bonitacja gleby na tych terenach i jaka jest struktura zasiewów?
IV klasa jest tą najlepszą. Z tego względu 30 ha przeznaczyłem pod uprawę żyta, 10 ha – pszenżyta, 5 ha – jęczmienia, 3 ha – kukurydzy, 7 ha stanowią rośliny pastewne – koniczyna, lucerna, a pozostałe to łąki i pastwiska. Działki, o najgorszej bonitacji oraz te sąsiadujące z lasem, na których szkody łowieckie są nagminne, planuję przeznaczyć na las. Skorzystałem już ze szkolenia „Pielęgnowanie i ochrona upraw leśnych”, zorganizowanego przez LIR, na którym zdobyłem potrzebną do tego wiedzę.
Kto pomaga w prowadzeniu gospodarstwa?
Oprócz mnie w gospodarstwie pracuje mój tato i syn. Sporadycznie korzystamy z pomocy sąsiadów.
Kto prowadzi sprawy biurowe i finansowe w gospodarstwie?
Dokumenty wypełniam, obsługuję i rozliczam osobiście. Jestem w trakcie finalizacji drugiego już wniosku, mam nadzieję, że podobnie jak pierwszy zakończy się on sukcesem. Od sześciu lat prowadzę również sprawy VAT-u. Mimo, iż cała rachunkowość zajmuje mi sporo czasu i jest bardzo absorbująca, nie zamierzam przekazywać jej w obce ręce. Wynagrodzeniem w tej kwestii jest moja satysfakcja. Z pewnością pomocna jest tu wiedza zdobyta na uczelni rolniczej w Szczecinie. Dodatkową wiedzę o stale zmieniających się przepisach zdobywam na szkoleniach organizowanych przez LIR czy ODR w Kalsku, jak też w prasie rolniczej typu „Top Agrar”, „Tygodnik Rolniczy”, czy niezawodnym Internecie.
Jak wygląda rynek zbytu płodów rolnych, mleka, żywca wołowego?
Odbiorcą mleka jest Spółdzielnia Mleczarska w Żarach. Przynależę do grupy producenckiej tj. Żarskiej Spółdzielni Producentów Mleka, zasiadam tam również w Radzie Nadzorczej. Żywiec wołowy sprzedaję do masarni w Rejowie. Nadwyżka zbóż jest sprzedawana na rynku lokalnym, m.in. do skupu w Szprotawie, Nowej Soli i młyna w Nowym Miasteczku. Zbyt płodów rolnych jest zapewniony, niestety problemem jest ich cena. Już w zeszłym roku była ona na granicy opłacalności, w tym roku jest jeszcze gorzej.
Jak wygląda park maszynowy?
Posiadam podstawowy sprzęt, niezbędny do prowadzonej przeze mnie produkcji. Bardzo chwalę sobie prasę zwijającą do siana, która ułatwia jego przechowywanie. Dziś paszę objętościową trzymam w stogach przykrytych włókniną lub w szczelnie owiniętych folią balotach. To, czego jeszcze mi brakuje, to nowy kombajn, marzy mi się również mini ładowarka. W gospodarstwie są też stare Ursusy C 330, C 360 i 912, do których mam wielki sentyment i bez których nie wyobrażam sobie pracy w gospodarstwie. Kiedy wsiadam na starego ciapka to czuję, że jestem rolnikiem (śmiech).
Jakie inwestycje zostały już zrealizowane w gospodarstwie, z jakich form pomocy unijnej Pan korzysta?
Dużą, jak na moje gospodarstwo, inwestycją był wniosek zrealizowany z PROW-u, dzięki któremu zakupiłem wspomnianą prasę, nową kosiarkę, owijarkę do balotów, jak również ciągnik z ładowaczem czołowym. Jestem zwolennikiem rodzimej produkcji i większość moich maszyn pochodzi od polskich producentów.
Poza tym korzystam z dopłat bezpośrednich, programu rolno-środowiskowego, prowadzę rolnictwo zrównoważone i zależy mi na tym, by moje gospodarstwo, działało w zgodzie ze środowiskiem i jednocześnie przynosiło dochody z produkcji. Duże nadzieje wiążę z nowym PROW 2014-2020, który jest skierowany do gospodarstw takich jak moje, które jeszcze nie są typowo towarowe, ale mają szansę takimi być. Oprócz wsparcia hodowli bydła mlecznego bardzo cieszy mnie zmiana dotycząca dopłat na zazielenienie, ujęcie w nich rowów i miedz, na których rosną drzewa, gdyż takich miejsc mam dużo.
Czy w tym regionie istnieje szansa na rozwój gospodarstwa poprzez zakup ziemi?
Tak, w zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych jest jeszcze ziemia, ale proponowana cena jest co raz wyższa – 20 tys. za hektar już jest trudną barierą do sfinansowania, a to przecież niska cena jak na kraj. Z uzyskiwanych plonów spłata takiego hektara jest niemożliwa w dającym się przewidzieć czasie.
Jaka jest Pańska ocena polskiego rolnictwa w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej?
Po wejściu do UE polskie rolnictwo bardzo się zmieniło i w chwili obecnej jest podobne do rolnictwa w zachodnich krajach Europy. Problemy, polskich rolników, są takie, jak rolników w innych krajach, tzn. np. brak opłacalności, słaba pozycja rynkowa. W tej kwestii powinniśmy uczyć się od zachodnich sąsiadów, aby zmieniać tę pozycję rynkową wobec pośredników, szczególnie wobec dużych sieci marketów, tak by była ona partnerska. Faktem jest, że Rosja wstrzymała import produktów mleczarskich, ale przede wszystkim kryzys spowodowany jest spadającymi cenami przetworów mlecznych, tym, że mleczarnie sprzedają wyroby do sieci handlowych. A te widząc, co się dzieje na arenie politycznej, z dnia na dzień obniżyły cenę o 30÷50%. Dlatego ten kryzys w Polsce jest jeszcze głębszy niż w innych, zachodnich krajach: Niemczech, Francji, Holandii.
Z pewnością pieniądze, jakie polscy rolnicy otrzymali ze środków UE w postaci dopłat, środków inwestycyjnych, zostały spożytkowane w sposób sprzyjający rozwojowi gospodarstw. Zakup nowych maszyn, gruntów, przeprowadzenie innowacji, odejście od kosztownych technologii uprawy, produkcji mleka, na rzecz takich, które są nowocześniejsze, bardziej wydajne i sprzyjające środowisku. Uboczną stroną tego wsparcia jest to, iż powoduje on zadłużenie. Aby skorzystać ze wsparcia inwestycyjnego musimy sami zrealizować inwestycje ze środków własnych lub kredytowych, a potem ewentualnie otrzymujemy zwrot części poniesionych kosztów. Często sprzęt, który jest wizytówką gospodarstwa, tak naprawdę jest nie nasz, tylko banku, a moment jego spłaty zrównuje się z jego amortyzacją. I kółko się zamyka.
Już niedługo, bo z dniem 1 kwietnia 2015r. nastąpi zniesienie kwot mlecznych. Jak gospodarstwo jest do tego przygotowane?
W chwili obecnej nie jest przygotowane do tej zmiany. Cały czas spłacam karę za przekroczenie kwoty z lat 2013-2014. Ta kara, dzięki spółdzielni, jest rozłożona na miesięczne raty. Całą przysługującą mi kwotę mleczną już wykorzystałem. Może tak się zdarzyć, że cały przychód z mleka, który otrzymam w miesiącach zimowych, będę musiał oddać w postaci kary w miesiącach letnich, kiedy to kwotowanie z dniem 1 kwietnia przestanie istnieć. Uważam, że rolnicy powinni otrzymać rekompensatę za kwoty mleczne, często wykupywane za duże pieniądze, podobnie jak to było w przypadku zniesienia limitów cukrowych. Pytanie: co dalej? Jako kraj przygotowujemy się do zniesienia kwot mlecznych, do podołania konkurencji, a jednocześnie jesteśmy przez Unię Europejską duszeni gorsetem kwot mlecznych i kar, jakie nad nami ciążą, i które pewnie zostaną zrealizowane. Osobiście jestem przeciwny takiemu postępowaniu, ponieważ kara zapłacona teraz, w ostatnim roku obowiązywania kwot, może zdusić gospodarstwa rozwojowe, które, tak jak moje, uwierzyły w dobrą koniunkturę na rynku mleka i powiększały swoją hodowlę.
Czy na tych terenach występują problemy ze zwierzyną leśną?
Tak, w ostatnich czasach znacznie się nasiliły na skutek bardzo intensywnego rozprzestrzeniana populacji bobrów i dzików. Jest to dla nas bardzo dotkliwe, gdyż Bukowica jest położona na dużej polanie otoczonej lasami na Wzgórzach Dalkowskich.. Tutaj wiele rowów ma dopiero swój początek, a bobry wykorzystują każdą, nawet niewielką sadzawkę. Zgryzają dosłownie wszystko, począwszy od krzaków, drzew typu osika po dęby czy sosny.
Na terenie Bukowicy mamy trzy obwody łowieckie, a współpraca z kołami łowieckimi ewoluuje w dobrym kierunku. Niestety Prawo Łowieckie jest źle skonstruowane: wg mnie pieniądze za dzierżawę obwodów łowieckich powinny trafiać do Gmin celem zatrudnienia przy szacowaniu szkód niezależnych rzeczoznawców. Teraz, kiedy ten „winny”, czyli myśliwy szacuje szkodę łowiecką, z gruntu prawa nie jest już bezstronny.
Dla mnie trudnym do zrozumienia jest również fakt korzystania i przeprowadzania prac w lasach państwowych przez cały rok. Zwierzyna leśna przestraszona ciągłym hałasem powodowanym przez maszyny, piły, ciężkie samochody, pracujących ludzi, żeruje na naszych polach. Tu ma spokój i dodatkowo paszę. Niestety rolnik posiadający las, może takie prace przeprowadzać dopiero ze szczególnym pozwoleniem, i z pewnością nie przez cały rok. Bądźmy traktowani tak samo.
Czy na tych terenach występuje problem złej melioracji?
Melioracja na tych terenach pochodzi z lat 80-tych. W latach suchych jej złe wykonanie nie było aż tak widoczne, niestety od kilku lat mamy lata mokre i widać, jak wielkie są zaniedbania w tym obszarze. Ponieważ już raz środki na jej wykonanie zostały pozyskane, teraz ciężko będzie je znów uzyskać. Drenarka szczegółowa praktycznie już po pierwszym roku była zdekapitalizowana. Ponieważ w naszej miejscowości nie ma spółki wodnej, to każdy właściciel pola dba o nią we własnym zakresie i na własny koszt. Osobiście na utrzymanie prawidłowego stanu melioracji, dren, zbieraczy, rowów podziemnych ponoszę rocznie wielotysięczne nakłady.
Może założenie spółki wodnej byłoby dobrym wyjściem z sytuacji?
Kiedyś, jako wieś byliśmy w spółce wodnej. Składki były płacone ale urządzenia melioracyjne niestety nie były konserwowane. Nie wierzę, by po przystąpieniu do takiej spółki znalazły się pieniądze na konserwację naszej melioracji – nowego członka, podczas gdy inne miejscowości są w spółce od wielu lat i mają też ogromne potrzeby.
Jest Pan sołtysem, delegatem Lubuskiej Izby Rolniczej czy pełni Pan jeszcze jakieś inne funkcje społeczne? Zaangażowanie w działalność społeczną ma Pan chyba we krwi?
Tak, jest to rodzinne. Jeszcze mieszkając w Hucie Oleskiej mój dziadek był sołtysem, mój tato również przez wiele lat pełnił tę funkcję, aż do roku 2011 kiedy to „sołtysowanie” przejąłem ja. W sąsiedniej miejscowości Żuków sołtysem jest mój wujek a kuzyn jest radnym powiatu w Nowej Soli. Dodatkowo jestem delegatem LIR w Powiatowej Radzie Zatrudnienia w Żaganiu, jestem członkiem Fundacji Porozumienia Wzgórz Dalkowskich oraz członkiem naszego Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wsi Bukowica „Bukowe Wzgórza”. Choć praca społeczna „kradnie” mój czas, jednak zawsze staram się go wygospodarować i brać udział w różnych spotkaniach, konferencjach czy szkoleniach.
Gratuluję zajęcia III miejsca w konkursie Najpiękniejsza Wieś Lubuska. Czy takie wydarzenia napawają dumą? Proszę opowiedzieć o mieszkańcach, o ich społecznym zaangażowaniu w to przedsięwzięcie.
To historia, która bierze swój początek na Wschodzie, jest przez nas, mieszkańców, pielęgnowana i jest częścią naszej tożsamości, jesteśmy z niej dumni. Bardzo mi zależy na tym, by, mieszkańcy Bukowicy, pochodzący z jednego miejsca – Huty Oleskiej pamiętali o tym. Że tak się dzieje, świadczy o tym m. in. ostatni nasz wspólny sukces, jakim jest właśnie zdobycie III miejsca w konkursie Najpiękniejsza Wieś Lubuska. Myślę, że Jury ujęła nasza dbałość o historię. W tym roku mamy zaplanowany uroczysty zjazd rodzin, które przybyły tutaj 70 lat temu spod Lwowa. Już teraz się do niego przygotowujemy, myślimy o wydaniu upamiętniającej to wydarzenie publikacji, powołaliśmy komitet organizacyjny, który się tym zajmuje. A III miejsce w konkursie wiąże się też z nagrodą w wysokości 4 tys. zł. Postanowiliśmy wydać te pieniądze na rzutnik i ekran, a pozostałe na „Zielony zakątek”, który jest w trakcie budowy. Jest to plac zabaw i jednocześnie teren rekreacyjny, przy którym istniejący staw zostanie pogłębiony, odmulony, powstaną miejsca parkingowe, oświetlenie, ławki. Dużo pracy mieszkańcy oferują w czynie społecznym, Myślę, że też dzięki temu zostaliśmy docenieni i wyróżnieni, ponieważ jesteśmy małą miejscowością i jakakolwiek wspólna rzecz, która jest ponad siły jednego gospodarstwa, jednej rodziny, tutaj jest realizowana, jest zauważona. Dzięki pozytywnemu nastawieniu do siebie nawzajem stworzyliśmy dobrze zorganizowaną społeczność. Ludzie, którzy postanowili tu osiąść, a którzy nie pochodzą, tak jak większość, ze Wschodu, również odnaleźli tu swoje miejsce na ziemi. Wnoszą wiele dobrego do naszej społeczności i bez nich Bukowica nie byłaby taka, jaka jest w chwili obecnej.
Od 2016 roku będzie możliwa sprzedaż ziemi cudzoziemcom. Czy polski rolnik powinien się tego obawiać?
Myślę, że to niewiele zmieni, ponieważ nasze prawo jest tak skonstruowane, że nie każdy może ją nabyć. Myślę tu o zapisie mówiącym o tym, że zakupu ziemi może dokonać rolnik mieszkający w danej gminie od 5 lat. Jeżeli od 2016 będzie mógł ją zakupić również obcokrajowiec to będzie to oznaczało, że mieszka tu już 5 lat , więc skoro żyje wśród nas, mieszka tu, prowadzi gospodarstwo, to dlaczego nie ma mieć możliwości zakupu ziemi na takich samych warunkach jak my? Poza tym wykup obcokrajowców i tak ma miejsce od dłuższego już czasu. Formalnie ziemia wykupywana jest przez Polaków, ale wiadomo, że za tym stoi kapitał zagraniczny. Osobiście nie mam nic przeciwko sprzedaży ziemi obcokrajowcom, myślę, że gdyby taka osoba chciała zamieszkać w Bukowicy, byłoby to z pożytkiem dla społeczności.
Proszę opowiedzieć o swoich zainteresowaniach. Czy w związku z charakterem prowadzonej produkcji znajduje Pan czas na dłuższy wypoczynek?
Interesuję się historią, zarówno tą najbliższą, związaną z moim otoczeniem jak i tą szerszą. Niestety coraz mniej czasu mam na czytanie książek, na zgłębianie źródeł historycznych. Bardzo cenię sobie wyjazdy z rodziną w bliższe i dalsze okolice. Wcześniej przygotowuję się do takiej wycieczki przez szukanie informacji o danym miejscu. Łączymy w ten sposób poznawanie okolicy wraz z jej historią.
Niestety przy prowadzeniu gospodarstwa o profilu hodowlanym dłuższy wypoczynek nie jest możliwy. Tym milej wspominam wyjazd w 2010 roku wraz z żoną do Huty Oleskiej, rodzinnej miejscowości moich rodziców. Zobaczyłem dom dziadków, rzeźbione kamienne anioły przez mojego „wujka-dziadka” na kościele w Podhorcach, przydrożne kapliczki, które powstały dzięki rodzinom moich sąsiadów, napiłem się wody z tego samego źródła, co moi przodkowie… To dla mnie bardzo budujące.
Czy wyobraża Pan sobie inną pracę, inny zawód niż rolnika?
W tej chwili już nie. Kiedyś pracowałem w mieście, byłem urzędnikiem. Teraz wiem, że praca i życie na wsi to jest coś, co będę wykonywał do końca swoich dni.
Proszę o uwagi i refleksje na zakończenie.
Polecam rolnikom aktywne uczestnictwo w pracach i szkoleniach Izby Rolniczej. Sam mam przykład, że warto wnosić swoje pomysły i dążyć do ich realizacji. Jakiś czas temu ze swoim problemem zwrócili się do mnie sąsiedzi-rolnicy uprawiający soję. Niestety nie była ona na liście roślin strączkowych, do których można otrzymać dopłatę z ARiMR, jak i też dopłatę do materiału siewnego z Agencji Rynku Rolnego. Zwrócili się do mnie o pomoc jako delegata LIR, by zmienić istniejące przepisy. Okazało się, że w ciągu dość krótkiego czasu (1,5 roku) – od przedstawienia wniosku na posiedzeniu Rady Powiatowej LIR, do zaistnienia zmiany jako faktu prawnego, gdzie zostało zmienione rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, soja została uznana za roślinę z powodzeniem uprawianą w Polsce, i do której, podobnie jak do pozostałych strączkowych, należą się dopłaty. Uważam, że uczestnictwo w pracach samorządu rolniczego powinno być nieodłączną pracą każdego rolnika. Wtedy wiemy, że możemy sami kreować to, co się dzieje wokół nas, ten byt prawny, który jest dla nas ważny.
Moje krowy są pod oceną Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Bardzo chwalę sobie współpracę z zootechnikiem. Raz w miesiącu otrzymuję wydruki tabulogramów, które pomagają w zarządzaniu stadem. Na ich podstawie wiem, czego w pożywieniu brakuje moim krowom, a czego mają za dużo. Nasza spółdzielnia współfinansuje ocenę użytkowości mlecznej, dopłacając do każdego sprzedanego litra mleka 2 gr. Zachęcam również innych rolników do współpracy z PFHBiPM.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Aneta Jędrzejko
Od redakcji: Pan Andrzej Sawicki z końcem stycznia zakończył swoją kadencję jako sołtys Bukowicy.
Źródło
Lubuska Izba Rolnicza
http://lir.agro.pl/