Zaledwie 30 polskich rolników skorzystało do tej pory z regulacji o sprzedaży bezpośredniej żywności. To efekt obowiązującego prawa, które jest korzystne jedynie dla międzynarodowych korporacji z branży spożywczej. Kukiz ’15 chce zmienić te przepisy na korzyść rolników i jako pierwszy występuje w tej sprawie.
– Obecnie polski rolnik przy sprzedaży swoich produktów na targu musi spełniać te same biurokratyczne wymogi co międzynarodowa korporacja, a przecież gwarancją najwyższej jakości jest właśnie zakup bezpośrednio u producenta – alarmują posłowie Kukiz ’15.
Węgry, Słowacja, Hiszpania, Irlandia, Francja, Rumunia czy Włochy – w tych państwach Unii Europejskiej przepisy dotyczące sprzedaży bezpośredniej są o wiele bardziej korzystne dla rolników. Na przykład we Włoszech rolnik ma prawo do sprzedaży własnych produktów w obrębie tamtejszego województwa bezpośrednio klientowi. W tych krajach także przepisy sanitarne regulujące taką sprzedaż są mniej restrykcyjne niż w Polsce.
Polski rząd mówiąc o sprzedaży bezpośredniej powołuje się na przepisy unijne. Dokładnie na jedno z rozporządzeń i to z jego powodu nie zmienia uwarunkowań dot. sprzedaży bezpośredniej. Tymczasem przepis ten mówi, że rolnik może sprzedawać niewielką ilość swoich produktów bezpośrednio klientowi lub do niewielkiego zakładu.
Kukiz ’15 już na początku roku złożył projekt ustawy o sprzedaży bezpośredniej, który zakłada, ze rolnik może legalnie sprzedawać swoje produkty - pod warunkiem, że przychód z tej działalności nie przekroczy 75. tysięcy złotych. Projekt został złożony do laski marszałkowskiej, jednak do tej pory tkwi „zamrożony”.
– Nie chcemy, aby przez obowiązujące przepisy, rolnicy musieli wyjeżdżać do miast lub za granicę w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Dziś niestety widać ten trend, wskutek czego mamy setki wyludnionych gospodarstw – mówią posłowie Kukiz ’15, którzy w piątek złożyli autopoprawki do projektu ustawy o sprzedaży bezpośredniej.