Rolnicy protestują - zakaz uboju rytualnego uderza w nasze gospodarstwa, w nasze firmy.
Mimo iż obiecano, że kwestia uboju rytualnego wejdzie pod obrady Sejmu już 3 i 4 stycznia, czyli na pierwszym po Nowym Roku posiedzeniu, nie znalazła się ona w porządku obrad. Miało się odbyć wtedy głosowanie nad znowelizowaną ustawą o ochronie zwierząt, dopuszczającą, zgodnie z rozporządzeniem unijnym, ten typ uboju w Polsce. Listopadowa decyzja Trybunału Konstytucyjnego, kwestionująca rozporządzenie ministra rolnictwa z 2004 roku zezwalające na uboje rytualne w Polsce, wzbudziła falę protestów nie tylko wśród przedstawicieli branży mięsnej, lecz również hodowców żywca wołowego.
- Uważamy, że jako rolnicy, współpracujący z zakładami mięsnymi prowadzącymi ten typ uboju, stracimy na tym niekorzystnym orzeczeniu. Szacuje się, że jeśli 30% bydła w Polsce jest tą metodą ubijane, to przynajmniej o 30% również zaczną spadać ceny, z tego względu, że będzie nadmiar wołowiny na rynku. Zakłady nie są w stanie, w ciągu przypuśćmy kilku miesięcy, zdobyć nowych rynków zbytu, tak, żeby te 30% wyeksportować – podkreśla Hieronim Marszałek, prezes krotoszyńskiej grupy producentów żywca wołowego „Farmer”. W końcu, w czym mamy się specjalizować? Rolnicy mają świadomość ścisłego powiązania dobrej koniunktury na rynku wołowiny z odbiorcami z krajów muzułmańskich.
- Nie czarujmy się, gdyby nie takie kraje, jak Turcja, Izrael, to nigdy nie byłoby takich cen i nie byłoby tak dynamicznie rozwijającej się gałęzi gospodarki, jak żywiec wołowy – przyznaje Adam Patryniak, członek zarządu grupy „Farmer”. Wielu rolników zainwestowało w swoich gospodarstwach tak, aby wyspecjalizować je pod kątem produkcji bydła opasowego, zmusiła ich do tego fatalna koniunktura na rynku żywca wieprzowego, a także ograniczenia w produkcji mleka. Kolejna zmiana profilu gospodarowania czasem jest już niemożliwa. - Jest to duży problem dla nas, producentów, bo w końcu, w czym mamy się specjalizować? Bananów, cytryn czy pomarańczy nie będziemy produkować. W końcu dojdzie do tego, że kolejne osoby znajdą się na garnuszku państwa, bo nie będą mieć środków do życia. Lepiej dbać o miejsca pracy, bo tym też są nasze gospodarstwa – podkreśla Hieronim Marszałek. Rolnicy zaznaczają też, że wielu producentów wzięło wysokie kredyty inwestycyjne, aby postawić nowe obory, po to, by spełnić najnowsze standardy i móc się rozwijać.
Ustawodawca miał dużo czasu Przez ostatnie 8 lat, od kiedy minister rolnictwa Wojciech Olejniczak wydając rozporządzenie zezwolił na wykonywanie uboju rytualnego, przedsiębiorcy inwestowali w rozwój tej gałęzi branży mięsnej. Błąd legislacyjny może doprowadzić do straty chłonnego rynku krajów muzułmańskich. - (...)Moim zdaniem ustawodawca miał wystarczająco dużo czasu na przeprowadzenie poprawnej legislacji w zakresie ubojów rytualnych. Przypominam, że zakwestionowane rozporządzenie Ministra Rolnictwa pochodzi z 2004 roku. Ponadto kwestia ubojów rytualnych została poruszona na początku 2012 roku przez środowiska obrońców praw zwierząt. Moim zdaniem ustawodawca miał wystarczająco dużo czasu, aby zarządzić tematem, ale jak zwykle nie wystarczyło chyba woli politycznej lub zwykłej odwagi. Konsekwencje teraz muszą ponosić przedsiębiorcy i hodowcy - przyznaje Tomasz Kubik, prezes zarządu ZMP Biernacki.Skup ograniczony
Na ten moment Zakłady Przemysłu Mięsnego Biernacki tylko w niewielkim stopniu ograniczyły skup. Ratunkiem jest rozwój eksportu do krajów Europy Zachodniej i na rodzimy rynek. - W strategii firmy nigdy nie będziemy stawiać na jednego klienta. Nie chcemy uzależnić się od relacji biznesowych z jednym klientem. Na tę chwilę poradziliśmy sobie z sytuacją, ale są to rozwiązania tymczasowe i na dłuższą metę nie dają gwarancji stabilizacji i rozwoju biznesu. Krótkookresowo zwiększyliśmy naszą sprzedaż na rynkach Europy Zachodniej. Nasi partnerzy handlowi z racji dobrych relacji zwiększyli u nas na ten moment swoje zamówienia. Przychodzą nam z pomocą, ale tak, jak wspomniałem, nie będzie to trwało długo. Ponadto istotna jest także różnica w wolumenach sprzedaży do klientów z rynków UE i klientów z rynków muzułmańskich np. Turcji, oczywiście na korzyść tych drugich – zaznacza Tomasz Kubik.
Magdalena Teodorczyk